„Synowie El Topo” tom 1: „Kain” - recenzja

Autor: Przemysław Mazur Redaktor: Motyl

Dodane: 07-03-2018 21:51 ()


Na fali zmian obyczajowych i społecznych forsowanych w toku lat 60. XX wieku wytworzyło się zapotrzebowanie na przejawy kultury popularnej naznaczone ideologią neomarksistowską. Chętnych do odnalezienia się w roli „cenionych wirtuozów wolnego od burżuazyjno-mieszczańskich naleciałości kina” było aż nazbyt wielu i stąd nazwiska większości z nich przepadły w dziejowym wirze niepamięci. Nieliczni wybrańcy losu (czy może ściślej: możnych sponsorów) tacy jak Jean-Luc Godard, Michelangelo Antonioni czy Roger Vadim do dziś dnia funkcjonują na marginesie świadomości wielbicieli X Muzy, mimo że ich niegdyś szumnie lansowane produkcje w zdecydowanej większości nie przetrwały próby czasu. 

Podobnie rzec się ma z cenionym w niektórych środowiskach „El Topo”, obrazem powstałym na fali wzmiankowanych przemian i poszukiwań nowych form komunikacji z widzem przepoczwarzonym według prawideł lewicowej quasi-dogmatyki. To właśnie za sprawą tego filmu szerszej publiczności dał się poznać Alejandro Jodorowsky, potomek rosyjskich Żydów, którzy w poszukiwaniu szczęścia i grosiwa trafili dosłownie na drugi koniec świata, do południowoamerykańskiego Chile. Co prawda wśród koneserów osobliwych przedsięwzięć filmowych również i on nadal ma grono zagorzałych fanów. Nie da się jednak ukryć, że faktycznej sławy i chwały przysporzył on sobie niejako wypadkową głównego nurtu swojej twórczej aktywności, tj. na komiksowej niwie. Całkowicie zresztą zasłużenie, bo w odróżnieniu od większości jego wielkoekranowych propozycji tytuły takie jak „Incal” czy perypetie Metabarona wciąż są wznawiane, a niektóre z nich doczekały się wręcz statusu klasyka europejskiego komiksu. Takiej rangi nie „dosłużyli” się jeszcze „Synowie El Topo”, seria stanowiąca przedłużenie wspominanego filmu, zwłaszcza że pierwsza jej odsłona trafiła do obiegu niecałe dwa lata temu. Nie zmienia to faktu, że jest to tytuł, któremu z całą pewnością warto poświęcić baczniejszą uwagę.

Po pierwsze ze względu na udział w tej inicjatywie José Ladrönna, plastyka, z którym Jodorowsky miał sposobność współpracować przy brawurowo przezeń zilustrowanym „Final Incal”. Ów scenarzysta nie kryje zachwytu wobec umiejętności oraz talentu tego artysty (czemu zresztą dał wyraz w krótkim wprowadzeniu do niniejszego albumu) i już tylko pobieżne rozpoznanie warstwy plastycznej „Synów El Topo” pozwala podzielać entuzjazm chilijskiego twórcy. O ile we wspomnianym zwieńczeniu perypetii Johna Difoola Ladrönn z pełną premedytacją wpisywał się w realia kreowane „odziedziczone” po poprzednich współtwórcach uniwersum Incala (zachowując przy tym artystyczną tożsamość), o tyle w kontynuacji „Kreta” ograniczały go jedynie umowne ramy świata przedstawionego filmu. Mógł on zatem dać upust swojej wyobraźni, balansując na pograniczu realizmu i osobliwie onirycznej umowności. Quasi-rzeczywistość wzbudzająca skojarzenia z północnymi obszarami Meksyku to tylko punkt „startowy”, który posłużył do poszerzenia horyzontu postrzegania realiów zaprezentowanych przez Jodorowsky’ego w „El Topo”. Przy czym można zaryzykować twierdzenie, że w pracach Ladrönna, starannie wykadrowanych i momentami wręcz cyzelowanych, znać nieczęsto spotykaną syntezę realistycznej precyzji z pełną trafnie uchwyconych emocji wrażeniowością. Toteż nawet w przypadku niepowodzenia projektu w sferze fabularnej ów album godzien byłby czytelniczego zainteresowania choćby ze względu na – nie bójmy się tego słowa – zjawiskowe ilustracje w wykonaniu rzeczonego wirtuoza kreski i plamy.

Jak się jednak okazuje, także narracja prowadzona przez Jodorowsky’ego spełnia warunki, by uznać ten utwór za udany również pod tym względem. Owszem znać, że ów autor znowu porusza się w obrębie typowych dlań wątków i motywów zaczerpniętych z Tarota i raczej niezbyt wysublimowanej (by nie rzec, że momentami wręcz jarmarcznej) odmiany ezoteryki. Stąd obsesja autora na tle przyciągającego się (i zantagonizowanego zarazem) dualizmu reprezentowanego przez synów El Topo – eksponowanego w tym albumie Kaina oraz zapewne wyczekującego większego występu w kolejnym albumie Abla. Konotacje biblijne tej opowieści są zatem z łatwością uchwytne; podobnie zresztą jak skłonność autora do synkretyzmu oraz antyklerykalizmu nie wolnego od wpływów wersji tej ideologii wdrażanej przez latynoamerykańskie reżimy co najmniej od czasów działalności Simona Bolivara. Wszystko to składa się na w swojej klasie oryginalną, acz niejednorodną „mieszaninę” motywów, w której zasadniczą rolę odgrywa synkretyczny kult El Topo oraz kolejne etapy inicjacyjne Kaina. „Boski androgyn”, ów „Plugawy Graal” mniej lub bardziej utajnionych stowarzyszeń dążących do obalenia tradycyjnego porządku rzeczy (a co za tym idzie także charakterystycznych dlań kodów kulturowych) jest zatem obecny także w tym utworze Jodorowsky’ego, niepoprawnego dziecka epoki, w której osiągnął on mentalną dojrzałość. Tęsknota za bliżej nieskonkretyzowaną „Nową Erą”, wolną od pęt notorycznie przezeń wyszydzanego katolicyzmu, dążenie do przepoczwarzenia się w byt nadrzędny, „oświeconą nadistotę” autonomiczną wobec całokształtu stworzenia – wszystkie te elementy suflowane przez wspomnianego m.in. w „Technokapłanach” i „Królewskiej krwi” odnajdujemy także w „Synach El Topo”.

Czy te okoliczności oznaczają, że Jodorowsky jest twórcą wtórnym, niepotrafiącym wyzwolić się z ideologicznych ram, w które wkomponował się w czasach swej młodości? Poniekąd wypada odpowiedzieć twierdząco, ale tylko do pewnego stopnia. Niewątpliwy talent tego twórcy sprawia bowiem, że sygnowane przezeń utwory przyswaja się bez zażenowania, a miast tego z zaintrygowaniem. Tym samym uchronił się on przed popadnięciem w przesadny hermetyzm, by nie rzec, że wręcz grafomanię. Nadal jest on władny generować niepokojącą atmosferę, zwulgaryzowaną odmianę realizmu magicznego, nie wolną od znamion metafizycznego lęku. Dlatego wszystkim tym, którzy w komiksowym medium doszukują się takiej właśnie nastrojowości, wypada polecić ten tytuł z pełnym przekonaniem.

 

Tytuł: „Synowie El Topo” tom 1: „Kain”

  • Tytuł oryginału:  „Les fils d’El Topo 1 – Caïn”
  • Scenariusz: Alejandro Jodorowsky
  • Rysunki: José Ladrönn
  • Kolory: José Ladrönn i Hugo Sebastian Facio
  • Tłumaczenie z języka francuskiego: Andrzej Luniak
  • Wydawca wersji oryginalnej: Glénat
  • Wydawca wersji polskiej: Scream Comics
  • Data publikacji wersji oryginalnej: 8 czerwca 2016 r.
  • Data publikacji wersji polskiej: 18 listopada 2017 r.
  • Oprawa: twarda
  • Format: 24 x 32 
  • Druk: kolor
  • Papier: kredowy
  • Liczba stron: 64
  • Cena: 49,99 zł

Dziękujemy wydawnictwu Scream Comics za udostępnienie komiksu do recenzji.

Galeria


comments powered by Disqus