„Azyl” - recenzja wydania DVD
Dodane: 01-09-2019 11:28 ()
Warszawski Ogród Zoologiczny. Na pierwszy rzut oka jedno z wielu miejsc na turystycznej mapie Warszawy. Miejsce rodzinnych spotkań, zarówno w czasach II Rzeczpospolitej, jak i dziś. Zastanawialiście się jednak, co tam się działo w trakcie II wojny światowej i jaką tajemnicę kryje znajdująca się na terenie warszawskiego ZOO willa Pod Zwariowaną Gwiazdą?
To wszystko zdradza Azyl, film Niki Caro bazujący na powieści Diane Ackerman, która z kolei przy pisaniu opowieści o Żydach ukrywanych w warszawskim ZOO, inspirowała się prawdziwymi wydarzeniami opisanymi w Ludziach i zwierzętach - wspomnieniach Antoniny Żabińskiej, żony przedwojennego dyrektora warszawskiego ZOO. W 1965 roku ona i jej mąż Jan zostali uhonorowani tytułem Sprawiedliwy wśród Narodów Świata przez izraelski Instytut Yad Vashem (o czym możemy przeczytać w filmowym postscriptum). Historia, która się stała kanwą książki Ackerman, a później filmu jest tak niezwykła, że trudno uwierzyć, że wydarzyła się naprawdę. Aż dziw, że dopiero teraz została sfilmowana.
Akcja Azylu rozpoczyna się w 1939 r. Roku wojny, która w ciągu kilku lat pochłonie miliony ludzkich istnień, wiele miast i państw doprowadzi do ruiny, a na kartach historii zapisze się jako II wojna światowa, (której 80 rocznica wybuchu przypada dziś). Wśród tego wojennego zamętu i niemieckiej okupacji, przedwojenni opiekunowie warszawskiego ZOO, dyrektorstwo Żabińscy próbują ratować swoje ukochane zwierzęta oraz własne człowieczeństwo i godność. W tych nieludzkich czasach oboje z narażeniem życia swojego i najbliższych tuż pod nosem niemieckich żołnierzy, przemycają i ukrywają na terenie całego kompleksu warszawskiego Ogrodu Zoologicznego, jak też w swoim domu - willi, która z czasem dostanie miano Pod Zwariowaną Gwiazdą grupę Żydów z warszawskiego getta.
Azyl to kolejny film po Zoo rozgrywający się w czasie II wojny światowej z ogrodem zoologicznym jako istotnym elementem fabularnym. Obie produkcje łączy świetnie pokazanie jak okrutne mogą być działania wojenne dla niewinnych i nieświadomych niczego zwierząt (w Azylu jest to o tyle boleśniejsze, bo pokazane zostało jak najcenniejsze okazy zwierząt, stają się łupem wojennym III Rzeszy). W brytyjskiej produkcji familijnej jest to koło napędowe całości, w Azylu istotny, ale tylko jeden z elementów filmu. Dzieło Niki Caro skupia się bardziej na ludziach, a szczególnie na historii małżeństwa Żabińskich i ich ratowania Żydów z warszawskiego getta. Jednak nie tylko ratowaniu ich ciała, ale też dusz i umysłów, szczególnie dzieci, które niejednokrotnie były świadkami lub ofiarami okupantów.
Jeśli spodziewacie się krwi i rzezi, to możecie być bardzo rozczarowani. Scenariusz to prosta fabuła, która momentami miała ciekawe poboczne wątki (jak relacja Heck-Antonina-Jan), które umiejętnie poprowadzone mógłby o wiele lepiej ukazać zarówno samych bohaterów, jak i pobudki ich działania. Tak się jednak nie stało. Szkoda, bo był potencjał w tym. Reżyserka unika pokazywania dużej ilości przemocy i grozy wojny, chcąc uczynić z terytorium Żabińskich, gdzie dzieje się lwia część akcji Azylu miejsce będące swoistym schronieniem, gdzie wojna i jej najgorsze oblicza nie mają wstępu. Bajkową enklawą będącą wytchnieniem dla straumatyzowanych ludzi, przypominających zaszczute zwierzęta. Oazą dla każdego, kto tego potrzebuje, bez względu czy jest zwierzęciem, czy homo sapiens. Taka koncepcja nie każdemu się spodoba. Choć większość scen jest poprawna, to wyjątkowo na plus wybijają się dwie: rozmowa Antoniny z dziewczynką przywiezioną przez Jana z getta oraz bardzo subtelna, ale mocna scena sugerująca likwidację warszawskiego getta.
Na duże uznanie zasługuje pieczołowite przygotowanie historyczne i dostosowanie do epoki zarówno rekwizytów jak też kostiumów i scenografii. Na plus warto odczytać wspomnienie o ważnych postaciach (m.in. Janusz Korczak) i wydarzeniach (Powstanie Warszawskie). No i skorzystanie z żywych zwierząt też robi duże wrażenie (no cóż, jednak żywy zwierzak to nie to samo co wygenerowany w CGI, o czym mogli przekonać się ci, którzy widzieli najnowszego Króla Lwa).
Tyle z rzeczy pozytywnych. To, co najbardziej uwiera to postaci rozrysowane ręką Angeli Workman. Są mocno papierowe. Nie wiem, czy to wina wspomnianej już scenarzystki, czy raczej materiału, na jakim się opierała, pisząc scenariusz, czyli książki pani Ackerman. Nie rozumiem też czemu, to właśnie Antoninę uczyniono główną bohaterką. Przecież małżonkowie w równym stopniu zajmowali się akcją ratowania Żydów. W filmie Jan Żabiński, mąż Antoniny, został umniejszony do postaci mocno drugoplanowej i co gorsza, umieszczono go w kliszy gburowatego, zgorzkniałego zazdrosnego męża. Wracając do samej Antoniny, choć grająca ją Jessica Chastain (To: Rozdział II, Gra o wszystko) nieźle wczuwa się w swoją bohaterkę, niewiele może poradzić. Wszystkiemu winne są nieścisłości w budowie jej postaci, które momentami doprowadzają widza do irytacji. Nie zawsze dobrze jest ukazany czynnik przyczynowo-skutkowy postępowania postaci a co gorsza filmowa Antonina nijak ma się do tej prawdziwej.
Od strony muzycznej to bardzo spokojny, wręcz momentami zaskakująco baśniowy soundtrack. Idealnie komponuje się z koncepcją reżyserki i umiejętnie stanowi dobre tło do opowiadanej opowieści, bardzo rzadko wychodząc na pierwszy plan. W sumie robi to tylko raz przy utworze Burning the Ghetto, gdzie dostajemy zarówno mocne skrzypce, jak i niepokojące dźwięki, uzupełnione dziewczęcym śpiewem wykonującym żydowską pieśń wykonywaną tradycyjnie z okazji święta Seder. To wszystko buduje całą scenę, którą widzimy na ekranie i jej wydźwięk. Ponoć to ulubiony utwór kompozytora z tej ścieżki dźwiękowej, czyli Harry’ego Gregson-Williamsa (Opowieści z Narnii: Lew, Czarownica i stara szafa, Marsjanin). Przyznam się, że mój też. Jeszcze podoba mi się otwierające muzyczną całość trochę familijno-baśniowe Warsaw Zoo, 1939, które jak się słyszy po raz pierwszy, to ma się poczucie lekkiej dezorientacji, bo jednak bardziej pasuje do klimatów bardziej przypisanych dla produkcji sygnowanych mianem rodzinnych niż do filmu niejako wojennego będącego kolejną opowieścią o Holocauście. Jednak idealnie przygotowuje nas na to, co nas będzie czekać podczas oglądania i klimat całego filmu.
Jeśli chodzi o wydanie DVD, to po odpaleniu płyty mamy do czynienia z reklamówką studia Paramount i trailerem Book of Henry. Jednak to, co najważniejsze to są dodatki Azylu, z których można dowiedzieć się wiele interesujących faktów: zarówno tych dotyczących powstawania filmu (np. kulisach pracy kostiumologów czy scenografów), jak też o samych Żabińskich, których historia stała się bazą dla ekranowego Azylu.
Warto zwrócić uwagę na przetłumaczenie angielskiego tytułu filmu z The Zookeeper’s Wife na Azyl. Dla niektórych polskich widzów to tłumaczenie może być niezrozumiałe, choć dla mnie jakoś, nie jest jakieś bardzo złe. Co do polskiej wersji językowej, którą dostaliśmy na płycie DVD, mamy do wyboru polskie napisy i o dziwo polski dubbing. I tym razem wyjątkowo (bo zazwyczaj stawiam i polecam w produkcjach aktorskich napisy lub lektora) lepiej, żebyście postawili na dubbing. Wynika to z dwóch faktów: odpadnie wam dysonans między angielskimi aktorami mówiącymi z polskim akcentem, gdzie drugi plan i statyści mówią po polsku (wiem, reżyserka miała dobre chęci i chciała jak najbardziej wejść w realia, ale tego naprawdę kiepsko się słucha) i mamy tym razem dobry, aktorski polski dubbing. Naprawdę dobrze się tego słucha i nie ma jakiś większych zgrzytów, jak to czasem ma miejsce przy dubbingowaniu filmów, które nie są animacjami. Ewa Prus jako polski głos Antoniny jest bardzo dobra. Reszta aktorskiej ekipy również.
To, co nie powinniście pominąć, to materiały dodatkowe. Choć są trzy, to warto je zobaczyć. Składają się na nie sceny usunięte, materiał z planu Azylu (gdzie można dowiedzieć się m.in.że dopiero 8 lat od nabycia praw do ekranizacji powieści Ackerman, można było rozpocząć prace nad filmem, przy którym nie zastosowano żadnej obróbki komputerowej i jakie sztuczki stosowano, aby zwierzęta zagrały daną scenę tak, jak wymyśliła to scenarzystka oraz wiele innych ciekawostek) i materiał o rodzinie Żabińskich, w którym występują dzieci Jana i Antoniny, opowiadające o swoich rodzicach i ich działaniach podczas wojny mających na celu ratowanie Żydów. W materiałach usuniętych zaś dostajemy m.in. alternatywną wersję sceny ze skunksem Panchem (ostatecznie całkowicie zmieniona), jak też sceny, które nie weszły, ale wyjaśniają pewne rzeczy z filmu (chociażby kolor włosów matki Róży). W sumie dostajemy sześć scen usuniętych, więc sporą ilość materiału filmowego do przejrzenia. I wszystko z polskimi napisami.
Mam mieszane uczucia co do tej produkcji. Z jednej strony cieszy mnie, że ktoś w końcu zdobył się na to, by opowiedzieć historię tego niezwykłego „rezerwatu człowieczeństwa”, którym w obliczu II wojny światowej i trwającego Holocaustu było warszawskie ZOO. Jednak oglądając Azyl, ma się nieodparte wrażenie, że dążąc do tego, aby opowieść o Żabińskich zobaczyło jak najwięcej osób, twórcy za bardzo poszli na daleko idący kompromis. Na czym cierpi historia, bo czuć wielki niedosyt po tym, co dostaliśmy w ostatecznym rozrachunku. Jednak mimo wszystko Azylowi nie można odmówić, iż przybliżył światu parę niezwykłych Polaków, od których możemy nauczyć się empatii, odwagi i bycia człowiekiem nawet w najmroczniejszych czasach. I to cenna lekcja dla każdego z nas. Niezależnie od wieku czy języka.
Ocena: 6/10
Tytuł: „Azyl”
Reżyseria: Niki Caro
Scenariusz: Angela Workman
Obsada:
- Jessica Chastain
- Johan Heldenbergh
- Daniel Brühl
- Timothy Radford
- Efrat Dor
- Iddo Goldberg
- Shira Haas
- Michael McElhatton
Muzyka: Harry Gregson-Williams
Zdjęcia: Andrij Parekh
Montaż: David Coulson
Scenografia: Jan Kalous
Kostiumy: Bina Daigeler
Czas trwania: 127 minut
Dziękujemy dystrybutorowi Filmostrada za udostępnienie egzemplarza do recenzji.
comments powered by Disqus