„Kosz pełen głów” - recenzja

Autor: Dawid Śmigielski Redaktor: Motyl

Dodane: 23-02-2021 23:56 ()


Obcięta głowa będąca kompanem do rozmowy i towarzyszem drogi to w kulturze znany i ciekawy motyw. Z tego pomysłu udanie korzystali między innymi Sam Peckinpah („Dajcie mi głowę Alfredo Garcii”) i Frank Miller („Sin City: Krwawa jatka”). Z tą ideą postanowił zmierzyć się również Joe Hill w „Koszu pełnym głów”, lecz w przeciwieństwie do poprzedników, zamiast męskiej, melancholijnej podróży w głąb siebie, postawił na orgię wstydliwej przyjemności, w której najważniejsze są: zabytkowy topów wikingów, makabryczny humor i kobieca siła. Łączy za to komiks Hilla z dziełami Peckinpaha i Millera skłonność do ukazywania brutalnej rzeczywistości, w której potworami czającymi się w cieniu są tylko i wyłącznie ludzie. 

Zacznijmy jednak od początku. Do małego spokojnego miasteczka – Brody Island – przybywa June Branch, pomóc swojemu chłopakowi w spakowaniu manatków. Liam, bo m o nim mowa, pracował tu przez całe lato, jako policjant-praktykant. Pech sprawił, że ostatniego dnia jego służby, ma miejsce ucieczka czterech skazańców, a do Brody Island zbliża się potężna burza, która może odciąć je od świata. W dodatku jeden z policjantów ginie w niewyjaśnionych okolicznościach…Sytuacja June zmienia się o sto osiemdziesiąt stopni, gdy zostaje zaatakowana przez poszukiwanego zbiega. Na szczęście pod ręką ma ów magiczny topór wikingów łaknący krwi. Od momentu chwycenia w dłonie tej tajemniczej broni, zaczynają dziać się rzeczy niezwykłe…

Trzeba przyznać Hillowi, że bardzo dobrze potrafi zarysować tło wydarzeń. Wprowadzić czytelnika w nerwową atmosferę i powoli budować napięcie. Ten stan udaje mu się utrzymać od pierwszego do ostatniego kadru. Jak przystało na porządną opowieści grozy, June musi samotnie stawić czoła miejscowej społeczności pełnej sekretów i śmiertelnych grzeszków.  Nie jest to typ bohaterki ukrywającej się przed światem, nonsensownie wrzeszczącej i błagającej o pomoc. To silna dziewczyna niosąca „wybawienie” swojemu porwanemu chłopakowi, który ma coś, co bardzo chcą odzyskać skazańcy.

Hill i rysownik Leomacs bawią się z czytelnikami. Odwracają stereotypową rolę ofiary. Nasączają komiks masą ozdobników i nawiązań do innych tekstów kultury. Najważniejsza jednak jest sama historia. Jeżeli zawiesimy naszą niewiarę i w pełni poddamy się tej szalonej i naiwnej narracji, to czeka nas solidna zabawa w stylu kina klasy b. Przede wszystkim współtwórca „Locke and Key” wymyślił znakomitą intrygę, tylko niestety nie za bardzo miał koncepcję, jak ją naturalnie wkomponować w scenariusz o gadających odciętych głowach. Zamiast odkrywać ją samemu krok po kroku, wiązać przedstawione strzępy informacji w całość, zostaje nam ona łopatologicznie wyłożona przez kolejnych bohaterów tej krwawej rzeźni. Jednak decyzję Hilla można zrozumieć. Po pierwsze: to nie kryminał, a po drugie: te obcięte głowy, które z każdym kolejnym rozdziałem zapełniają tytułowy kosz, powinny móc odegrać większą rolę niż tylko humorystyczny fabularny dodatek i tak właśnie się dzieje.

Relacja między June i jej ofiarami rozkwita wraz z rozwojem opowieści. Duża w tym zasługa Leomacsa oddającego swoimi subtelnymi ilustracjami huśtawkę emocji, która nimi targa. Najpierw obcujemy z naprawdę paskudnymi typami, a później, kiedy zmienia się ich punkt widzenia, mamy do czynienia z przerażonymi nową sytuacją rozhisteryzowanymi mięczakami, co jest źródłem ogromnych pokładów komizmu. Jednak  Leomacs nie zapomina nawet przez chwilę, że tworzy horror. Balansuje między klaustrofobią zdominowaną przez człowieka a przerażającymi wyludnionymi przestrzeniami, w której rządzi niebezpieczny żywioł. Jego prace są brutalne, krwawe i surowe, w czym pomaga mu swoją delikatną paletą barw przełamaną jedynie przez mocną czerwień Dave Stewart. W oczy rzuca się również zamiłowanie i szacunek artysty do klasyki kina i komiksu, dzięki czemu znakomicie uchwycił on będącą na czasie nostalgię do lat 80. ubiegłego wieku, co wcale nie jest takie łatwe, jakby mogło się wydawać.

Jeżeli lubicie dziewczyny ostre niczym topór, które prą przed siebie wbrew wszelkim przeciwnościom losu, aby wymierzyć karę łajdakom wszelkiej maści i poznać prawdę, to „Kosz pełen głów” jest komiksem dla Was. Taka jest June Branch i trudno jej takiej właśnie nie polubić. Ma kodeks moralny, poczucie sprawiedliwości, celne oko, niedrżącą rękę i… głowę na karku, co w tym komiksie jest śmiertelnie istotne.

 

Tytuł: Kosz pełen głów

  • Scenariusz: Joe Hill
  • Rysunki: Leomacs
  • Przekład: Paulina Braiter
  • Wydawca: Egmont
  • Data publikacji: 20.01.2021 r. 
  • Oprawa: twarda
  • Papier: kreda
  • Druk: kolor
  • Objętość: 184 stron
  • Format: 170x260
  • ISBN: 978-83-281-4900-7
  • Cena: 69,99

Dziękujemy wydawnictwu Egmont za udostępnienie komiksu do recenzji.

Galeria


comments powered by Disqus