„Rogue Sun” tom 1: „Kataklizm” - recenzja

Autor: Przemysław Mazur Redaktor: Motyl

Dodane: 16-01-2025 22:41 ()


Pomimo regularnie ponawianych pogłosek w myśl których konwencja superbohaterska „skończyła się”, wciąż nie brakuje kolejnych pokoleń autorów, skłonnych i chętnych do twórczego wyżywania się w tej „przestrzeni” popkultury. Znać to nie tylko po coraz to nowych reinterpretacjach dobrze znanych konceptów (vide pozytywnie odebrana linia wydawnicza „Absolute” z oferty DC Comics), ale także wciąż licznych debiutach zupełnie nowych postaci.    

Jedną z nich jest Radiant Black, po „cywilnemu” Nathan Burnett, uczeń szkoły średniej, który w efekcie przypadku stał się posiadaczem pozaziemskiej, zaawansowanej technologicznie zbroi. Prędko okazuje się jednak, że jest on częścią większego projektu, nie tylko w swojej solowej serii, ale także w skali kreowanej od podstaw „rzeczywistości”. Massivewersum (bo tak brzmi oficjalna nazwa grupy tytułów, wśród których szczególne miejsce zajmuje właśnie „Radiant Black”) stało się zatem „sceną” nie tylko dla perypetii wspomnianego nastolatka, ale także innych protagonistów, spośród których części również przyszło udzielać się w we własnych tytułach.  

Tak się sprawy mają z Dylanem Siegelem, wychowywanym przez samotną matkę młodzieńcem, który podobnie jak jego wspomniany chwilę temu rówieśnik, pewnego dnia niespodziewanie zmuszony był odnaleźć się w roli superbohatera. Stało się tak za sprawą jego „zaginionego w akcji” ojca, Marcusa, który porzucił żonę i syna (czyli właśnie Dylana), gdy ten był ledwie oseskiem. Nieodpowiedzialny rodzic był bowiem dysponentem artefaktu zwanego Kamieniem Słonecznym, transformującym jego posiadacza w groźne „wyzwanie” dla różnej „maści” szubrawców. Opancerzony heros znany jako Rogue Sun musi bowiem permanentnie stawiać czoła wyzwaniom, wobec których „zwykli” stróże prawa pozostają bezsilni. Pech w tym, że pewnego dnia Marcus napotyka zakapturzonego adwersarza, przerastającego go swoją potęgą. Tym samym dzieli on los takich m.in. herosów jak Superman, Green Lantern czy Thor, którym dane było zaznać śmierci. O ile jednak wspomniani, po licznych perturbacjach i fabularnych zawirowaniach, zdołali powrócić do świata żywych, o tyle oryginalny Rogue Sun najwyraźniej trwale „zasilił” świat pozagrobowy. Natura nie znosi jednak próżni i tym samym, na mocy zapisu testamentalnego, to właśnie Dylan został nowym powiernikiem Kamienia Słonecznego.

Podobnie jak przy okazji zaprezentowanego polskim czytelnikom pierwszego zbioru serii „Radiant Black”, także niniejszą serię oparto na zgrabnie „żonglowanych” schematach znanych m.in. z perypetii skądinąd znanego Petera „Spider-Mana” Parkera (z wczesnego etapu jego aktywności), Jaime „Blue Beetle III” Reyesa oraz Kamali „Ms. Marvel” Khan. Mamy zatem do czynienia z młodocianym herosem, brak doświadczenia nadrabiającym arogancją i przesadną pewnością siebie. Równocześnie jednak postać Dylana wzbudza sympatie, a przy tym w jego rys osobowościowy wkomponowano determinacje i zdolności adaptacyjne. Stąd pomimo standardowych dla debiutantów trudności oraz udzielonych mu przez „sparingpartnerów” jego ojca bolesnych „lekcji”, rzeczony względnie prędko wykazuje, że wybór jego osoby do roli następcy swego ojca, nie był decyzją chybioną. 

Autor scenariusza tego przedsięwzięcia – Ryan Parrott – na zasygnalizowanych wątkach zresztą nie poprzestał. Wcześniej współodpowiedzialny za fabułę m.in. albumu „Batman: Budowniczowie Gotham” „upchał” w niniejszej opowieści znacznie więcej niż z powyższego opisu można się spodziewać. Dlatego ewentualni odbiorcy tej propozycji wydawniczej wraz z nią otrzymają mnogość wprawnie rozpisanych treści, nie tylko dobrze rokujących na przyszłość tej inicjatywy, ale już teraz zapewniających satysfakcjonującą i zarazem angażującą lekturę. Przy czym nie ma w niej miejsca na dłużyzny oraz wątki prowadzące ku fabularnym „ślepym uliczkom”. Jest zatem treściwie i energetycznie, a do tego z liczną i umiejętnie sprofilowaną obsadą. Rzeczywistość kreowana intryguje niejednoznacznością oraz egzystującym na jej marginaliach „bestiarium” (vide Szaman i Klan Bludmoonów).

Dynamicznie rozrysowana warstwa plastyczna dopełnia spoistości tego utworu i jego efektowności. Znać przy tym, że cały zespół tego projektu nie oszczędzał się, dopracowując tę wysokorozrywkową realizacje w każdym calu. Warto zatem dać szansę massivewersum, bo zarówno „Rogue Sun”, jak i wcześniej opublikowany „Radiant Black”, to dobre „argumenty” na rzecz tezy, w myśl której pogłoski o domniemanym zgonie superbohaterskiej konwencji niezmiennie są mocno przesadzone.

 

Tytuł: „Rogue Sun” tom 1: „Kataklizm”

  • Tytuł oryginału: „Rogue Sun vol.1: Cataclysm” 
  • Scenariusz: Ryan Parrot
  • Rysunki: Abel oraz Siomone Ragazzoni (rozdział piąty) i Francesco Mortarino (interludia)
  • Kolory: Chris O’Halloran (rodziały od pierwszego do czwartego oraz interludia) i Natalia Marques (rozdział piąty i szósty)
  • Tłumaczenie z języka angielskiego: Anna Sznajder 
  • Liternictwo wydania polskiego: Robert Sienicki
  • Wydawca wersji oryginalnej: Image Comics
  • Wydawca wersji polskiej: Non Stop Comics
  • Data premiery wersji oryginalnej: 30 sierpnia 2022
  • Data premiery wersji polskiej: 27 listopada 2024
  • Oprawa: miękka
  • Format: 170 x 260 mm
  • Papier: kredowy
  • Liczba stron: 168
  • Cena: 79,90 zł

Zawartość niniejszego wydania zbiorczego opublikowano pierwotnie w miesięczniku „Rogue Sun” nr 1-6 (marzec-lipiec 2022)

 
Komiks możecie kupić w sklepie wydawnictwa Non Stop Comics.

Galeria


comments powered by Disqus