„To była wojna okopów” - recenzja

Autor: Piotr Dymmel Redaktor: Motyl

Dodane: 28-05-2021 00:00 ()


Po czym poznać wybitne dzieło sztuki? Po okładce.

Oczywiście trochę szarżuję, ale w przypadku omawianego albumu czuję się usprawiedliwiony z emocjonalnego porywu. Wystarczy bowiem przyjrzeć się rysunkowi zdobiącemu okładkę wznowienia głośnego komiksu Jacquesa Tardiego „To była wojna okopów”, by samemu się o tym przekonać. Jest w tej ilustracji wszystko, co autor „Krzyku ludu” sądzi na temat wojny, a co czyni z omawianego tytułu arcyważny manifest sztuki zaangażowanej. Oto para bohaterów komiksu, dwójka z nieprzebranej rzeszy anonimowych, odzianych w mundury szkieletów, tulących się do siebie w głębi zalanego wodą okopu. Obok nich leży porzucona maska przeciwgazowa, fragment moździerza, drutu kolczastego i szczątki roztrzaskanego drzewa. Każdy z tych artefaktów jest przejawem gwałtownej natury człowieka, której świętem jest wojna rozgrywana przy akompaniamencie postępu technicznego poddanej ergonomii mordowania oraz rozgrywającej się w milczeniu dewastacji przyrody. Nad okopem góruje wyciągnięta w kierunku pustego nieba martwa ręka.

Jacques Tardi nie jest autorem, który ubiera przekazy w uogólniające problemy symbolikę i wyszukane metafory – zbyt ceni sobie prawdę i klarowność komunikatu słowno-wizualnego – zwłaszcza w temacie wojny – wojna bowiem to doświadczenie mające kluczowe znaczenie w procesie formowania wrażliwości i światopoglądu Tardiego. Mam tu na myśli czysto rodzinne wątki biograficzne, dwaj dziadkowie artysty poznali piekło pierwszej wojny światowej (jeden z nich zginął, drugi do końca życia zmagał się z wojenną traumą), a ojca Tardiego w młodości spotkał los jeńca przetrzymywanego w trakcie drugiej wojny światowej w jednym z obozów na Pomorzu. Suma tych doświadczeń plus niewspółmierność dziwnie pojmowanego przez ocalałego dziadka Tardiego szczęścia w nieszczęściu, który wyrzucał synowi brak heroicznych czynów wojskowych, zaledwie „lekki” epizod obozowy, tym bardziej utwierdzała Tardiego w przekonaniu, że wojna to zło absolutne, rodzące jedynie ofiary.

Dlatego nie dziwi, iż gros realizacji komiksowych francuskiego klasyka krąży wokół początków nowoczesności, której pierwsza wojna światowa była złowróżbnym preludium. Czy to realizacje stricte przygodowe, jak „Adieu Brindavoine”, czy mocno surrealistyczne historie w stylu „La Véritable Histoire du Soldat Inconnu”, komiksy Tardiego często rozgrywają się obok lub w samym środku zawieruchy wojennej. Zupełnie zaś wprost mierzą się z tematem w komiksach, jak omawiany tutaj „To była wojna okopów”, adaptacjach prozy Louisa-Ferdinanda Céline’a, powstałej w latach 2008-2009 przy współudziale historyka Jean-Pierre’a Verneya poświęconej raz jeszcze pierwszej wojnie światowej powieści graficznej „Putain de Guerre!” („Cholerna ta wojna”, 2009), za którą Tardi otrzymał Nagrodę Eisnera czy ilustracji do serii książek Luciena Sérouxa „Anthologie de la Connerie Militariste d'Expression Française” („Antologia militarnych głupot francuskich wojskowych”), w których Séroux zgromadził pokaźny zbiór listów, rozkazów, oświadczeń oficerów wojskowych świadczących – delikatnie mówiąc – o ich nie najwyżej inteligencji, wąskich horyzontach i ksenofobicznym nastawieniu wobec świata.

Zupełnie wyjątkowo jawi się w tym zestawie próba domknięcia przez Tardiego rodzinnych historii, którą opowiedział w trzytomowym „Moi, René Tardi, Prisonnier au Stalag IB”, komiksie będącym próbą zadośćuczynienie ojcu, zepchniętemu w rodzinnej hierarchii na dalszy plan przez dramatyczne losy dziadka. W końcu naprawdę ciężko jest przebić pod względem stężenia horroru choćby opowieść o spędzeniu nocy pod ostrzałem z rękoma zanurzonymi w trzewiach trupa. „Moi, René Tardi, Prisonnier au Stalag IB” pokazuje jednak, że wojna jako doświadczenie, mimo różnej skali osobistych dramatów, walcuje życiorysy jednakowo, a próba powrotu do normalności wydaje się praktycznie niemożliwa. W „gorszym” losie ojca artysty ujawnia się też wstydliwa prawda o naturze świata, który definiuje wartości podług rezultatu zmagań silniejszych ze słabszymi, wygranych i przegranych. Wszystko, co nie jest w stanie wpisać się czynnie w ten konflikt, jest podrzędne, niebrane pod uwagę, jak jeńcy lub uchodźcy.

Rodzinne wspomnienia ufundowane na tym rozpoznaniu sprawiły, że Jacques Tardi stał się zagorzałym przeciwnikiem wszelkiego rodzaju nacjonalizmów, twórcą gruntownie nieufnym wobec władzy, o czym świadczy fakt odmowy przyjęcia Legii Honorowej i czynne zaangażowanie w ruchy sprzeciwu, których podłożem jest zawsze troska o los poszczególnego człowieka.

Świadectwem tej postawy jest właśnie komiks „To była wojna okopów”, w którym Tardi oddaje sprawiedliwość ofiarom, zupełnie ignorując heroiczny, patetyczny, patriotyczny czy jaki tam jeszcze wymiar wojny. To dzieło wpisujące się w szereg wybitnych realizacji antywojennych, których długa lista zostaje przytoczona na końcu komiksu.

„To była wojna okopów” oparta jest na bardzo sugestywnym pomyśle. Autor „Nestora Burmy” oddaje w komiksie głos anonimowym, o ledwo zarysowanych życiorysach, żołnierzom, którzy w seriach niepowiązanych ze sobą fabularnie opowieści przybliżają czytelnikowi frontową codzienność. Tardi nie szuka spójności świadomie, bo fabuły porządkują świat, nadając im pozór ładu i celowości, a wojna w jego rozumieniu to bezsens i chaos. Tak więc artysta podaje te historie suchym, sprawozdawczym tonem, co robi na czytającym piorunujące wrażenie. Autor „To była wojna okopów” nie pozwala sobie na sentymenty i granie emocjami, dzięki czemu opis zmagań wojennych nabiera wymiaru buchalteryjnego rejestru zgonów, kalectw, dezercji i przypadków popadania w obłęd. W tej metodzie Jacques Tardi jest bardzo konsekwentny i zarazem przewrotny, sugerując, że ekonomia mordowania i sama wojna byłaby o wiele skuteczniejsza, gdyby to dowódcy, których jest statystycznie dużo mniej niż szeregowych żołnierzy, sami wzięliby się za łby i rozwiązali między sobą palące ich kwestie. Jedni by zginęli, inni przeżyli, ustanawiając satysfakcjonujące warunki pokoju. Po co w to mieszać osoby postronne, zainteresowane jedynie jak najszybszym powrotem do domu, a nie braniem udziału w krwawej jatce. Francuski mistrz grzebie się we flakach, krwi, ranach zarażonych gangreną, składa oderwane członki, spisuje inwentarz spuchniętego i gnijącego mięsa – nie pozwala sobie na ani jeden moment patosu, by wzniosłym słowem nie zakłócić przejmującego obrazu ludzkiej katastrofy.

Jednak moment transgresji następuje w końcowych partiach komiksu. I jest to kilkanaście najwspanialszych plansz, jakie to medium jest w stanie zaoferować dzięki idealnemu współbrzmieniu przekazu wizualno-tekstowego. Niepostrzeżenie Tardi zmienia perspektywę opowieści, która z osobistej relacji oślepionego gazem żołnierza, przemienia się w mowę oskarżycielską narratora, który z furią, w mowie przesiąkniętej goryczą uderza w rządzących, jednocześnie „dziękując” mięsu armatniemu z różnych stron świata za przyjęcie zaproszenia na masową egzekucję. W tych partiach komiksu Jacques Tardi wspina się na wyżyny artystycznego kunsztu, ugruntowując wybitność „To była wojna okopów” jako dzieła mogącego stanąć obok takich klasyków antywojennego sprzeciwu, jak „Ścieżki chwały” Kubricka czy powieści Remarque’a.

Wracając na koniec do początku tekstu, w którym zwracałem uwagę na genialność stylu wypracowanego przez francuskiego mistrza – jednym rysunkiem umiejącego oddać złożoność i głębię tematu, odnotuję jedynie, że Tardi w „To była wojna okopów” to nadal ten sam, dobrze znany artysta, który w autorski sposób rozwinął metodę rysunku ligne claire wypracowaną przez Hergégo. Tyle że w ujęciu Francuza, a zwłaszcza w omawianym komiksie jest to estetyka jakby z sennego koszmaru, rozgrywana pomiędzy różną skalą szarości, czerni i bieli. To estetyka brzydoty eksponująca nędzę pola bitwy i nędzę losu żołnierzy. Prace nad komiksem Tardi poprzedził dogłębnym rozpoznaniem literatury okresu, zebrał ogromną bibliotekę fotografii. Odbył też szereg konsultacji z historykiem Jean-Pierre'em Vernayem, z którym podejmie później współpracę nad „Putain de Guerre!” i ocalałymi weteranami wojennymi. Historia dziadka o nocy spędzonej w resztkach trupa, przekazana Tardiemu przez babkę (dziadek zmarł, gdy przyszły artysta miał pięć lat) również znalazła się w komiksie.

Dzieło Tardiego zostało przetłumaczone na wiele języków, a jako bardzo sugestywne doświadczenie estetyczne, nierzadko służyło za pomoc dydaktyczną podczas lekcji historii. Zachwytu nad komiksem nie ukrywał Art Spiegelman, nazywając „To była wojna okopów” niezbędnym klasykiem. Ukazujący się pierwotnie w odcinkach, poczynając od roku 1982, komiks Tardiego w roku 2011 zdobył nagrodę Eisnera w dwóch kategoriach.

„To była wojna okopów” we wznowieniu Centrali doczekała się godnej reprezentacji w postaci doskonałej jakości papieru oddającej mistrzostwo stylu Tardiego i nawet drobne kiksy edytorskie, jak momentami nieczytelne przypisy zlewające się z kolorystyką rysunków nie powinny nikogo odwieść od chęci postawienia tego wyjątkowego dzieła na półce z komiksami. W eksponowanym miejscu.

 

Tytuł: To była wojna okopów

  • Scenariusz: Jacques Tardi
  • Rysunek: Jacques Tardi
  • Tłumaczenie: Katarzyna Dargiel
  • Wydawnictwo: Centrala
  • Data wydania: 15.05.2021
  • Liczba stron: 128
  • Format: 225x290 mm
  • Oprawa: twarda
  • Papier: offset
  • Druk: cz.-b.
  • Wydanie: II
  • ISBN: 978-83-66852-11-2
  • Cena: 89 zł


comments powered by Disqus