„Zwierzęta nocy” - recenzja

Autor: Damian Drabik Redaktor: Motyl

Dodane: 24-11-2016 22:28 ()


Listopad zdecydowanie rozpieszcza polskich kinomanów. W ogóle końcówka tego roku przyniosła nam szereg znakomitych produkcji, żeby przywołać tylko „Przełęcz ocalonych” czy „Nowy Początek”. Kolejnym obrazem podtrzymującym tę tendencję, są „Zwierzęta nocy” w reżyserii Toma Forda, człowieka, który nakręcił łącznie zaledwie dwa filmy, a już teraz mówi się o nim, jako reżyserze stylowym, subtelnym i świetnie portretującym własnych bohaterów.

Bohaterką „Nocturnal Animals” jest Susan, kobieta, która pozornie ma wszystko: status, przystojnego męża, ambitną pracę, w której odnosi sukcesy. Cierpi jednak na bezsenność, nie potrafi cieszyć się z własnych osiągnięć, męża natomiast podejrzewa o zdradę. Tuż po ciepło przyjętym wernisażu jej pomysłu, otrzymuje przesyłkę z książką napisaną przez jej byłego męża, Edwarda. Ten prosi ją o opinię. Opowieść przypominająca popularne dreszczowce z lat 80-tych, dogłębnie porusza Susan.

Film Forda ma charakter szkatułkowy i rozgrywa się na trzech płaszczyznach. Pierwsza, teraźniejsza, dotyczy Susan. Drugą stanowią retrospekcje dotyczące jej krótkiego związku z Edwardem. Trzecia zawiera fabułę jego książki i opowiada o rodzinie w podróży, która zostaje napadnięta gdzieś w Teksasie przez miejscową bandę oprychów. Mamy tu więc kilka opowieści w jednej, wszystkie jednak są świetnie skrojone i połączone w jedną całość (elementy rzeczywistości i fikcji nieustannie się tu przeplatają).

Obraz operuje niesamowicie gęstym klimatem, w którym chłód i pewna sztuczność rzeczywistości Susan przeciwstawiają się realności tego fikcyjnego przecież świata z książki Edwarda, opartego na brutalności, złu i przemocy. Dramat jednego świata i groza drugiego potęgowane są hipnotyzującymi kompozycjami Abla Korzeniowskiego, który dzięki Fordowi zaczepił się w Hollywood.

„Zwierzęta nocy” to też kolejna ciekawa w tym roku rola Amy Adams. Po znakomitym występie w „Nowym Początku” tutaj wciela się w zupełnie inną postać. Mimo obrączki na palcu i licznych zawodowych sukcesów, jej bohaterkę trapi brak entuzjazmu, samotność, niepokój. Na co dzień cyniczna, wyrachowana, z twarzą niezdradzającą żadnych emocji. Jej troski i smutek odkrywamy nocą, gdy nikt nie patrzy, a zmagająca się z bezsennością Susan oddaje się lekturze książki Edwarda.

Tym razem to jednak nie jest jej film i wbrew pozorom również nie Jake’a Gyllenhaala (grającego Edwarda i jego literackie alter-ego). „Zwierzęta nocy” to przede wszystkim popis Michaela Shannona, aktora – mimo częstych występów – wciąż niedocenianego. Świetną kreację wykreował również młody Aaron Taylor-Johnson – dotychczas kojarzony raczej z blockbusterami pokroju „Kick-Assa” czy „Avengers”. Tymczasem w „Zwierzętach nocy” kreśli, zdaje się najdojrzalszą rolę w karierze. W jego czarny charakter nie tylko można uwierzyć, ale też przestraszyć się go czy znienawidzić.

Ciekawa jest sama postać Edwarda, byłego męża Susan. Na dobrą sprawę bohater ten nie pojawia się w filmie choćby na moment w głównej fabularnej płaszczyźnie. Poznamy go zaledwie z kilku retrospekcji Susan. A jednak to on odgrywa w tym filmie kluczową rolę, wiemy o nim bardzo wiele i właśnie jego twarz będzie widzieć Susan, czytając jego książkę. Czy możemy zatem powiedzieć o Edwardzie cokolwiek, skoro większość informacji pochodzi od kogoś innego (Susan i jej matka określają go mianem: słabego), a pozostałe możemy wnioskować jedynie na podstawie jego książki (w której Edward rozlicza się ze swoją „słabością”)?

„Zwierzęta nocy” stanowią opowieść o miłości oraz jej braku, samotności, odrzuceniu, niespełnieniu, błędnych decyzjach, nienawiści, pragnieniu zemsty. O czym jeszcze? O sensie tworzenia związku z drugą osobą czy realizacji zawodowej. Na dobrą sprawę Ford porusza ogrom treści (w każdej z jego pod-historii na pierwszy plan wysuwa się inna); tematy, które w kinie mogą brzmieć jak truizmy i zresztą niekiedy na ekranie tak się właśnie prezentują.  Mimo to reżyser potrafi skupić się przede wszystkim na samym człowieku, portretując Susan (z pomocą Adams), oddaje jej wszelkie emocje, stany ducha, demony. Dlatego też końcowa scena jest tak przejmująca.

Drugi film w dorobku Toma Forda jest obrazem prostym, nieskrywającym wiele. A jednak „Zwierzęta nocy” to dzieło szalenie emocjonalne, diabelnie trzymające w napięciu i wreszcie obłędnie zrealizowane. Obraz ma świetnych, niejednoznacznych bohaterów, których losy chciałoby się poznać od początku do końca. To te postaci nadają produkcji rytm, pazur, charakter. Zdecydowanie warto obejrzeć.

 

Tytuł: „Zwierzęta nocy”

Reżyseria: Tom Ford

Scenariusz: Tom Ford

Obsada:

  • Amy Adams  
  • Jake Gyllenhaal
  • Michael Shannon    
  • Aaron Taylor-Johnson  
  • Isla Fisher                
  • Ellie Bamber
  • Armie Hammer    
  • Karl Glusman

Muzyka: Abel Korzeniowski

Zdjęcia: Seamus McGarvey

Montaż: Joan Sobel

Scenografia: Meg Everist

Kostiumy: Arianne Phillips

Czas trwania: 115 minut

Dziękujemy Cinema City za udostępnienie filmu do recenzji.


comments powered by Disqus