„Avengers”: „Koniec gry” - recenzja druga
Dodane: 27-04-2019 13:55 ()
Doczekaliśmy się – najnowsza odsłona Mścicieli trafiła do kin, Marvel jest już w końcówce trzeciej „filmowej” fazy. W ciągu ostatniej dekady widzowie zapoznali się z wieloma postaciami, grupami, a także światami i wymiarami. Zrobienie dobrego filmu to nie lada wyzwanie, a tutaj należało jeszcze domknąć historię rozpoczętą w Infinity War, ale przede wszystkim godnie zamknąć całą sagę. W tekście nawiążę do poprzednich filmów MCU, natomiast nie musicie się obawiać spoilerów do samego Endgame.
Już po raz trzeci Marvel świadomie wprowadza zmyłki w zwiastunie do filmu. Początkowo byłem mocno napalony na Endgame, ale po zwiastunach naszła mnie smutna refleksja, że ten pompowany latami balonik może pęknąć ze zwykłym syknięciem, zamiast głośnego BUM! Trzy godziny w kinie? Połowa filmu na planowanie, jak pokonać Szalonego Tytana, który już skompletował kolekcję kamieni, tymczasem zastępy herosów zostały mocno uszczuplone. To jest bardzo trudny punkt wyjścia dla historii. Ile mam czekać, aż ktoś zaserwuje Thanosowi podbródkowy? Cały ciężar fabuły spocznie na barkach Kapitan Marvel? Co bracia Russo zaplanowali? Czy podołają?
Absolutnie nic nie przygotowało mnie na fabułę w takiej postaci, w jakiej została mi zaserwowana. Historię poskładano naprawdę w ciekawy sposób, wykorzystano cały potencjał drzemiący w postaciach, w zapowiedziach wplecionych w poprzednie filmy z uniwersum, a nawet z samego stanu rzeczy. Połowa żywych istot została po prostu wymazana. Jeszcze przed seansem analizowałem z kolegą, że to losowe pół na pół miało przecież skrajne efekty. Oryginalnemu składowi Mścicieli w sumie się upiekło, Strażnicy Galaktyki z kolei oberwali bardzo mocno. To samo tyczy się przecież zwykłych ludzi. Thanos po swoim zwycięstwie zniknął w portalu. Zniszczenia, których dokonał, dopiero wychodzą na światło dzienne. Klimat filmu na początku jest wręcz postapokaliptyczny. Wszystkie plany zawiodły, starania na nic się zdały. Infinity War było pierwszym filmem w serii, w którym bohaterowie nie uratowali świata w ostatniej chwili. Dla osób, które jeszcze nie widziały Endgame, ten element może brzmieć jak kilkanaście minut nudy. Zapewniam was, że wszystko w tym filmie ma swoje miejsce. Marvel rzadko uderza w naprawdę poważne tony, według mnie w takim Age of Ultron tak średnio im się to udało. Tym razem twórcy wracają do szczytowej formy, w swojej „kategorii wagowej”, Endgame jest w czołówce i podejrzewam, że długo w niej pozostanie.
Gdy Tony Stark nagrywa wiadomość dla Pepper (widzieliśmy to już w trailerze), dopiero w kinie odniosłem wrażenie, że po części zwraca się on do widza (jako taka personifikacja Marvela). Komiksy ukazują się od dekad i musiały one przejść wiele zmian, gdy stare formuły przestały się sprawdzać. Według mnie Marvel świetnie rozplanował całą serię i zwieńczył ją doskonałym zakończeniem. Formula filmów także musi się zmienić, I to jest jedna z rzeczy, którą sygnalizuje się w filmie. Jeszcze nie raz wybiorę się do kina, ale to już będzie zupełnie co innego (swoja droga jestem ciekaw, jakim zagrożeniom herosi stawią czoła teraz. Szalony Tytan wysoko ustawił poprzeczkę).
Bohaterowie raz jeszcze stają w szeregu. Szansa na wygraną jeszcze nigdy nie była tak mała, a poza tym zniszczeń poczynionych przez Thanosa i tak nie da się do końca odwrócić. Herosi robią to, co herosi zwykli robić – napędzani iskierką nadziei oraz determinacją (a czasami desperacją) ruszają pomścić poległych. Jak już wspomniałem, fabuła bardzo mnie zaskoczyła – jej konstrukcja wiele elementów stawia na głowie, ale – o dziwo – wszystko działa. Znalazło się miejsce na przygotowania (to nie jest walka, którą wygra się tylko siłą mięśni), na humor, na refleksje i – oczywiście – na epicką bitwę. Twórcy filmu zabierają widza w podróż sentymentalna, na różne sposoby pokazując drogę, jaką przebyli bohaterowie, by znaleźć się w tym konkretnym miejscu. Z jednej strony jest to nienachalnie umieszczone streszczenie dla tych, którzy nie czuli potrzeby oglądania każdego filmu Marvela. Jeżeli zaś chodzi o fanów, jest to z jednej strony ukłon a z drugiej swego rodzaju nagroda. Uważny widz znajdzie w tym filmie wiele nawiązań. Jeżeli chodzi o inne moje przemyślenia, to zastanawiałem się, dlaczego tylko ziemscy (w większości) herosi wydają się jedyną siłą, która przeciwstawiła się Thanosowi, a także (jak chyba każdy fan), gdzie była Carol Danvers przez wszystkie te lata. Czego więcej można oczekiwać?
Nie każdy z bohaterów dostaje dużo „czasu antenowego”, ale bylem w pełni zadowolony z większych ról, które dostali tacy bohaterowie jak choćby Nebula czy War Machine. Choć film jest naprawdę długi, w ogóle tego nie odczułem. Nie zawodzą moi ulubieńcy – „piękny królik” Rocket Raccon oraz Thor (ta kreacja po prostu mnie powaliła – to trzeba zobaczyć). Inni herosi – jak Hulk czy Hawkeye – przechodzą znaczne metamorfozy. Zarówno ich prezentacja, jak i wytłumaczenie powodów owych zmian są w pełni zadowalające. Wszystko, co widzimy na ekranie to fikcja, a jednak wiele scen chwyta za serce. Widzowie jednak zżyli się z postaciami, na pierwszego Iron Mana poszedłem z żoną do kina lata temu, w międzyczasie na świecie pojawiły się nasze dzieci (oczywiście mocno zainteresowane superbohaterami jak Batman czy Avengers). To nie są tylko filmy, to jest jakaś część mojego życia.
Z chęcią wybrałbym się na film raz jeszcze, zostawiając sobie nową, solową odsłonę przygód Pajęczaka na deser. Jeżeli jeszcze nie jesteście pewni, czy pójść do kina – rezerwujcie bilety jak najszybciej, zanim „internety” zdradzą wam zbyt wiele detali bez kontekstu. Cały „hype” na ten film to nie jest efekty (tylko) szeroko zakrojonej kampanii. To jest po prostu świetny film o superbohaterach.
Ocena: 10/10
Tytuł: Avengers: Koniec gry
Reżyseria: Anthony Russo, Joe Russo
Scenariusz: Stephen McFeely, Christopher Markus
Obsada:
- Chris Evans
- Scarlett Johansson
- Josh Brolin
- Anthony Mackie
- Robert Downey Jr.
- Katherine Langford
- Emma Fuhrmann
- Sebastian Stan
- Chadwick Boseman
- Don Cheadle
- Elizabeth Olsen
- Chris Pratt
- Zoe Saldana
- Vin Diesel
- Bradley Cooper
- Dave Bautista
- Karen Gillan
- Pom Klementieff
- Tom Holland
- Chris Hemsworth
- Tom Hiddleston
- Benedict Cumberbatch
- Letitia Wright
- Danai Gurira
- Gwyneth Paltrow
- Brie Larson
- Mark Ruffalo
- John Slattery
- Tilda Swinton
- Jon Favreau
- Hayley Atwell
- Winston Duke
- Benedict Wong
- William Hurt
Muzyka: Alan Silvestri
Zdjęcia: Trent Opaloch
Montaż: Jeffrey Ford, Matthew Schmidt
Scenografia: Leslie Pope
Kostiumy: Judianna Makovsky
Czas trwania: 181 minut
comments powered by Disqus