„Marsjanin” - recenzja

Autor: Marcin Andrys Redaktor: Raven

Dodane: 02-10-2015 06:41 ()


Wyobraźcie sobie, że jesteście jednym z członków załogi badającej Marsa. Coś idzie nie tak i następuje ewakuacja ekspedycji. Na czerwonej planecie pozostaje jednak jeden członek załogi. Reszta odlatuje przeświadczona, że ich kolega nie przeżył. Mark cudem ocalał i został pierwszym rozbitkiem na Marsie. Teraz przyjdzie mu stoczyć walkę o przetrwanie w nieznanym i surowym środowisku z zapasami jedzenia i powietrza na wyczerpaniu. Czy uda mu się przetrwać na tym niegościnnym globie, aż do przylotu misji ratunkowej?

Marsjanin powstał na podstawie debiutu Andy'ego Weira, książki, która pierwotnie trafiła do internetu, a po entuzjastycznym przyjęciu zdecydowano się ją opublikować na papierze. Już wtedy włodarze z Hollywood widzieli w tej historii potencjał na sfilmowanie i nie zastanawiali się długo. Misję przeniesienia na ekran niecodziennych przypadków Marka Watneya podjął się Ridley Scott i w przeciwieństwie do Prometeusza nie zawiódł.

Książka Weira jest specyficzna, trudna do bezpośredniej ekranizacji. Przypomina dziennik pokładowy w tym przypadku pamiętnik bohatera i jego codzienne monotonne zmagania z piętrzącymi się problemami niedoboru surowców, kaprysami pogody na Marsie i chwiejnym samopoczuciu. Dla Marka Mars nie jawi się jako ekscytujące miejsce, bo wielce prawdopodobne jest, że stanie się jego grobem. Bezludna planeta i jeden rozbitek, który zażarcie nie chce odpuścić i wybiera nierówną walkę o przetrwanie. Ma wszystko doskonale zaplanowane, co trzeba zrobić, by pozyskać jedzenie, tlen, dać znak życia i dotrzeć do miejsca ewakuacji. Niby proste rzeczy, ale w tym nieznanym i nieprzychylnym środowisku urastające do miana poważnego wyzwania.



Literacki pierwowzór zasadza się na emocjach targających bohaterem, jego nieustępliwości, ale i chwilach zwątpienia. Sam na obcej planecie, bez żadnego wsparcia i perspektyw na ratunek. Trzeba być silnym psychicznie, bu nie zwariować i nie zrobić nic głupiego. Dlatego też historia Marka rozbitka ukazana została z odpowiednim humorem. Nie są to jednak nachalne żarty, a wręcz sytuacje wynikłe z jego niecodziennego położenia. Niejednokrotnie można wyczuć nastrój lęku wynikający z przytłaczającej samotności.

Duża w tym zasługa głównego bohatera tego kosmicznego teatru. Matt Damon uprawdopodobnił wszelkie rozterki i uczucia postaci uwięzionej na Marsie, a oczekującej na pomoc, która może nie zdążyć. Kuriozum tej sytuacji jest ogromne, ale trzeba uczciwie przyznać, że aktor daje tu popis umiejętność, bezbłędnie kreśląc portret astronauty stąpającego po cienkim lodzie poczytalności, a jednocześnie wciągającego się w rolę pioniera na obcej planecie. Scott, nawet jeśli zmienia poszczególne elementy zaczerpnięte z powieści i pozostawia ekranizację dość wierną pierwowzorowi. Pewne uproszczenia wynikają właśnie ze specyficznej narracji. Pozostałe elementy fabuły to już zasługa Damona, który znalazł więź z widzem. Kibicujemy poczynaniom Marka, a nie nudzimy się, patrząc na monotonię jego walki o byt. Pomysłowość i nieustępliwość podnoszą na duchy, dają więcej siły, niż można to sobie wyobrazić. 



W Marsjaninie wszystko wydaje się wiarygodne, na wyciągnięcie ręki. Na szczęście obyło się bez technologicznego bełkotu, a całość została utrzymana w rozrywkowym tonie. Tak jak książka okazała się niemałym hitem, tak film Scotta może powtórzyć ten wyczyn. Ambitna rozrywka podszyta solidnym wątkiem science fiction i ekranowym survivalem. Czegóż chcieć więcej?

Ocena: 7/10

Tytuł: „Marsjanin”

Reżyseria:  Ridley Scott

Scenariusz:

Obsada:

  • Matt Damon
  • Ki Hong Lee
  • Giancarlo Esposito
  • Aidan Gillen
  • Thomas Brodie-Sangster
  • Barry Pepper
  • Lili Taylor
  • Kaya Scodelario
  • Rosa Salazar
  • Nathalie Emmanuel

Muzyka: John Paesano

Zdjęcia: Gyula Pados

Montaż: Dan Zimmerman

Scenograf: Kelly Berry

Kostiumy: Sanja Milkovic Hays

Czas trwania 132 minut

 Dziękujemy Cinema City za udostępnienie filmu do recenzji. 


comments powered by Disqus