„Kajtek i Koko w kosmosie” tom 6: „Dwór Apodyktusa” - recenzja

Autor: Przemysław Mazur Redaktor: Motyl

Dodane: 10-09-2020 22:43 ()


Chciałoby się rzec „(…) niemal jak Kajko i Kokosz!”. A to z tego względu, że otoczenie, w którym tym razem umieszczono bohaterów „najdłuższego polskiego komiksu” jako żywo wzbudza skojarzenia z przygodami dzielnych Wojów Mirmiła. Oto bowiem, miast zaawansowanych technologii m.in. Orionidów, tytułowy dwór Apodyktusa to niejako zapowiedź tego, w czym fani twórczości Janusza Christy mieli już niebawem zasmakować w opowieściach takich jak „Złote prosię” (szerzej znanej jako „Złoty puchar”) oraz „Szranki i konkury”.

Znać bowiem, że wspomniany mistrz już przymierzał się do zastąpienia załogantów parowca „Kakaryka” ich odległymi przodkami. Co prawda domagający się kontynuowania kosmicznej peregrynacji Kajtka i Koka czytelnicy wymusili nań odsunięcie tych planów na bliżej nieokreślony czas (notabene „…w kosmosie” pierwotnie liczyć sobie miało „zaledwie” 200 epizodów). Niemniej wzorowana na średniowiecznej kultura materialna m.in. tytułowego dworu Apodyktusa z dzisiejszej perspektywy nie pozostawia pod tym względem cienia wątpliwości. Tym sposobem astronauci z przypadku niejako przetarli szlak dla Kajka i Kokosza. Stąd skojarzenia z dobrze znanym wielbicielom talentu Christy albumem „Na wczasach” można śmiało uznać za uzasadnione. Choćby z tego względu, że oprócz pierwowzoru Czarnych Trójkątów i Zbójcerzy mamy tu także do czynienia z odpowiednikami piratów z Jomsborga. Nie zabrakło zatem sekwencji pełnych napięcia, po raz kolejny wymuszających na protagonistach wykazanie się ponadprzeciętną zaradnością. Wszak zgodnie ze wspomnieniami na jego temat mistrz Janusz „(…) lubił zaskakiwać i sprawiało mu to frajdę, gdy się to sprawdzało”. Równocześnie trudno wyobrazić sobie by w przejawach jego twórczości mogło zabraknąć celnego humoru. Przyznać trzeba, że jak zawsze tej jakości jest tu mnóstwo. I – co więcej – nic a nic nie straciła ona na swojej pierwotnej „silę rażenia”. Warto też nadmienić, że swoista prefiguracja Milusia, za którą wypada uznać towarzyszącego bohaterom tej opowieści robota „BX-27” sprawdziła się niezgorzej niż rzeczony smok. Do tego stopnia, że owo rozgadane urządzenie z pełnym przekonaniem można uznać za maskotkę tej opowieści.

W kontekście jakości rysunków mistrza Janusza wypada jedynie powtórzyć zawarte w refleksjach o poprzednich albumach pochwały i hołdy. Wszak w tym przypadku mamy do czynienia z efektem pracy autora dojrzałego i w pełni ukształtowanego. Stąd z miejsca widoczna staranność w komponowaniu zawartości poszczególnych kadrów, przekonujące projekty postaci oraz wszelkich „rekwizytów” składających się na „miejscowy” świat przedstawiony. Ponadto jak zwykle uznanie należy się Arkadiuszowi Salamońskiemu, który dopełnił pracę niezapomnianego klasyka nie tylko trafnie dobraną kolorystyką, ale także wcześniej wykonanym (tj. na etapie przygotowywania czarno-białych edycji zbiorczych) dostosowaniem materiału źródłowego z „Wieczoru Wybrzeża” do standardów współczesnej poligrafii.

 

Tytuł: „Kajtek i Koko w kosmosie” tom 6: „Dwór Apodyktusa”

  • Scenariusz i rysunki: Janusz Christa
  • Kolory: Janusz Christa i Arkadiusz Salamoński
  • Ilustracje na okładkach: Cẻsar Ferioli
  • Wydawca: Egmont Polska
  • Data publikacji: 12 sierpnia 2020 r. 
  • Oprawa: miękka
  • Format: 21,5 x 28,5 cm
  • Druk: kolor
  • Papier: kredowy
  • Liczba stron: 96
  • Cena: 39,99 zł 

Zawartość niniejszego albumu opublikowano pierwotnie w dzienniku „Wieczór Wybrzeża” w latach 1971-1972 r.

Dziękujemy wydawnictwu Egmont za udostępnienie komiksu do recenzji.

Galeria


comments powered by Disqus