„Avengers”: „Koniec gry” - recenzja
Dodane: 25-04-2019 19:59 ()
Marvelowi znowu się udało. A właściwie, co miałoby się nie udać, gdy przepis na sukces został już dawno opracowany, a wystarczyło trzymać się planu, dokładnie jak bohaterowie najnowszej odsłony Avengers pragnący nie tyle zemścić się na Thanosie, ile w jakiś sposób cofnąć skutki jego zbrodniczej zachcianki.
Bracia Russo nie tylko wprowadzili gatunek superbohaterski na poziom do tej pory niespotykany, ale również pokazali, że mnogość postaci nie jest tutaj żadnym problemem. Mało tego, nawet w tak kulminacyjnym momencie dla całego filmowego uniwersum Marvela, wciąż z łatwością bawią się konwencją, a jednocześnie umieją odmienić oblicze bohaterów, którzy dotąd wydawali się nienaruszonymi ikonami. Trzygodzinne widowisko to majstersztyk, który z jednej strony doprowadza do ostatecznego starcia z Thanosem i jego armią – co tu dużo kryć – najbardziej spektakularnej sekwencji walki, jaka powstała w kinie superbohaterskim, ale nie tylko, z drugiej zagłębia się w prywatne dramaty trzonu drużyny, która miała być ostatnią linią obrony dla ludzkości. Przeciwwagą dla kosmicznego zagrożenia, które od dawna chodziło po głowie inicjatora tej inicjatywy - Nicka Fury'ego. Zwanej krótko Avengers.
O fabule Końca gry można powiedzieć tylko tyle, że dotyka każdej dotychczasowej płaszczyzny, większości istotnych wątków, które pojawiły się od czasu pojawienia się Iron Mana w 2008 r. Wiadomo było, że musi dojść do spektakularnej akcji, niemożliwego wręcz planu, by dorwać Thanosa. Początek tej ostatniej przygody jest niezwykle emocjonujący dla jednego z kluczowych bohaterów tego widowiska, a później - w iście ekspresowym tempie – twórcy pokazują wielką odwagę, by rozpocząć misję przywrócenia stany rzeczy sprzed finału Wojny bez granic.
I w tych planowaniach oraz knowaniach garstki ocalałych jest niebywała emocjonalna moc. Przez dekadę drużyna Mścicieli docierała się, wspierała, rozpadała, jej liderów różniły poglądy, ale też niezbyt popularne decyzje. Wszystkie te przeciwności, obawy o siebie i bliskich zostały pokazane z należytym pietyzmem i udanie uprawdopodobnione. Kino spod znaku superhero braci Russo nie idzie na skróty. Nawet jeśli chodzi o te najbardziej fundamentalne emocje - przeżywanie straty, chęć zemsty i obwinianie za porażkę - to nie są one pokazane po łebkach czy nieporadnie. W obliczu niesamowitego wyzwania każda z postaci zmaga się z własną słabością i traumą. Dlatego też Najwięksi Ziemscy Herosi są tak bardzo ludzcy, daleko im do bogów, a swoimi przyziemnymi problemami i radzeniem sobie z nimi zaskarbiają sympatię widza. Tempo akcji nie zostaje w żadnym momencie naruszone, a rozmowy między postaciami ocierające się o tematy egzystencjalne niejednokrotnie są istotniejsze niż sekwencje batalistyczne.
Dla podkreślenia wszystkich tych emocji, jak i jedenastu lat pracy nad MCU bracia Russo zabierają widza w nieco nostalgiczną podróż, bo przypominają wiele scen i sytuacji, które dobrze pamiętamy, ale pokazują je z innej perspektywy, wzbogacając o typowy dla marvelowskich produkcji humor. A niektóre z nich reinterpretują w kapitalny sposób. To przepis na sukces na kompleksowe domknięcie tej historii, z jednoznacznym podkreśleniem, że wiele etapów podróży miało istotne znaczenie, nie tylko w kształtowaniu osobności każdej z głównych postaci, ale także finałowego rozdania. To rzadka umiejętność wśród współczesnych twórców kina przekuwanie nawiązań i odniesień w pełnoprawną fabułę z zaskakującymi elementami. Koniec gry nie tylko jest mokrym snem dla każdego fana komiksów Marvela – dziełem dopracowanym w każdym detalu - oddającym hołd nie tylko poprzednim obrazom, ale przede wszystkim komiksowemu medium. Nie brakuje tu odniesień do komiksowego uniwersum z jednoczesnym wskazaniem, że olbrzymie batalie rozgrywające się na kartach ulubionych serii, mogą znaleźć fantastyczne odniesienie na dużym ekranie. To właśnie jest siła niniejszej produkcji, że z jednej strony czerpie pomysły z prostych, nastawionych na rozrywkę komiksowych tytułów, aby oblec je emocjonalną aurą, która na trzy godziny zespawa widza z fotelem i nie pozwoli mu spojrzeć na zegarek.
W Końcu gry każdy trybik tej sprawnie naoliwionej machiny jest istotny. Począwszy od naprostowania relacji między Capem a Starkiem, a na niewielkich niuansach tej swoistej „akcji ratunkowej” skończywszy. Na produkcji Marvel Studios będzie się dobrze bawił zarówno widz, który nie poznał jeszcze arkanów ekranowego uniwersum – dla niego będzie to wyśmienita rozrywka połączona z elementami komediowymi i dramatycznym zakończeniem – jak również fan tego uniwersum znający wiele scen od podszewki i czerpiący ogromną radość z każdego nawiązania, mrugnięcia okiem twórców czy przemyconego między scenami żarciku. Dlatego też dzieło braci Russo trudno nazwać inaczej niż majstersztykiem. Można mieć różne opinie na temat wybrania akcji ratunkowej i jej ewentualnych reperkusji, ale należy zauważyć, że spójność tego dzieła w przeważającej mierze została zachowana. Jeśli nawet gdzieś wyłapiemy jakąś nieścisłość, to należy pamiętać, że to tylko kino rozrywkowe skrojone pod masowego widza, nakręcone z wielkim zaangażowaniem i pasją, a przede wszystkim dające widzowi masę niezapomnianych wrażeń i - co najważniejsze - wzruszeń. Bo łezka w oku zakręci się nie raz i nie dwa.
Koniec gry to godny finał pewnej historii, ostatni przystanek wspaniałej przygody, a także okazja do dokonania zmian w najbardziej widowiskowym kinowym uniwersum wszech czasów. Marvel dobrnął do punktu, w którym pojawia się pytanie: co dalej? Nie sposób teraz na nie odpowiedzieć, ale można snuć domysły. Dzieło braci Russo to najlepsze, co mogło przytrafić się ekranowemu gatunkowi superbohaterskiemu. Poprzeczka została powieszona na tyle wysoko, że potencjalnym kontynuatorom tej spektakularnej wizji będzie trudno ją przeskoczyć.
Ocena: 10/10
Tytuł: Avengers: Koniec gry
Reżyseria: Anthony Russo, Joe Russo
Scenariusz: Stephen McFeely, Christopher Markus
Obsada:
- Chris Evans
- Scarlett Johansson
- Josh Brolin
- Anthony Mackie
- Robert Downey Jr.
- Katherine Langford
- Emma Fuhrmann
- Sebastian Stan
- Chadwick Boseman
- Don Cheadle
- Elizabeth Olsen
- Chris Pratt
- Zoe Saldana
- Vin Diesel
- Bradley Cooper
- Dave Bautista
- Karen Gillan
- Pom Klementieff
- Tom Holland
- Chris Hemsworth
- Tom Hiddleston
- Benedict Cumberbatch
- Letitia Wright
- Danai Gurira
- Gwyneth Paltrow
- Brie Larson
- Mark Ruffalo
- John Slattery
- Tilda Swinton
- Jon Favreau
- Hayley Atwell
- Winston Duke
- Benedict Wong
- William Hurt
Muzyka: Alan Silvestri
Zdjęcia: Trent Opaloch
Montaż: Jeffrey Ford, Matthew Schmidt
Scenografia: Leslie Pope
Kostiumy: Judianna Makovsky
Czas trwania: 181 minut
Dziękujemy Cinema City za udostępnienie filmu do recenzji.
comments powered by Disqus