„Jan Hardy. Niniwa” - recenzja

Autor: Paweł Ciołkiewicz Redaktor: Motyl

Dodane: 05-12-2016 13:56 ()


„Niniwa” to tytuł pierwszego zeszytu nowej serii z przygodami polskiego superbohatera Jana Hardego autorstwa Jakuba Kijuca. Po zdarzeniach opisanych w czterozeszytowej serii „Jan Hardy. Żołnierz Wyklęty” i kilku epizodach zamieszczonych w dwóch odcinkach opowieści „R.O.T.A. XXI” bohater powraca po długiej nieobecności. Spotykamy go, gdy ukryty na okręcie Robotników Ostatniej Godziny „Maryja” próbuje uciec od swojego przeznaczenia. Jednak trapiące załogę nieszczęścia w postaci sztormu i ataków mackowatych monstrów, skłaniają go do opuszczenia okrętu. Jan Hardy zdaje sobie bowiem sprawę z tego, że to on jest przyczyną tych kataklizmów. Wspólnie ze znanym z powyżej wspomnianej serii Iskrą, który tym razem występuje pod postacią czystej energii ukrytej w niezniszczalnej puszce z syntezatorem mowy, opuszcza okręt. Niestety w wyniku awarii samolotu spadają do morza i lądują w brzuchu ogromnego wieloryba. Po uwolnieniu docierają na brzeg, z którego widać tonące w chmurach industrialne budynki jakiegoś ogromnego i najwyraźniej zniszczonego miasta. Na jego murach można zauważyć tu i ówdzie znak ryby i napis „Niniwa”. Tu dopiero rozpoczną się przygody naszego bohatera, który trwa w postanowieniu odnalezienia zagubionej rodziny i uratowania skazanego na zagładę miasta. Zakończenie tego zeszytu jest bardziej niż intrygujące i zapowiada niemałe emocje.

Scenariusz zeszytu stanowi interesującą wariację na temat starotestamentowej „Księgi Jonasza”, czyli opowieści o proroku, który okazał Bogu nieposłuszeństwo. Bóg kazał Jonaszowi wyruszyć do Niniwy z misją nawoływania jej mieszkańców do zaprzestania niegodziwości i odpokutowania swych grzechów, gdyż tylko to może uratować ich przed srogą karą. Jonasz nie chciał jednak, żeby Bóg oszczędził to grzeszne miasto i próbował za wszelką cenę uchylić się od tego zadania. Zaokrętował się zatem na statku, który płynął w przeciwnym kierunku – do Tarszisz – i chciał po prostu uciec. Podczas rejsu rozpętała się jednak burza, której przyczyny Jonasz od razu się domyślił – to Bóg okazywał swój gniew z powodu nieposłuszeństwa. Powiedział zatem członkom załogi, że muszą wyrzucić go za burtę, bo tylko w ten sposób uratują siebie i statek. Kiedy marynarze postąpili zgodnie z jego słowami burza ucichła. Jonasz natomiast został połknięty przez wielką rybę, w której brzuchu spędził trzy dni i trzy noce. Dopiero żarliwa modlitwa – ta sama, którą w komiksie wypowiada Jan Hardy – i chęć wypełnienia misji doprowadziły do tego, że ryba wypluła Jonasza, a ten wyruszył do Niniwy, by zrealizować powierzone mu zadanie. Ta biblijna opowieść kończy się – jeśli można tak powiedzieć – happy endem. Mieszkańcy Niniwy okazują się zaskakująco podatni na proroctwa Jonasza przemierzającego miasto i nawołującego do nawrócenia. Widząc to Bóg, odstępuje od swojego zamiaru zniszczenia miasta. Jednak to, co raduje mieszkańców Niniwy, jest dla Jonasza powodem do czynienia Bogu wyrzutów. Prorok uważa bowiem, że ocalenie miasta było niewłaściwe.

Tu powstaje rzecz jasna pytanie, czy Jan Hardy będzie równie krytyczny i niechętny wobec świata, który ma ocalić. A może fakt, że najważniejsze jest dla niego jednak uratowanie rodziny, która przecież żyje z tym zdemoralizowanym świecie, sprawi, że wykona swoją misję z innym nastawieniem niż biblijny Jonasz. Co więcej, można zadać sobie pytanie, czy mieszkańcy tego „zniszczonego ideologiami świata” okażą się równie ulegli i skłonni do pokuty, jak mieszkańcy Niniwy. Raczej trudno w to wierzyć, ale właśnie dzięki temu ta historia zapowiada się naprawdę interesująco. Dodatkowym smaczkiem zaś jest to, że najwyraźniej dzieci Jana Hardego są uwikłane w problemy tego świata w sposób, który być może wymusi na nim jakieś kompromisy. Krótko mówiąc, zapowiada się interesująca walka o uratowanie zdemoralizowanego świata.

Pod względem graficznym komiks stanowi kontynuację tej stylistyki, którą znamy już z serii „Jan Hardy. Żołnierz Wyklęty” i „R.O.T.A. XXI”. Prosta, nieco szkicowa kreska, dynamiczne kadrowanie i kilka efektownych rozkładówek to elementy, które – już tradycyjnie – nadają komiksowi atrakcyjną formę. Jakub Kijuc dołączył do pierwszego zeszytu kilka dodatków porządkujących wiedzę o bohaterach. Znajdziemy tu zatem szczegółowe dossier Jana Hardego i Iskry, a także krótką i dość enigmatyczną historyjkę „Cisza na morzu”.

Pierwszy zeszyt nowej serii o Janie Hardym, podobnie jak pierwszy zeszyt serii „Żołnierz Wyklęty”, jest bardzo udany. Mamy tu spójną opowieść, która zachęca do śledzenia dalszego rozwoju wypadków. A warto od razu zaznaczyć, że jest to projekt zakrojony na dużą skalę – seria ma liczyć bowiem aż siedem zeszytów i ma także „przecinać się” z innym komiksem Kijuca – „Konstruktem”. Pewne nawiązania są zresztą obecne już w „Niniwie”. Zaskakujący cliffhanger, który kończy ten zeszyt, zapowiada naprawdę duże emocje w dalszych odcinkach. Pozostaje mieć tylko nadzieję, że kolejne części utrzymają ten poziom i autor nie będzie już mnożył dodatkowych wątków, ale postara się zebrać i uporządkować całe to bogactwo, które do tej pory pojawiło się na planszach poszczególnych serii.

 

Tytuł:Jan Hardy. Niniwa”

  • Scenariusz: Jakub Kijuc
  • Rysunki: Jakub Kijuc
  • Kolor: Jacek Hajnos
  • Data wydania: 11.2015 r.
  • Stron 56
  • Format: 160x235
  • Oprawa: miękka
  • Papier: kredowy
  • Druk: kolorowy
  • Cena: 25 zł

Dziękujemy wydawnictwu Materia Komiks za udostępnienie egzemplarzy do recenzji.  

Galeria


comments powered by Disqus