„Wieczni Batman i Robin" tom 2 - recenzja
Dodane: 30-07-2017 17:15 ()
„Porządne, rozrywkowe czytadło” – takim mianem określiłem pierwszy tom „Wiecznych Batmana i Robina”. Niestety nie da się tego powiedzieć o drugiej, finałowej części serii. Zamiast ożywczej, porannej przebieżki, lektura przypomina wchodzenie po wyjątkowo długich schodach – im dalej, tym trudniej. To, co zastajemy u ich szczytu, nie wynagradza nam wspinaczki.
Zacznijmy od okładki. Teoretycznie powinna ona przedstawiać ona głównych graczy. Mamy tu: Batmana, który odgrywa rolę w retrospekcjach; prawdziwych głównych bohaterów komiksu, czyli Dicka, Jasona i Tima; niezwykle istotne dla fabuły Harper Row i Cassandrę Cain. I tu powinien być koniec. Z jakiś jednak przyczyn DC postanowiło wcisnąć tu też inne postaci. O ile Spoiler i Batgirl rzeczywiście coś robią, to Damian Wayne jest tu przysłowiowym kwiatkiem u kożucha – bo wypada pokazać wszystkich Robinów. Obecność Duke’a Thomasa dziwi najbardziej, bo pojawia się on na zaledwie sześciu kadrach (liczyłem) i wypowiada jedno zdanie. Jego miejsce powinni zająć Azrael (tego pana przedstawiać nie trzeba) i Midnighter, czyli – cytuję – „groźny Batman gej”. Technologia, której używa, jak i relacja z Dickiem i agencją Spyral bezpośrednio wywodzi się z udanej szpiegowsko-trykociarskiej serii „Grayson”. Lepszym wyborem byłaby okładka #22 niż finałowego zeszytu, na którą zdecydował się amerykański wydawca. Jest, jak jest, nie ma co się nad tym dłużej rozwodzić, bo są inne elementy zasługujące na ponarzekanie.
Scenarzyści ani na chwilę nie pozwalają zapomnieć czytelnikowi, że stawka jest wysoka. I oczywiście, jak w to komiksach superhero wiemy, że ostatecznie wszystko będzie dobrze (przynajmniej z grubsza), to tu w ogóle nie byłem w stanie odczuć wagi wydarzeń. Napięcie towarzyszące mi przy czytaniu pierwszego tomu nie zostało uwiarygodnione w jego kontynuacji. Wydany w tym samym czasie przez Egmont finał „Wojny Darkseida” wywarł na mnie zgoła odmienny wpływ i druga część eventu tylko podkreśliła efekt wow z jedynki.
Nie obeszła mnie geneza Matki i atak hord przeprogramowanych dzieci. Moja uwaga ogniskowała się wokół Harper i Cass – te poprowadzono bez zarzutu – oraz trzech eks-Robinów lub jak to określiła ich matka „kochanych zwichniętych urwisów”. Każdy ze scenarzystów konsekwentnie utrzymywał różnice pomiędzy dawnymi partnerami Batmana i pozwalał przemawiać im własnym głosem. Fakt, że nikt nie jest tu pisany out of character, nie ratuje historii, bo ta skupia się na pędzącej na złamanie karku akcji i złowieszczym planie dwuwymiarowego przeciwnika.
Pierwszy tom był w dużej mierze przeciętny pod względem graficznym. Poszczególni rysownicy prezentowali zbliżony, niewyróżniający się styl. Tym razem jest podobnie. Z tym że gorzej. Mimika niejeden raz jest pomijana, a wygląd postaci potrafi zmienić się nawet bez zmiany osoby, która ją rysuje. Palmę pierwszeństwa dzierży tu Dick Grayson, który potrafi wyglądać nawet o dziesięć lat starzej, a na jednym z kadrów ma twarz Azjaty (!). Twarz Matki cechuje się niezwykłą umiejętnością niekontrolowanego zaniku i pojawiania się zmarszczek. Zaznaczę tylko, że w komiksie nie pojawia się Clayface i wszystko to zasługa zaangażowanych w projekt artystów.
„Wieczni Batman i Robin” tom 2 to pozycja dla osób, które sięgną po „Detective Comics” z linii „Odrodzenie DC Comics” i warto dowiedzieć się, jak Cassandra i Azrael trafili z punktu A do punktu B. Obecna inkarnacja Cass od swojego debiutu na łamach tej serii (w „Nowym DC Comics”) pod piórem Tyniona nie przestaje pozytywnie zaskakiwać i powinna dość szybko zyskać grono oddanych fanów. Czy jednak warto przede wszystkim dla niej przedzierać się przez „Wiecznych…”? Tę decyzję pozostawiam już Wam i Waszym portfelom.
Tytuł: „Wieczni Batman i Robin" tom 2
- Scenariusz: Scott Snyder, James Tynion IV, Tim Seeley, Steve Orlando, Genevieve Valentine, Collin Kelly, Jackson Lanzing, Ed Brisson
- Rysunek: Tony S. Daniel, Paul Pelletier, Scot Eaton, Ronan Cliquet, Steve Pugh, Alvaro Martinez, Roge Antonio, Geraldo Borges, Fernando Blanco, Christian Duce, Javier Pina, Goran Sudzuka
- Tłumaczenie: Marek Starosta
- Wydawnictwo: Egmont
- Data publikacji: 5 lipca 2017 r.
- Wydawca oryginalny: DC Comics
- Rok wydania oryginału: 2016
- Liczba stron: 336
- Format: 170x260 mm
- Oprawa: twarda
- Papier: kredowy
- Druk: kolor
- Wydanie: I
- Cena: 99,99 zł
Dziękujemy wydawnictwu Egmont za udostępnienie komiksu do recenzji.
Galeria
comments powered by Disqus