„R.O.T.A. XXI, cz. 1 i 2” - recenzja

Autor: Paweł Ciołkiewicz Redaktor: Motyl

Dodane: 28-11-2016 23:24 ()


Dwa zeszyty komiksu „R.O.T.A. XXI” zawierają zbiór pasków komiksowych publikowanych pierwotnie w prasie i Internecie. Jak sugeruje sam tytuł, autor przenosi nas tym razem do czasów współczesnych. W serii „Jan Hardy. Żołnierz Wyklęty” obserwowaliśmy działania podejmowane przez tytułową organizację w czasie wojny i po jej zakończeniu, tu natomiast widzimy walkę prowadzoną w dwudziestym pierwszym wieku. O specyfice tej opowieści decyduje właśnie ta pierwotna forma publikacji oraz profil gazet, w jakich te paski się ukazywały. Siłą rzeczy mamy tu zatem do czynienia z historią dość fragmentaryczną oraz wyrazistą ideologicznie.

W kolejnych opowieściach poznajemy zatem główną bohaterkę serii, agentkę E.P.A.R – siedemnastoletnią dziewczynę służąca w tytułowej organizacji, która zamiast chodzić na dyskoteki, „woli prać łotrów”. Pojawia się tu także Pan Tadeusz – robot, będący opiekunem bohaterki oraz – na krótko – także Jan Hardy we własnej osobie. W kolejnych historiach obserwujemy między innymi walkę z TVM, czyli astralną istotą opętującą mózgi ludzi korzystających z mediów, starcie z niecnym Telimenem oraz dość przerażającym ucieleśnieniem tęczowej rewolucji. Jesteśmy również świadkami konfrontacji z Reformatorem – szaleńcem, będącym w posiadaniu machiny modyfikującej rzeczywistość. Poznajemy także organizację, z którą muszą walczyć członkowie R.O.T.Y., czyli S.O.W.Ę. –stowarzyszenie posługujące się złośliwym wirusem komputerowym. Ta walka rozgrywa się w przestrzeni wirtualnej, a przeciwnikiem naszej bohaterki jest tym razem Tęczozilla. Choć wydawca zastrzega, że ewentualne podobieństwo do prawdziwych osób lub zdarzeń jest przypadkowe, to jednak nawiązania do współczesnej polskiej rzeczywistości obecne we wszystkich tych historiach są bardziej niż oczywiste.

Główny problem historii zebranych w obu zeszytach polega na tym, że nie tworzą one jednej spójnej opowieści. Pojawia się tu wiele wątków, które nie zawsze się ze sobą splatają. Poza kilkoma odrębnymi rozdziałami – określanymi tu jako serie – mamy również historie zatytułowane: „Robotnicy Ostatniej Godziny” oraz „Fabryka Zła”, których związek z główną opowieścią nie zawsze jest oczywisty. Co więcej, znalazło się tu wiele okolicznościowych dodatków, które również zaburzają linearność narracji. Wszystko jest ze sobą przemieszane i czasami trudno się odnaleźć w tej gmatwaninie różnych wątków. Ta fragmentaryczność wynika w znacznym stopniu z tego, że paski były publikowane w prasie, zatem kolejne odcinki być może nie były od razu planowane jako zwarta całość. Graficznie komiks prezentuje się podobnie, jak seria „Jan Hardy. Żołnierz Wyklęty”. Dynamika rysunków współgra tu z uproszczoną kreską i płaskimi kolorami. Nadal widać skłonność autora do komponowania epickich kadrów, która tym razem jednak została znacznie przytłumiona wymogami prasową formą publikacji.

Jeśli już o pierwotnej formie publikacji mowa, to trzeba zauważyć, że gazety w których ukazywała się „R.O.T.A. XXI” charakteryzuje bardzo wyrazista orientacja światopoglądowa, którą można tu określić, jako katolicko-konserwatywną. Dla wszystkich, którzy znają już na przykład serię „Jan Hardy. Żołnierz Wyklęty” to polityczne zaangażowanie komiksu nie będzie rzecz jasna żadnym zaskoczeniem. Bohaterowie tworzeni przez Jakuba Kijuca konsekwentnie prowadzą swoją krucjatę przeciwko złu. To zło jest tu rzecz jasna definiowane w sposób charakterystyczny dla tej perspektywy – relatywizm moralny, medialne manipulacje mainstreamowych mediów, zafałszowywanie historii oraz odwracanie wartości to główne bolączki współczesnej Polski według autora. Oczywiste jest, że nie wszystkim to się musi spodobać. Bez względu jednak na ocenę światopoglądu autora, znów trzeba odnotować jego błyskotliwą umiejętność zamieniania doraźnych tematów na komiksowe historie inspirowane również amerykańskimi historiami superbohaterskimi. Tym razem jednak sprawdzają się one lepiej jako pojedyncze epizody niż spójna całość.

„R.O.T.A. XXI” to bez wątpienia komiks, który stanowi ucieleśnienie bardzo wyrazistego światopoglądu. Jakub Kijuc nie ukrywa swoich przekonań i z tego powodu ta opowieść nie spodoba się raczej czytelnikom o liberalno-lewicowych poglądach. Zresztą na pewno nie została ona stworzona z myślą o takich odbiorcach. Na tej samej zasadzie „Likwidator” nie jest adresowany do czytelników o poglądach konserwatywno-prawicowych. Jeśli jednak spojrzymy na oba tytuły, jedynie jako na komunikat, który ma trafić do zwolenników określonej opcji, to w zasadzie trudno o nich cokolwiek więcej powiedzieć. Obaj autorzy przekonują tych, którzy już dawno są przekonani. Mój problem polega natomiast na tym, że zasadniczo lubię obu tych bohaterów. Podobają mi się jednak właśnie jako bohaterowie komiksów, a nie jako wyraziciele manifestów światopoglądowych. Czytając przygody Jana Hardego i Likwidatora dostrzegam jednak także ewidentną jednostronność ich twórców. Obaj przedstawiają – i mają do tego pełne prawo – własną wizję rzeczywistości. Obaj posługują się ironią i groteską. Obaj także pozwalają sobie na szereg manipulacji – eksponując jedne problemy, przemilczając inne. Jest to nieuniknione.

Warto jednak postawić pytanie, czy istnieje tu możliwość jakiegoś zapośredniczenia tych dwóch przeciwstawnych perspektyw. Oczywiste jest, że obecnie na polskiej scenie politycznej nie ma miejsca na jakiekolwiek porozumienie. Politycy, media, dziennikarze, publicyści, intelektualiści okopali się na swoich pozycjach i wytrwale się nawzajem opluwają. Czy z tego faktu wynika jednak konieczność naśladowania takich zachowań? Może zamiast tego warto byłoby poszukać innych rozwiązań. Może przykład powinni dać polscy superbohaterowie – bo kto, jeśli nie oni? I tu już przechodzę do sedna tego przydługiego podsumowania. Chętnie mianowicie przeczytałbym kiedyś prawdziwy i mocny komiksowy crossover. Nie taki, w którym Jan Hardy spotyka się z członkami R.O.T.Y XXI, ale taki, w którym Jan Hardy staje oko w oko z Likwidatorem. Może z tego spotkania mogłoby coś dobrego wyniknąć. Może byłaby to okazja do tego, żeby zacząć dostrzegać racje drugiej strony i słabości we własnej argumentacji? Komiks stworzony przez Jakuba Kijuca i Ryszarda Dąbrowskiego byłby na pewno czymś wyjątkowym. Krótko mówiąc „Jan Hardy vs Likwidator. Pierwsze starcie” to od dzisiaj komiks, który zajmuje pierwsze miejsce na mojej liście najbardziej oczekiwanych crossoverów. Jedno jest pewne – po jego publikacji sformułowanie, które już dawno straciło swój pierwotny sens, czyli „nic już nie będzie takie, jak dawniej”, znów nabrałoby właściwych znaczeń.

 

Tytuł: „R.O.T.A. XXI, cz. 1 i 2”

  • Scenariusz: Jakub Kijuc
  • Rysunki: Jakub Kijuc
  • Wydawca: Czarna Materia
  • Data wydania: 2014-2015
  • Format: 230x165
  • Oprawa: miękka
  • Papier: kredowy
  • Druk: kolorowy
  • Cena: 20 zł
  • Dziękujemy wydawnictwu Materia Komiks za udostępnienie egzemplarzy do recenzji.  

Galeria


comments powered by Disqus