"Komiks i My" nr 1/2016 - recenzja
Dodane: 19-06-2016 23:28 ()
Sławomir Zajączkowski znany był do tej pory głównie jako scenarzysta wydawanych przez IPN, a tworzonych wspólnie z Krzysztofem Wyrzykowskim komiksów traktujących o Żołnierzach Wyklętych. Dziś jest to też redaktor naczelny nowego czasopisma komiksowego „Komiks i My”.
O magazynie tym zrobiło się dość głośno na komiksowych portalach i fanpage'ach ze względu na jasne, ale przy tym bardzo uczciwe postawienie sprawy przez jego wydawców i opowiedzenie się po jednej ze światopoglądowych stron. Ok, można się spierać czy przenikanie się świata polityki, światopoglądu i komiksu jest fanom tego medium potrzebne, ale z drugiej strony wydaje mi się, że najnowsze dziecko Zajączkowskiego ma stworzyć równowagę w świecie zdominowanym przez media lewicowe, czego nie sposób nie zauważyć. Jest to domena oczywiście nie tylko nasza, krajowa, ale tak dzieje się na całym świecie. Swoją drogą, zainteresowanych tematem odsyłam do książki „Wojna światów w popkulturze”, która traktuje o tym temacie. I jeśli nie widziałbym nic złego w oburzeniu „drugiej strony” promowanymi w „Komiks i My” wartościami (w końcu są one sprzeczne z poglądami krytykujących), tak dziwi mnie nie tylko niekonsekwencja, ale pewna hipokryzja danych środowisk. Gdy na rynku ukazuje się kolejny „Likwidator”, wszystko jest w porządku, zewsząd można słyszeć głosy wsparcia, jakie to jest fajne i śmieszne. Jeśli na rynku pojawia się Hardy, komiksy IPN czy teraz „Komiks i My” nagle Ci, którzy przed chwilą stali na straży wolności słowa piszą o propagandzie, syfie, w ich tekstach przewija się oczywiście też motyw partii obecnie rządzącej, a nawet wulgarne słowa skierowane do wydawcy, aby się odczepił od komiksów, bo się nie zna. I w takim momencie warto po raz kolejny zadać pytanie czy środowiska lewicowe tudzież liberalne chcą wolności słowa czy może jednak dyktatury swoich poglądów? Wydaje mi się, że choćby czytając „Komiks i My” warto się nad tym zastanowić skąd tyle zajadłości wśród środowisk, które na swoich sztandarach niosą hasła walki o tolerancję?
Inna sprawa jest taka, czy nowy komiksowy magazyn rzeczywiście zasłużył na taką dawkę wylanego jadu? Redaktor naczelny już we wstępie nie ukrywa, że „Komiks i My” ma być odpowiedzią na dominujące lewicowo-liberalne treści i w porządku, ma do tego prawo. Stawiając sprawę jasno i uczciwie czytelnik nie powinien mieć problemów z tym, aby podjąć decyzję: kupuję czy odpuszczam.
Na co może liczyć ten z czytelników, który zdecyduje się po czasopismo sięgnąć? „Komiks i My” liczy sobie 64 strony, na których otrzymamy kilka krótszych komiksów jak choćby „Przygody Stefana” autorstwa Mieczysława Skalimowskiego, dwie nieco dłuższe jak „Idioci” Wyrzykowskiego i pierwszą część „Stacji kontroli dusz” Piotra Promińskiego, a także trochę publicystyki i jedną recenzję. Jest więc co czytać i na co patrzeć. Wydaje mi się, że gwiazdą pierwszego numeru magazynu jest komiks „Idioci”, autorstwa wspomnianego wcześniej Wyrzykowskiego. Nie jest to co prawda debiut tej historii, natomiast czytelnicy po raz pierwszy mają okazję obejrzeć ją w kolorze, który dodaje jej niewątpliwego uroku. Ci, którzy mieli okazję przeczytać jakieś komiksy spod znaku IPN, zapewne wiedzą o czym piszę. Wygląda to naprawdę efektownie, podobnie jak scenariusz luźno oparty na motywach „Czarnoksiężnika z krainy Oz”. Udana fabuła i skomplikowane relacje łączące bohaterów są tym co przyciąga do tej historii i co stawia ją jako najważniejszy – komiksowy – punkt magazynu. Najważniejszy, natomiast nie jedyny, gdyż również pozostałe komiksy czyta się z przyjemnością, aczkolwiek choćby „Stacja kontroli dusz” nie jest tytułem lekkim. S-F od Promińskiego wymusza na nas nie tylko skupienia, ale też wiedzy, aby w pełni zrozumieć tę opowieść.
Moje prywatne wyróżnienie należy się też jednostronicowej historii „Pochód pierwszomajowy”, duetu Wyrzykowski/Zajączkowski, opowiadający o organizowanych przez partię obchodach majowych. Zawsze miło jest przeczytać kolejne prace tych dwóch autorów.
„Komiks i My” to również garść publicystyki, i tak w pierwszym numerze Zajączkowski odsłania kulisy islamskich treści obecnych w komiksach frankofońskich, z których spora część wydana została w naszym kraju, a także krytycznie spogląda na „V jak Vendettę”, komiks Davida Lloyda i Alana Moore'a. To, co może wzbudzać (i zapewne wzbudza) kontrowersję to bardzo wyraźna i powiedziana wprost krytyka zawartych w tych komiksach treści. Autor opowiada się po stronie Europy katolickiej i dostrzega zagrożenia płynące z propagowania Islamu na łamach wydawanych tytułów. Mało tego, nie obawia się on wskazywać konkretnych wydawnictw, które przewodzą w promowaniu choćby lewicowych treści. Pamiętam jaka krytyka spadła na Zajączkowskiego po wywiadzie udzielonym „Półce z Kulturą”, więc można się spodziewać, że i tym razem będzie podobnie. Jedno jest pewne – redaktor naczelny nie obawia się bronić swoich poglądów i swojego zdania i za to należy mu się pochwała.
Czy „Komiks i My” jest więc magazynem, który nie ma wad? Z pewnością nie. Kwestie światopoglądowe należy w tym momencie odstawić na bok, gdyż „punkt widzenia zależy od punktu siedzenia”, natomiast dla mnie osobiście takim nie do końca przemyślanym pomysłem było wrzucenie do czasopisma recenzji „V jak Vendetta”. Tekst ten jest naprawdę udany, ciekawy i godny poznania, natomiast nie do końca przekonuje mnie opublikowanie materiału dostępnego za darmo w Internecie, w magazynie, za który przychodzi czytelnikowi płacić. Mam poczucie, ze lepiej byłoby w to miejsce dać premierowy tekst, w zupełnie innym temacie.
Na plus z kolei taka drobnostka, która jednak dla mnie jest czymś udanym i ciekawym, czyli poprzedzenie krótkim wstępem komiksów umieszczonych w magazynie. Zajączkowski w kilku zdaniach przypomina nam ich historię tudzież wprowadza w daną opowieść, co w mojej opinii jest dobry rozwiązaniem.
„Komiks i My” jest sam w sobie tak charakterystycznym wydawnictwem, że ani zachęcać, ani namawiać do zakupu czytelników nie trzeba. Ci, którym bliskie są przekonania autora ucieszą się, że w końcu dostali coś, co będzie propagowało ich wyobrażenie świata, a Ci, którym z wiarą katolicką choćby nie jest po drodze, będą trzymać się od niego z daleka, oceniając cały magazyn przez pryzmat jednego zdania (nie widząc jednocześnie propagandy w utworach i wydawnictwach lewicowych) i wrzucać do jednego worka z PiS-em, faszystami itd., itp. Jedno jest pewne, obok magazynu nikt nie przejdzie obojętnie, gdyż jest „jakiś”. Ja, dostrzegając to o czym mówi i pisze Zajączkowski, cieszę się, że czasopismo ma trafić choćby do Empików, dzięki czemu dotrze do większego grona potencjalnych nabywców.
Tytuł: "Komiks i My"nr 1/2016
- Redaktor naczelny: Sławomir Zajączkowski
- Wydawca: Wydawnictwo "Komiks i My"
- Skład i łamanie: Hubert Czajkowski
- Liczba stron: 64
- Format: 205x275 mm
- Oprawa: miękka
- Papier: kredowy
- Druk: cz.-b. + kolor
- ISBN-13: 9772450852003
- ISSN: 2450-8527
- Wydanie: I
- Data wydania: 05.2016 r.
- Cena: 19 zł
Dziękujemy wydawnictwu Komiks i My za udostępnienie egzemplarza do recenzji.
comments powered by Disqus