„Kajtek i Koko w kosmosie” tom 7: „Bogini moczarów” - recenzja

Autor: Przemysław Mazur Redaktor: Motyl

Dodane: 09-12-2020 17:22 ()


Najdłuższa podróż Kajtka i Koka powoli dobiega końca. Zanim jednak duetowi zaradnych marynarzy uda się nareszcie dotrzeć do skonstruowanej przez Profesora Kosmosika rakiety, czeka ich jeszcze moc przygód na jednej z planet gwiazdozbioru Oriona. Sami zresztą Orionidzi zgotują im nie lada niespodziankę, natomiast Ziemia powita ich niekoniecznie pożądanymi przez nich „atrakcjami”. Niemniej po kolei.

Podążając wraz z tzw. tuziemcą załoganci parowca „Kakaryka” docierają do okolic jego rodzinnej osady i niemal z miejsca stają się świadkami niewytłumaczalnych fenomenów (m.in. ciskanych przez niewidzialną siłę olbrzymich szyszek). Stąd chciałoby się zapytać dobrze poinformowaną osobę: czary to czy zaawansowana technologia? Odpowiedzi jednak brak i tym samym już tęgo utrudzeni mnogością mocnych wrażeń (wszak są w drodze już od ponad tysiąca gazetowych odcinków!) po raz kolejny zmuszeni będą obyć się bez satysfakcjonującej odpowiedzi. Tyle z tego, że do czasu. Przedtem jednak na ich szlaku zjawi się tytułowa bogini moczarów, która okazać się może wyzwaniem niezgorszym od choćby znanych z poprzedniego albumu przedstawicieli dworu Apodyktusa. Nie wyjawiając więcej szczegółów, wypada jedynie wspomnieć, że intryga związana z zasadami funkcjonowania skromnej osady ma potencjał, by okazać się bardziej zaskakującą, niż to może się początkowo wydawać. Swoje dokładają także przywołani Orionidzi, którzy raz jeszcze wchodzą w interakcję z tytułowymi bohaterami serii. Do tego spodziewać się można aktywności mechanicznego przyjaciela Kajtka i Koka w „osobie” targanego nietypowymi dla tego typu urządzeń emocjami robota „BX-27”. Ponadto, co zapewne nie trudno przewidzieć z racji finalnego charakteru niniejszego albumu, droga powrotna ku trzeciej planecie Układu Słonecznego również obfitować będzie w moc fabularnych zawirowań.                                                                                                                                   

Dla stałych czytelników tej serii (a przy okazji także pozostałych inicjatyw twórczych Janusza Christy) nie będzie zaskoczeniem okoliczność nasycenia także tej jej odsłony w liczne zwroty akcji. Jak przystało na trójmiejskiego twórcę, emanujące niebanalnym humorem, ale też (i do tego nie tak rzadko) sytuacyjną grozą. Nic w tym zresztą dziwnego, bo skala wyzwań, z którymi zmuszeni są zmierzyć się kosmiczni podróżnicy, jest jak zwykle w ich przypadku znaczna. Jakichkolwiek zbędnych dłużyzn i tzw. wypełniaczy brak i choćby z tego względu po raz kolejny znać klasę mistrza wyrobionego w wieloletnim główkowaniu na rzecz regularnego poprawiania humoru czytelnikom „Wieczoru Wybrzeża”. Toteż humor sytuacyjny jest tu permanentny, choć równocześnie nie brakuje śmiałych konceptów z zakresu fantastyki naukowej. A wszystko to zilustrowane charakterystyczną i z miejsca rozpoznawalną manierą, którą już za kilka lat podziwiać mieli nie tylko czytelnicy wspomnianej popołudniówki, ale też fani tzw. opowieści obrazkowych w całym kraju (oczywiście za sprawą magazynu „Relax”). Ogrom szczegółów na ogół szczelnie wypełniających kadry przyczynia się do wytworzenia kompletności świata przedstawionego, do tego bez względu na to, gdzie akurat rozgrywa się dana scena.

Tym oto albumem dobiegło końca fantastyczne wręcz przedsięwzięcie. Do tego dosłownie i w przenośni. Nie nadużywając emfazy, wprost trzeba stwierdzić, że „Kajtek i Koko w kosmosie” to ścisła czołówka najważniejszych osiągnięć rodzimego komiksu. Stąd przynajmniej w przypadku piszącego te słowa trudno tonować entuzjazm w sytuacji, gdy kolorowa edycja tej opowieści doczekała się wreszcie urzeczywistnienia. Zwłaszcza że po raz pierwszy zapowiedziano ją w zamierzchłym przecież sierpniu 1991 r. (kto nie wierzy, niech w wolnej chwili sięgnie po opublikowany wówczas album „Pojedynek z Abrą”). Sęk w tym, że apetyt na ogół rośnie w miarę jedzenia i w analogicznej formule chciałoby się ujrzeć także kolejne perypetie Kajtka, Koka, a okazjonalnie także Profesora Kosmosika. Bez względu na to, czy do tego dojdzie, już teraz wypada pogratulować wydawnictwu Egmont podjęcia się tego pracochłonnego zadania w kontekście „Kajtka i Koko w kosmosie” i doprowadzenia do jego szczęśliwego finału. 

 

Tytuł: „Kajtek i Koko w kosmosie” tom 7: „Bogini moczarów”

  • Scenariusz i rysunki: Janusz Christa
  • Kolory: Janusz Christa i Arkadiusz Salamoński
  • Ilustracje na okładkach: Cẻsar Ferioli
  • Wydawca: Egmont Polska
  • Data publikacji: 2 grudnia 2020 r.
  • Oprawa: miękka
  • Format: 21,5 x 28,5 cm
  • Druk: kolor
  • Papier: kredowy
  • Liczba stron: 96
  • Cena: 39,99 zł 

Zawartość niniejszego albumu opublikowano pierwotnie w dzienniku „Wieczór Wybrzeża” w roku 1972. 

Dziękujemy wydawnictwu Egmont za udostępnienie komiksu do recenzji.

Galeria


comments powered by Disqus