„Był sobie pies” - recenzja

Autor: Marcin Andrys Redaktor: Motyl

Dodane: 02-03-2017 09:12 ()


Czasem mówi się, że ktoś ma pieskie życie. Takie stwierdzenie ma jednak mocno pejoratywne znaczenie i ma niewiele wspólnego ze szczęściem. Jednak prawdziwe pieskie życie, czyli niecodzienny żywot naszych czworonogów może być całkiem inny niż popularna maksyma często nadużywana w celu podkreślenia swojej niedoli.

W filmie Lasse Hallström to właśnie poczciwy psiak gra pierwsze skrzypce. Bailey to nietypowy zwierzak, bo wraz z końcem swojego żywota powraca ponownie tylko w ciele psa innego gatunku. Teraz trafia do domu młodego Ethana i ta para jest nierozłączna. Codzienne nawyki, pyszne przekąski czy wspólne zabawy. Bailey nie mógłby mieć lepiej. Jednak jak w każdym życiu pojawiają się nieoczekiwane zwroty i przykre rozstania. Tak dzieje się, gdy Ethan wyjeżdża i musi zostawić psa. A Bailey nie jest w stanie przeżyć tego pożegnania. Wraca więc w kolejnej inkarnacji jako pies policyjny. Później pomaga potrzebującej kobiecie znosić smutki życia, by zapewnić jej szczęśliwą rodzinę. Jednakże poszukując jakiegoś schematu w tej swoistej cyrkulacji dusz – z psiaka do psiaka – Bailey pragnie jeszcze raz zobaczyć Ethana i pomóc również swemu dawnemu panu. Ethan nie ma problemu z rozpoznaniem swego dawnego druha psa – szefa, a Bailey ponownie przynosi miłość do domu dojrzałego już mężczyzny.

Był sobie pies jest ekranizacją powieści W. Bruce'a Camerona, której podjął się mający w swoim dorobku kilka psich produkcji Lasse Hallström. To dzięki wprawnemu oku reżysera ten familijny obraz na żywo porusza, mając coś w sobie z ekranowych okruchów życia. Bo to nie jest opowieść o Ethanie – który pozostaje ważnym ogniwem fabuły – a o psim podróżniku, który na tym łez padole ma konkretne zadanie do wykonania i powraca, a jego podróż nie ma końca. Tak dużo miłości, którą dają mu ludzie, Bailey odwzajemnia ją po dwakroć silniej. W produkcji nie brakuje wzruszeń, scen przygnębiających i wyciskających łzy, ale zawsze możemy liczyć na szczęśliwe zakończenie i oczywiście masę humoru z uwagi na narracyjne wstawki Baileya (w polskie wersji językowej za psiaka odpowiada Marcin Dorociński) i różnice w postrzeganiu otaczającego nas świata przez czworonoga i jego pana.

Bez wątpienia seans filmu Był sobie pies minie wam z przyjemnością, a może nawet zastanowicie się nad tym, co myślą wasze czworonogi. Dzieło Lasse Hallströma to pogodny, niezwykle ciepły film każący zastanowić się nam nad naszą krótką, acz intensywną egzystencją. Nawet jeśli naukę mamy czerpać z żywota pewnego sympatycznego psa.

Ocena: 7/10

Tytuł: „Był sobie pies”

Reżyseria: Lasse Hallström

Scenariusz: W. Bruce Cameron, Cathryn Michon, Maya Forbes, Wallace Wolodarsky, Audrey Wells

Obsada:

  • Josh Gad
  • Dennis Quaid
  • Peggy Lipton
  • Bryce Gheisar
  • K.J. Apa
  • Juliet Rylance
  • Luke Kirby
  • Gabrielle Rose
  • Michael Bofshever
  • Britt Robertson

Muzyka: Rachel Portman

Zdjęcia: Terry Stacey

Montaż: Robert Leighton

Scenografia: Craig Sandells

Kostiumy: Shay Cunliffe

Czas trwania: 100 minut

Dziękujemy Cinema City za udostępnienie filmu do recenzji.


comments powered by Disqus