„KM/H” - recenzja druga
Dodane: 30-11-2019 17:52 ()
Fajnie czasem sięgnąć po zamkniętą historię nieobarczoną dziesiątkami lat splątanych wątków i opowieści oraz setkami mniej lub bardziej istotnych bohaterów. Po narrację, która niezależnie od poziomu swojej komplikacji zamyka się w obrębie kilku zeszytów, oferując wstęp, rozwinięcie i zakończenie, które nie wymaga czekania na kontynuację. Po Odrodzonej i Kick-Assie Mark Millar serwuje mi po raz kolejny fabularny kąsek na raz.
KM/H to w gruncie rzeczy prosta historia opowiedziana w sposób, który wymaga od czytelnika nieco więcej uwagi. Rok 1986, w zasadzie znikąd pojawia się pierwszy nadczłowiek na świecie. Po czym znika z powierzchni Ziemi, pozostawiając władze w osłupieniu. Rok 2014, za kraty więzienia trafia Roscoe Rodriguez, początkujący diler marzący o zbudowaniu własnego, legalnego imperium finansowego. W więzieniu zażywa przypadkiem środek, który odmienia jego życie – obdarzony mocą nadludzkiej szybkości ucieka z więzienia, oferując smak niezwykłych zdolności swojej dziewczynie Rosie oraz najbliższemu przyjacielowi Chevy'emu. Mając dość tabletek na tydzień wychowani na marginesie społeczeństwa i pozbawieni perspektyw młodzi ludzie zachłystują się możliwościami, rozpoczynając serię szalonych przygód. Ich ambicje zostają jednak szybko skonfrontowane z rzeczywistością, a niezwykłe zdolności stają się pretekstem do rozwiązania wielu nad wyraz przyziemnych problemów i katalizatorem nader ludzkich słabości.
Dzieło Millara to przyjemna, choć momentami naiwna lektura. Tempo opowieści, zgodnie z mocami bohaterów, pędzi na złamanie karku i w zasadzie ze strony na stronę dowiadujemy się czegoś nowego o protagonistach i ich adwersarzach. Tu i ówdzie fabuła komplikuje się w nieprzewidziany sposób, a całość prowadzi do trzymającego w napięciu finału i zaskakującego fabularnego zwrotu. Opowieść ma świetną strukturę, a po lekturze okazuje się, że każdy wątek, ba, wręcz każdy kadr ma swoje uzasadnienie i autorzy nie zmarnowali choćby centymetra kwadratowego komiksowej planszy. Każdy kadr i każdy dialog służą pchnięciu fabuły, rozwojowi bohaterów, uzasadnieniu toku, jakim toczy się akcja lub przygotowaniu czytelnika na finał. Dawno nie czytałem komiksu o tak przyjemnie skonstruowanej fabule, która przykuwa uwagę i oferuje satysfakcjonujący finał.
Za oprawę graficzną albumu odpowiedzialny jest brytyjski artysta Duncan Fegredo. KM/H stawia na relatywnie realistyczny styl, który dobrze pasuje do w gruncie rzeczy przyziemnej historii. Kadry nakreślone konturówką w sam raz dopasowaną do ogólnego graficznego stylu nie są ani zbyt kreskówkowe, ani nader realistyczne, są pełne szczegółów, dzięki czemu przedstawiony na kartach komiksu świat nabiera wyrazistości i życia. Rysownik świetnie operuje też wizualną narracją umiejętnie i przekonująco przedstawiając akcję toczącą się poza zwykłym, ludzkim postrzeganiem czasu. Wielokrotnie powielając te same postaci w obrębie jednego kadru, w prosty i czytelny sposób obrazuje nadludzką szybkość bohaterów. Kolorystyka publikacji również stawia na realizm i choć oferuje nam wiele kolorów, to stroni od przesycenia barw i utrzymuję stonowany poziom.
KM/H to bardzo przyjemna lektura w sam raz na zimowy wieczór. Intrygująca i wartka akcja oraz ciekawi i bardzo ludzcy bohaterowie przykuwają uwagę, a komiks chłonie się organicznie strona po stronie dzięki bardzo dobrze poprowadzonej narracji. Oprawa graficzna bardzo dobrze oddaje dynamikę akcji i ekspresję protagonistów, a dzięki realistycznemu stylowi pełnemu detali cieszy oko. Zdecydowanie polecam wszystkim szukającym ciekawej i dobrze opowiedzianej oraz zilustrowanej historii do połknięcia na raz.
Tytuł: „KM/H”
- Scenariusz: Mark Millar
- Rysunki: Duncan Fegredo
- Tłumaczenie: Marek Starosta
- Wydawca: Mucha Comics
- Data polskiego wydania: 07.2018 r.
- Objętość: 136 stron
- Format: 180X275 mm
- Oprawa: twarda
- Druk: kolorowy
- Cena: 55 zł
Dziękujemy wydawnictwu Mucha Comics za udostępnienie egzemplarza do recenzji.
Galeria
comments powered by Disqus