„Był sobie pies 2” - recenzja
Dodane: 05-10-2019 21:43 ()
Pies – szef powrócił, co może nieco dziwić, bo przecież pierwsza część serii w reżyserii Lasse Hallströma wielkiej furory nie zrobiła. Jednak obraz z 2017 r. pozostawił po sobie dobre wrażenie jako kino familijne zrobione z pomysłem i sympatycznym psiakiem, który po śmierci, już w nowym ciele, wraca do swojego pana. Motyw reinkarnacji, miłości człowieka i zwierzęcia wraca również w drugiej części. Tym razem jednak Ethan nie jest głównym bohaterem filmu, a Bailey ma całkiem nowe zadanie.
Jak pamiętamy, z pierwszej odsłony Bailey po latach odnalazł swego pana, teraz obaj znajdują się już w jesieni swojego życia. Na farmie pojawił się nowym lokator, a jest nim wnuczka Ethana i Hannah. Gloria - matka CJ nie jest przyzwyczajona do wiejskiej egzystencji, więc przy pierwszej nadarzającej się okazji – spięcia z teściami – pakuje manatki i wyrusza do miasta. Zadaje tym samym ogromny ból dziadkom CJ, którzy pragnęli jedynie zaopiekować się małą, widząc, że jej matka ma inne plany i nie zawsze radzi sobie ze wszystkim obowiązkami. Toteż gdy Bailey po raz kolejny opuszcza ziemski padół, otrzymuje nową misję od Ethana. Ma strzec CJ, gdziekolwiek dziewczyna się znajdzie. I tak też się staje, przypadkowo, acz z wielkim ambarasem Bailey trafia pod strzechy młodej dziewczyny tym razem jako… suka Molly. Strzeże swojej pani i towarzyszy jej w trudach dojrzewania, gdy CJ nie może liczyć na swoją matkę, a nie każda życiowa decyzja okazuje się trafna. Molly to nie jedyna inkarnacja psa-szefa, a kolejne w mniej lub bardziej intensywny sposób odciskają piętno na losach CJ.
Był sobie pies 2 udanie kontynuuje wątki pierwszej odsłony, przenosząc ciężar opowieści z farmy Ethana do miasta i skupiając się na młodej bohaterce. Zabieg ten wydaje się naturalny, bo niewiele więcej można było opowiedzieć, zostawiając psiaka pośród wiejskiego anturażu. Kolejne inkarnacje czworonożnego bohatera podobnie jak w jedynce są źródłem humoru, z kolei pożegnania Baileya ponownie wyciskają łzy i skłaniają do refleksji. Twórcy czynią z nich koło zamachowe fabuły, która skupia się na niespełnionej karierze CJ i jej życiowej tułaczce z dala od rodziny. Dominuje zatem dość pesymistyczny nastrój, biorąc pod uwagę wątek z psimi wykrywaczami nowotworów, wydaje się, że twórcy skręcili nawet za bardzo w dość poważną tematykę jak na kino familijne. Nie zmienia to jednak faktu, że perypetie CJ i jej kolejnych czworonogów śledzi się z uwagę, wiedząc, że ten swoisty krąg życia Baileya w końcu doprowadzi go do farmy Ethana, analogicznie jak poprzednie.
To spora sztuka z przeżutego już pomysłu wykrzesać jeszcze odrobinę pary, ubrać w ładne szatki i sprzedać ponownie widzowi. I choć Był sobie pies 2 pod względem wpływów okazał się słabszy od poprzednika, to wciąż jest to kino na solidnym poziomie z sympatycznym psim bohaterem i udanymi kreacjami aktorskimi. Nie zawodzi Dennis Quaid – ekranowy weteran, ale również Kathryn Prescott (Polaroid) radzi sobie niezgorzej (ciekawostką jest, że różnica wieku aktorek grających Glorię i CJ - czyli matkę i córkę, wynosi raptem pięć lat). Zmiana nastąpiła natomiast w roli Hannah, Marg Helgenberger zastąpiła zmarłą Peggy Lipton.
W obrazie Gail Mancuso nie brakuje wzruszeń, humoru, przygody oraz słodko-gorzkiej puenty. Życie nie jest usłane różami, ale jeśli ma się oddanego kompana, to można przez nie przejść, pokonując wiele przeciwności losu. I co najważniejsze, odnaleźć to, na czym nam najbardziej zależy. Nawet po latach. Był sobie pies 2 niesie ze sobą pozytywny i krzepiący przekaz.
Ocena: 6/10
Tytuł: „Był sobie pies 2”
Reżyseria: Gail Mancuso
Scenariusz: W. Bruce Cameron, Cathryn Michon, Maya Forbes, Wallace Wolodarsky
Obsada:
- Josh Gad
- Dennis Quaid
- Kathryn Prescott
- Marg Helgenberger
- Betty Gilpin
- Henry Lau
- Abby Ryder Fortson
Muzyka: Mychael Danna
Muzyka: Mark Isham
Zdjęcia: Rogier Stoffers
Montaż: Robert Komatsu
Scenografia: Stephen Arndt
Kostiumy: Patricia J. Henderson
Czas trwania: 109 minut
comments powered by Disqus