„Legion. Kroniki” - recenzja

Autor: Paweł Ciołkiewicz Redaktor: Motyl

Dodane: 28-11-2017 18:02 ()


„Legion. Kroniki” to przepięknie narysowany i skłaniający do refleksji prequel „Jam jest Legion”. Choć scenariusze do obu stanowiących całość komiksów napisał ten sam autor, trudno o dwie bardziej różniące się od siebie historie. Stworzony wspólnie z Johnem Cassadayem „Jam jest legion” to przede wszystkim pełna akcji, a zarazem misterna i wielowątkowa intryga sensacyjno-szpiegowska rozgrywająca się w scenerii drugiej wojny światowej, natomiast „Legion. Kroniki” jest nastrojową, chwilami nawet nieco poetycką, choć jednocześnie niepozbawioną elementów grozy opowieścią o tęsknocie, samotności, miłości, nienawiści, umieraniu i nieśmiertelności. To, co łączy obie historie, to fakt, że można je czytać wielokrotnie, za każdym razem odnajdując w nich coś nowego.

Akcja komiksu rozgrywa się w trzech epokach, w których obserwujemy różne, pośmiertne wcielenia Vlada Draculi Tepesa oraz jego młodszego brata Radu. Swoją wędrówkę przez wieki okrutny hospodar wołoski rozpoczyna już w dniu swojej śmierci – 14 grudnia 1476 roku. Selim Bej, gwałtowny dowódca straży zwycięskiego sułtana, daje się wciągnąć w zasadzkę, w wyniku której Vlad, wykorzystując swoją krew, przejmuje nad nim kontrolę. Od tego momentu będzie podróżował przez czas i przestrzeń, przełamując niejednokrotnie barierę płci oraz doświadczając uczuć, które dotąd były dla niego nieosiągalne. Choć ta niezwykła podróż stała się możliwa dzięki wielu różnym osobom, to w tej opowieści główne role odgrywają trzy, bardzo różniące się od siebie postacie.

Jedną z nich jest piękna Gabriella de la Fuente. Poznajemy ją 9 marca 1521 roku, gdy na pokładzie targanego burzą galeonu przybywa do wybrzeży Ameryki Południowej. Ma tu poślubić słynnego konkwistadora Hernana Torresa i dać mu upragnionego syna. Jednak na przeszkodzie w realizacji tej „transakcji” staje nieślubny syn jej przyszłego męża – Martin. Drugim wcieleniem Vlada jest kapitan napoleońskich huzarów, dzielny Armand Malachi. Poznajemy go 27 listopada 1812 roku – w dniu klęski Napoleona pod Berezyną. Ambitny dowódca decyduje się zdezerterować z armii cesarza i wraz z oddziałem oddanych żołnierzy rozpoczyna podróż w góry Wołoszczyzny. I wreszcie Victor Douglas Thorpe – młody, samolubny prawnik, uzależniony od hazardu, zadłużony i pozbawiony widoków na przyszłość człowiek, którego jedynym atutem są chyba tylko inicjały. Pod koniec kwietnia 1887 r. dostaje on tyleż zaskakującą, co atrakcyjną propozycję od lorda Byrona Cavendisha – najbogatszego człowieka imperium.

W tle tej niezwykłej peregrynacji obserwujemy nie mniej burzliwe losy jego brata – Radu. Młodszy z rodzeństwa pokonuje czas w inny sposób. O ile Vlad wybiera zawsze wyraziste osobowości, które pozostawiają zawsze ślad w jego tożsamości, o tyle Radu zatraca się w świadomości zbiorowej. Obserwujemy, jak stopniowo rozwija w sobie umiejętność wcielania się w większe zbiorowości i ich kontrolowania, która później stanie się podstawą nazistowskiego projektu Legion. Co więcej, w wielu sytuacjach, by przetrwać musi korzystać nawet ze zwierząt – szczury czy wilki po skosztowaniu jego krwi niejednokrotnie stawały się jego armią.

„Legion. Kroniki” to komiks stanowiący doskonałe uzupełnienie „Jam jest Legion”. Można powiedzieć, że są to dwie strony tego samego medalu – akcja, sensacja i intryga zawarte w „Jam jest legion” znajdują doskonałe dopełnienie w uczuciowości i poetyckości „Kronik”. Trwająca przez wieki konfrontacja dwóch demonicznych braci zyskuje w tym komiksie zupełnie nowe oblicze. Vlad i Radu stają się złożonymi i skomplikowanymi postaciami odnajdującymi sens istnienia we wzajemnej rywalizacji. W komiksie rysowanym przez Johna Cassadaya nie mieliśmy okazji poznać szczegółowo ich charakterów, motywacji i uczuć, tu natomiast Fabien Nury nadrabia te zaległości, konstruując dwie skrajnie różne, wielowymiarowe osobowości. Vlada popycha do działania żądza buntu oraz chęć przeciwstawiania się normom i zasadom, Radu natomiast czerpie siłę z dążenia do zemsty.

Interesująca jest również konstrukcja narracyjna komiksu. Choć na całość składają się cztery osobne albumy, to Fabien Nury zrezygnował z chronologicznego rozwijania opowieści rozgrywającej się w różnych epokach i poszatkował fabułę, nieustannie przemieszczając się w czasie. Nie było to zadanie łatwe, bo taka konstrukcja wymagała od autora nieustannego pilnowania poszczególnych wątków i zsynchronizowania jednego finału rozgrywającego się jednocześnie w różnych płaszczyznach czasowych. Również od czytelnika wymaga to większej koncentracji i skupienia. Trzeba cały czas uważnie śledzić poszczególne linie narracyjne, szukając powiązań pomiędzy nimi. Można oczywiście czytać ten komiks inaczej – koncentrując się mianowicie na trzech chronologicznie uporządkowanych liniach narracyjnych. Warto zresztą poświęcić trochę czasu i choć raz przeczytać komiks właśnie w taki sposób, porządkując sobie przebieg i kolejność poszczególnych zdarzeń.

Każdy z trzech wątków różni się nie tylko specyfiką postaci i rytmem narracji, ale także oprawą graficzną, co zawdzięczamy kilku świetnym artystom biorącym udział w tym projekcie. Krótki prolog opisujący śmierć Vlada stworzył Mathieu Lauffray, znany choćby z rysunków do komiksu „Long John Silver”. Przygody pięknej Gabrielli zilustrował Mario Alberti, perypetie Armanda Malachiego narysował Zhang Xiaoyu, a losy Victora Douglasa Thorpe’a przedstawił Tirso. Trzeba też wspomnieć o udziale Erica Henninota, który odpowiada za sekwencje przedstawiające zmagania obu braci w formie walki toczącej się na wielkiej szachownicy. Każdy z tych autorów prezentuje własny, niepowtarzalny styl, wnosząc do opowieści coś niepowtarzalnego. Alberti, którego nieco nonszalancka kreska przywołuje skojarzenia z rysunkami Milo Manary – szczególnie wizerunki pięknych kobiet – przedstawia niezwykle sugestywny obraz południowoamerykańskiej dziczy, w której konkwistadorzy muszą stawiać czoła demonicznym tubylcom. Xiaoyu, którego malarska stylistyka najbardziej wyróżnia się w albumie, przedstawia oddziałujące na wyobraźnię i utrzymane w zimnych barwach rosyjskie pustkowia. Tirso roztacza natomiast efektowny obraz dziewiętnastowiecznego Londynu, wypełnionego nie tylko postaciami z wyższych sfer, ale także biedotą żyjącą na ulicach.

Gabriella de la Fuente, Armand Malachi i Victor Douglas Thorpe, trzy bardzo różniące się od siebie wcielenia Vlada Drakuli Tepesa, pozwalają dostrzec w nim nie tylko okrutnika wbijającego swoich wrogów na pal, jakiego znamy z legend, ale także wrażliwego (choć jest to wrażliwość głęboko skrywana) człowieka pełnego sprzecznych uczuć. Każda z tych osobowości staje się dla hospodara okazją do spojrzenia na świat z innej perspektywy i doświadczenia uczuć, jakich nigdy nie miał okazji poznać przed własną śmiercią. Okazuje się zatem, że miłość, honor, sprawiedliwość i uczciwość mogą przybierać różne formy, ale zawsze są źródłem wielu udręk i cierpienia. Vlad staje się tu niemal modelowym przykładem bohatera romantycznego – osamotniony, tęskniący za wciąż umykającym szczęściem.

Warto odnotować, że takie ocieplanie wizerunku Tepesa, nie jest wymysłem scenarzysty, ale ma swoje uzasadnienie w źródłach historycznych. Pomimo tego, że dominuje w nich obraz sadystycznego okrutnika, coraz częściej podkreśla się, że jest on rezultatem propagandy jego wrogów. Na przykład Bartłomiej Grzegorz Sala w wydanej w ubiegłym roku książce „W górach przeklętych” stwierdza, że wizerunek hospodara wołoskiego jako obłąkanego tyrana, to dzieło m.in. zwalczanych przez niego Sasów Siedmiogrodzkich, którzy już w latach 1463-1464 (gdy rozpoczęła się wieloletnia niewola Tepesa zdradzonego przez swoich rzekomych sojuszników) zaczęli opisywać dokonywane przez niego niewyobrażalne okrucieństwa. Gdy dla jednych był on w konsekwencji nieprzewidywalnym sadystą, dla innych pozostawał jednak surowym, lecz sprawiedliwym władcą, który zasłynął dzięki bezwzględnej postawie wobec ekspansji Imperium Osmańskiego na Bałkanach i w Europie Południowo-Wschodniej, a jego (wspomniane w komiksie) efektowne, choć okupione wieloma ofiarami zwycięstwo nad Mehmedem II Zdobywcą w roku 1462 jest uznawane za najważniejszy epizod w historii Rumunii.

Dziś trudno w opowieściach o Drakuli oddzielić fakty od mitów, ale jedno jest pewne – Vlad Drakula Tepes jest nie tylko jednym z bardziej interesujących bohaterów historycznych, ale także jedną z najczęściej eksploatowanych postaci współczesnej kultury popularnej. Okrutny sadysta czy surowy i sprawiedliwy władca? Dzielny i mądry wojownik niestrudzenie broniący chrześcijaństwa czy nieprzewidywalny i szalony okrutnik wbijający ludzi na pal? Smok czy diabeł? Do dziś nie da się jednoznacznie odpowiedzieć na te pytania. I właśnie w tej niejednoznaczności tkwi ogromny potencjał postaci spopularyzowanej przez Brama Stokera (który zresztą też pojawia się na planszach komiksu). Irlandzki pisarz nie tylko jako pierwszy uczynił z wołoskiego władcy wampira, ale też na stałe wprowadził go do kultury masowej. Od czasu publikacji jego powieści Drakula stał się bohaterem niezliczonych opowieści i filmów, urastając do rangi symbolu. Na tle różnych reinterpretacji przygód tej postaci dzieło Fabiena Nury’ego jest bez wątpienia oryginalne i interesujące. Francuski scenarzysta chyba jako pierwszy zaproponował sposób, w jaki Vlad i Radu są w stanie pokonywać barierę czasu, prowadząc ze sobą niekończącą się walkę wpływającą na losy świata. Dzięki temu obdarzył ich nową formą nieśmiertelności i wprowadził do naszych czasów.

 

Tytuł:Legion. Kroniki

  • Tytuł oryginału: Les chroniques de Légion
  • Scenariusz: Fabien Nury
  • Rysunki: Mathieu Lauffray, Mario Alberti, Zhang Xiaoyu, Tirso, Eric Henninot
  • Tłumaczenie: Jakub Syty
  • Wydawca: OMG! Wytwórnia Słowobrazu
  • Data polskiego wydania: 10.2017 r.
  • Objętość: 232 strony
  • Format: 220x295 mm
  • Oprawa: twarda
  • Papier: kredowy
  • Druk: kolorowy
  • Cena : 124 zł

Dziękujemy wydawnictwu OMG! Wytwórnia Słowobrazu</a

Galeria


comments powered by Disqus