„Wereszko Niezłomny” - recenzja

Autor: Przemysław Mazur Redaktor: Motyl

Dodane: 24-06-2021 20:23 ()


Tematyka Żołnierzy Wyklętych (czy może trafniej: Niezłomnych) doczekała się w rodzimym komiksie historycznym całkiem licznych realizacji. Nowelka „Drągal” Roberta Zaręby i Artura Chochowskiego oraz licząca sobie pięć odsłon (szósta w przygotowaniu) seria „Wilcze tropy” Sławomira Zajączkowskiego i Krzysztofa Wyrzykowskiego oczywiście nie wyczerpują tegoż pojemnego tematycznie zagadnienia. Stąd nie zaskakują kolejne inicjatywy przybliżające losy tych, którym nie w smak była zarówno niemiecka, jak i sowiecka okupacja. I – co więcej – dali temu wyraz czynem.
 
Przedstawicielem grona tego typu osobowości był również pochodzący z podlaskiej wsi Zakanale Aleksander Wereszko. Uczestnik kampanii wrześniowej (7 września 1939 r. wziął udział w zmaganiach nad Liwcem), a następnie konspirator w ramach struktur Związku Walki Zbrojnej-Armii Krajowej i Podziemia Niepodległościowego konfrontującego się m.in. z oddziałami NKWD oraz „rodzimego” Korpusu Bezpieczeństwa Wewnętrznego. Dusza energiczna, przyjętym zasadom wierna, w trudnościach permanentnie wypróbowywana. Nic zatem dziwnego, że władza „ludowa” miała go na swym „sauronicznym” oku aż do nominalnego końca komunistycznego reżimu w roku 1989. Fortunnie zapis swoich przeżyć zawarł on we wspomnieniach zatytułowanych „W szeregach walczącego Podlasia”. I to właśnie wspomniana książka okazała się na tyle inspirująca, by jego przełożenia na „mowę” komiksu podjął się również związany z Podlasiem Mieczysław Skalimowski. Tym sposobem otrzymaliśmy połączony tematyką i osobą tytułowego protagonisty zbiór nowelek składających się na niełatwą, acz w swojej klasie imponującą drogę życiową rzeczonego.  
 
A przyznać trzeba, że droga ta do łatwych nie należała, co biorąc pod uwagę tzw. okoliczności towarzyszące, wypada uznać za truizm. Wszak w latach 1939-1956 ziemie polskie po raz kolejny (acz tym razem w sposób szczególny) za sprawą najbardziej drapieżnych XX-wiecznych systemów totalitarnych (a pośrednio także naszych anglosaskich „sojuszników”) okazały się tzw. strefą zgniotu. Pomimo przytłaczającej przewagi władz okupacyjnych (i to zarówno w ich „odmianie” brunatnej, jak i czerwonej) znaleźli się śmiałkowie, którzy na miarę swoich skromnych środków podjęli się uprzykrzania życia, określmy to umownie, „nieproszonym gościom”. Tak jak wyżej zasygnalizowano wśród nich znalazł się także dysponujący frontowym doświadczeniem Wereszko. Tym bardziej że nie miał on powodu, by przejawiać wobec „narodu Goethego i Schillera” choćby symboliczną sympatię. Dość wspomnieć, że już na początku okupacji był on przetrzymywany w siedzibie Gestapo w Międzyrzecu Podlaskim, gdzie podobnie jak inni żołnierze Wojska Polskiego poddany został regularnym torturom. Cudem z owych kazamatów wydobyty (notabene w dużej mierze za sprawą swojej przyszłej żony Barbary) kilka miesięcy później (tj. w marcu 1940 r.) przystąpił do wspominanego Związku Walki Zbrojnej (późniejszej Armii Krajowej). To właśnie w szeregach tej formacji podejmował się m.in. udziału w szmuglowaniu broni, likwidacji wysługujących się Niemcom konfidentów, a nade wszystko w szeroko zakrojonej Akcji „Burza”. 
 
Rzecz jasna przepędzenie hitlerowców nie oznaczało finału problemów zapoczątkowanych ich agresją w roku 1939 r., o czym wyżej była już mowa. Skalimowski z wprawą zdolnego (a przy tym świadomego swoich celów) opowiadacza przybliżył wybrane epizody z nad wyraz burzliwego żywota tytułowego bohatera. Nieprzypadkowo, bo jak sam przyznał w wywiadzie dotyczącym tego przedsięwzięcia zapoznając się ze wspomnieniami Wereszki poczuł z nim charakterologiczną więź. Toteż rzeczywiście z kart tej propozycji wydawniczej emanuje autentyzm przeżyć i charakterność zarówno głównego bohatera, jak i innych przedstawicieli ruchu oporu. Do tego pomimo ponurej nastrojowości determinowanej, delikatnie rzecz ujmując, niełatwymi okolicznościami, nie raz i nie trzy daje o sobie znać charakterystyczny humor Skalimowskiego, dobrze rozpoznany przez czytelników magazynu „Komiks i My”, w którym prezentował on bezkompromisowe „Przygody Stefana”. Cieszy także okazjonalna metatekstualność niektórych scen, teoretycznie stanowiących ściśle integralną część czasu i miejsca tegoż utworu, a jednak odnoszących się także wobec absurdów suflowanych nam współcześnie przez niektóre grupy wpływu i związane z nimi ośrodki dystrybucji medialnej propagandy. To właśnie owe niuanse dobitnie świadczą o narracyjnym talencie podlaskiego twórcy, a przy okazji także jego przenikliwości.
 
W wymiarze plastycznym Skalimowski zachowuje jakość i spójność stylistyczną z wcześniejszymi swoimi realizacjami. Tych zaś jest już całkiem sporo, bo obok przywoływanych „Przygód Stefana” zaproponował on także takie inicjatywy twórcze jak „Parafia Żeszczynka” (we współpracy z Robertem Bartosikiem), „Dzieniewicze” oraz także względnie niedawno wydaną „Ucieczkę z Gestapo w Białej”. Stąd również tutaj mamy do czynienia z wyraźną skłonnością autora ku manierze groteskizującej, acz z okazjonalnymi „odskokami” ku realizmowi - głównie przy okazji rozrysowywania fizjonomii części postaci. Znać tu konsekwencje, wprawę i świadomość artystycznego celu, który rzeczony autor zamierza osiągnąć. Toteż po ów album (a przy okazji pozostałe realizacje Mieczysława Skalimowskiego) z pełnym przekonaniem warto sięgnąć, bo w jego przypadku mamy do czynienia z autorem świadomym uwarunkowań komiksowego medium (choć przy okazji nieszablonowym), a przy tym podejmującym niebanalne tematy.

 

Tytuł: „Wereszko Niezłomny”

  • Scenariusz i rysunki: Mieczysław Skalimowski
  • Obróbka graficzna: Tomasz Gadomski
  • Wydawca: nakładem autora
  • Data publikacji: 30 marca 2020
  • Oprawa: miękka
  • Format: 21 x 29,8 cm  
  • Druk: czarno-biały
  • Papier: offset
  • Liczba stron: 52
  • Cena: 20 zł

Dziękujemy Mieczysławowi Skalimowskiemu za udostępnienie egzemplarza do recenzji.

Galeria


comments powered by Disqus