„Smerfy” tom 5: „Smerfy i Krakukas” - recenzja

Autor: Przemysław Mazur Redaktor: Motyl

Dodane: 05-05-2022 22:38 ()


 

Groza! Ów stan zdecydowanie podwyższonej gotowości emocjonalnej w obliczu niebezpieczeństwa towarzyszył perypetiom niesfornych, niebieskich skrzatów od momentu startu ich „solowych” przygód. Dość wspomnieć napięcie towarzyszące wyzwaniu zaistniałemu w głównej opowieści albumu „Czarne Smerfy” oraz wizją utrwalenia quasi-totalitarnych rządów Smerfa naczelnika. Jak się jednak okazuje Peyo (a przy okazji także jego nowy współpracownik w osobie Rolanda „Gosa” Goossenesa) zadbał, by ów nastrój egzystencjalnej niepewności trwale wpisał się w koloryt niniejszej serii.

Tym razem przejawiło się to podążeniem tropem wyznaczonym przez w swoim czasie mistrza filmowych dreszczowców czyli oczywiście Alfreda Hitchcocka. A jak zapewne pamiętają osoby, które miały sposobność przyswoić sobie chociażby część dorobku rzeczonego w jego filmografii szczególnie ważnie miejsce zajmuje produkcja z 1963 r. Mowa tu o „Ptakach”, jednym z najbardziej żywotnych filmów wspomnianego mistrza narastającego napięcia, istotnego nie tylko ze względu na szok wygenerowany wśród widzów doby wczesnych lat sześćdziesiątych, ale też umocnienie (czy wręcz odnowienie) statusu kina katastroficznego, które w toku kolejnej dekady święcić miało swoje największe triumfy (vide m.in. „Tragedia Posejdona” i „Płonący wieżowiec”).

Piszący te słowa nie ma co prawda choćby grama pewności, aczkolwiek pozwala sobie na przypuszczenie, że pamiętne przedsięwzięcie Hitchcocka nie pozostało bez wpływu także na twórców „smerfnej” serii. Po czym tak mniemać można? Ano po tym, że miast z niezmiennie zacietrzewionym czarownikiem Gargamelem oraz jego chowańcem Klakierem (choć jedynie do czasu…) podopieczni Papy Smerfa zmuszeni będą wykazać się zmyślnością w obliczu napowietrznego zagrożenia. Tym bowiem okazuje się pochodna nieudanego eksperymentu Papy Smerfa, który pomimo licznych sukcesów na polu alchemii w tym akurat przypadku zalicza porażkę. Efekt jest taki, że wiosce Smerfów (całkiem zresztą jak na okładce tegoż albumu) grożą naloty z powietrza. Co prawda niekoniecznie zmasowane, choć niewątpliwie dotkliwe. W drugiej z zebranych w niniejszym tomiku opowieści („Smerf inny niż wszystkie”) niejako przez przypadek dokłada się jeszcze wspomniany Gargamel.

Toteż fabularnych zawirowań oraz chwil wzmożonej grozy (choć zgodnie z poetyką serii „doprawionej” stosowną dawką humoru) zdecydowanie tu nie brakuje. A wszystko to ujęte charakterystyczną i tym samym trudną do pomylenia kreską mistrza Peyo, który opowieściami zawartymi w tym właśnie albumie stopniowo poszerzał swoiste uniwersum swojego życiowego konceptu. Krótko pisząc (i jak mawiał Trębacz): Gra muzyka!

 

Tytuł: Smerfy tom 5: Smerfy i Krakukas

  • Tytuł oryginału: „Les Schtroumpfs et Cracoucass”
  • Scenariusz: Peyo i Gos
  • Rysunki: Peyo i Gos
  • Tłumaczenie z języka francuskiego: Maria Mosiewicz
  • Wydawca wersji oryginalnej: Dupuis
  • Wydawca wersji polskiej: Story House Egmont
  • Data publikacji wersji oryginalnej: styczeń 1969 r.
  • Data publikacji wersji polskiej: 9 marca 2022 r.
  • Oprawa: miękka
  • Format: 21,5 x 28,5 cm
  • Druk: kolor
  • Papier: offset
  • Liczba stron: 64
  • Cena: 24,99 zł

Zawartość niniejszego albumu opublikowano pierwotnie w tygodniku „Le Journal de Spirou”.

 Dziękujemy wydawnictwu Egmont za udostępnienie komiksu do recenzji.

Galeria


comments powered by Disqus