„Avengers” tom 4: „I Wojna Kanga” - recenzja

Autor: Paweł Ciołkiewicz Redaktor: Motyl

Dodane: 22-02-2020 22:31 ()


Zdarzenia z przeszłości mają konsekwencje dla teraźniejszości i przyszłości. To banalne stwierdzenie stanowi oś narracyjną zdarzeń opisanych w czwartym tomie serii „Avengers 2.0”. Nie chodzi tu tylko o konsekwencje kolejnej wojny domowej, która podzieliła superbohaterów i znów zmieniła skład drużyny Mścicieli. Vision wściekł się na Kanga za to, że ten posłużył się nim przeciwko Avengers i postanowił wykorzystać przeciwko niemu jego własną broń. Przeniósł się mianowicie w przeszłość i wykradł małego Kangusia z kołyski. Co chciał mu zrobić, nie wiadomo do końca. Okazało się jednak, że nie z Kangiem takie numery.

Kang wspólnie z jakąś wersją siebie z przeszłości sponiewierali teraz Visiona, żeby dowiedzieć się, gdzie ukrył dziecko, czyli niemowlęcą wersję Kanga. Na szczęście na ratunek syntezoidowi przybywają nowi Avengers. Choć udaje im się odeprzeć atak Kanga i Szkarłatnego Centuriona, to tak naprawdę przypieczętowali tylko swój los. Kang wspólnie z Kangiem z przeszłości postanawiają bowiem zastosować patent Visiona. Przenoszą się do przeszłości i porywają z niemowlęcych łóżeczek kilka bobasów. Domyślacie się pewnie, o kogo chodzi. Przyszłość aktualnych Mścicieli nagle stanęła pod dużym znakiem zapytania.

Scenariusz Marka Waida aż roi się od paradoksów czasowych, które sprawiają, że komiks nie jest zbyt łatwą lekturą. Chyba że podczas czytania damy sobie spokój z szukaniem w nim sensu i będziemy bawić się gnającą na złamanie karku akcją i slapstickowymi gagami, którymi scenarzysta przyozdobił swoją opowieść. Taka strategia jest chyba jedyną sensowną odpowiedzią na nawał absurdów – zamierzonych i niezamierzonych – jakie atakują nas z każdą kolejną planszą. Wprawdzie nie można odmówić Markowi Waidowi pieczołowitości w konstruowaniu narracji, ale trudno jest jednak uważnie podążać za nim, by wszystkie te fajerwerki i misterne rozwiązania narracyjne zrozumieć i docenić. Na szczęście autor potrafi od czasu do czasu rozładować nieco atmosferę mniej lub bardziej udanymi żartami. Zazwyczaj opowiada je oczywiście Spider-Man.

Trudno natomiast mieć jakiekolwiek zastrzeżenia do warstwy graficznej. Rysunki czy raczej małe obrazy Mike’a del Mundo są po prostu olśniewające. Akwarelowa stylistyka, obłędne kolory, efektowne kompozycje sprawiają, że plansze ogląda się z prawdziwą przyjemnością. Co więcej, doskonale komponują się one z utrzymanymi w podobnej stylistyce grafikami Alexa Rossa. Na deser dostajemy jeszcze kilka alternatywnych okładek serii. Bez wątpienia oko przykuwają dzieła Alexa Maleeva i Juliana Totino Tedesco.

Czytając tylko serię pisaną przez Marka Waida, można wprawdzie odnieść wrażenie, że część wątków z „II Wojny Domowej” nam umyka, ale nie stanowi to wielkiego problemu podczas lektury. Mamy tu w gruncie rzeczy zamkniętą opowieść, która może funkcjonować niezależnie od kreowanych przez Briana Michaela Bendisa zdarzeń. Wystarczy garść informacji o tym, kto odszedł z drużyny, a kto w niej pozostał i już można wyruszać w podróż. Starcie nowych Avengerów z Kangiem na pewno spodoba się szczególnie tym fanom Marvela, którzy cenią sobie zwariowane historie o podróżach w czasie generujące nowe rzeczywistości i alternatywne wersje bohaterów. Album bez wątpienia docenią również miłośnicy akwarelowych rysunków.

 

Tytuł: „Avengers” tom 4: „I Wojna Kanga”

  • Tytuł oryginalny: Avengers Unleashed Vol. 1: Kang War One
  • Scenariusz: Mark Waid
  • Rysunki: Mike del Mundo
  • Tłumaczenie: Marek Starosta
  • Wydawca: Egmont
  • Data polskiego wydania: 22.01.2020 r.
  • Wydawca oryginału: Marvel Comics
  • Objętość: 144 stron
  • Format 165x255 mm
  • Oprawa: miękka ze skrzydełkami
  • Papier: kredowy
  • Druk: kolorowy
  • Cena: 39,99 zł

Dziękujemy wydawnictwu Egmont za udostępnienie komiksu do recenzji.

Galeria


comments powered by Disqus