„Radiant Black” tom 1: „(Nie tak) sekretne pochodzenie” - recenzja
Dodane: 07-12-2024 21:37 ()
Mityczny młodzieżowy czytelnik komiksów prawdopodobnie nie istnieje. A nawet jeśli to co najwyżej w skrofulicznej reprezentacji. Współczesny świat oferuje zbyt wiele rozrywek, które nie wymagają umiejętności czytania, by takowy odbiorca w masowej liczbie rzucił się ku lekturze druków zwartych. Tym bardziej że na ogół trzeba jeszcze za nie zapłacić, A jednak wydawcy uparcie takowych odbiorców poszukują, moderując ofertę według wydumanych przez nich kryteriów. Dodajmy, że zazwyczaj kompletnie chybionych.
Fortunnie dla nich tzw. komiksowy dziadocen wciąż ma się nieźle, a część z przedstawicieli tej „formacji” nadal sięga po komiksowe produkcje. Co więcej nawet jeśli z założenia nie są one do nich adresowane. Znać bowiem po pierwszej odsłonie serii „Radiant Black”, że jest ona kierowana właśnie do odbiorcy młodzieżowego, z potencjałem do utożsamienia się z teoretycznie młodymi bohaterkami/bohaterami tej realizacji. Tyle że wątpliwe jest, by wpatrzeni w głębiny smartfonicznych ekranów tzw. młodzi ludzie byli skłonni i chętni, by do tej propozycji wydawniczej sięgnąć. Fortunnie dla nich rynkową wartość wciąż stanowią dojrzali wiekiem odbiorcy, o których szanowni wydawcy zapewne najchętniej by zapomnieli. Ci jednak nie zapominają o swoich niegdysiejszych pasjach, gdy pirackie filmiki ściągane z sieci za „friko” były co najwyżej przeczuciem u co bardziej cynicznie usposobionych twórców fantastyki naukowej. Stąd po komiksy wciąż chętnie sięgają, w tym zwłaszcza inspirowane rozrywką oferowaną w czasach ich młodości.
Jedną z takich rozrywek był serial „Mighty Morphin Power Rangers”, który nawet jeśli wśród części ówczesnych odbiorców kultury popularnej wzbudzał parsknięcie śmiechu, to jednak przez niektórych z nich odbierany był z pełną powagą i uwagą. Wystarczy wspomnieć, że w czasie gdy owa produkcja prezentowana była polskim widzom wydawnictwo TM-Semic, pomimo spadającego wówczas zainteresowania jego ofertą, zdecydowało się na prezentacje komiksowej serii przybliżającej przypadki tej drużyny. Nie trwało to długo (ogółem opublikowano siedem epizodów tego tytułu), aczkolwiek w świadomości części ówczesnych konsumentów popkultury wspomnienie o walecznych herosach odzianych w wielofunkcyjne, barwne zbroje utkwiło w ich pokładach świadomości na znacznie dłużej.
Do tych właśnie „pochłaniaczy” kultury popularnej skierowana jest niniejsza produkcja (choć oczywiście nie tylko). Dość wspomnieć, że swoistym „deus ex machina” jest tu właśnie zaawansowana technologicznie zbroja o pozaziemskiej proweniencji. Mało tego, jest ich więcej! A to już perspektywa na pełnowymiarową drużynę! Toteż zawarta w niniejszym tomiku opowieść to de facto historia formowania się takiej właśnie drużyny, która najprawdopodobniej zmuszona będzie do podjęcia wyzwania o szczególnym stopniu wymagalności. Nie wyjawiając jednak nadmiaru szczegółów, wprost wypada wspomnieć, że Kyle Higgins (tj. scenarzysta tej dobrze zapowiadającej się serii) nie omieszkał skorzystać z dobrych wzorców superbohaterskiej konwencji. Stąd znać tu echa rozpoznania przez rzeczonego losów Petera „Spider-Mana” Parkera, Ronnie’ego „Firestorma” Raymonda i Jaime’ego „Blue Beetle’a” Reyesa oraz innych nastolatków, którym dane było odnaleźć się w rolach obdarzonych nadnaturalnymi zdolnościami nastolatków.
Bohaterowie te opowieści (w tym także próbujący swoich sił w pisarstwie Nathan Burnett) nastolatkami co prawda już nie są; niemniej z racji współczesnych uwarunkowań społecznych, za których sprawą okres dojrzewania uległ wydłużeniu, wspomnianych można potraktować w kategorii niejako nastolatków. Ogólnie mamy zatem do czynienia z gronem osób pogubionych i co wypada odbierać w kategorii znaku czasu, zadłużonych. Do tego na tzw. życiowym starcie. Nie wnikając w sedno tego na swój sposób niepokojącego zjawiska, wypada stwierdzić, że na swój sposób są oni szczęściarami/szczęściarzami. Im to bowiem przypada posiadanie wielofunkcyjnych, zaawansowanych technicznie zbroi, skonstruowanych przez nieznanych, pozaziemskich inżynierów. Co więcej, nie przez przypadek, bo przed nimi zadanie na skalę zdecydowanie przerastającą percepcje mieszkańców świata, w którym dotąd nie zaobserwowano przejawów życia poza nim samym.
Rozrywka w najczystszej postaci – tak wypadałoby podsumować niniejszy albumik. Przy czym (tak jak już wyżej zasygnalizowano) to ledwie wstęp do właściwej opowieści, porządkujący zasadnicze wątki oraz przybliżający osobowości, którym dane będzie (wprost tak trzeba to nazwać) zabawiać odbiorców tej produkcji. Na ten moment można zaryzykować twierdzenie, że potencjał do usatysfakcjonowania wspomnianego grona już teraz jest dostrzegalny, przez co tej efektownie zilustrowanej realizacji zdecydowanie warto dać kredyt zaufania. Do tego bez względu czy jest się „mitycznym czytelnikiem młodzieżowym” czy też przedstawicielem tzw. dziadocenu. Szykuje się bowiem (a nawet już jest!) przednia rozrywka.
Tytuł: „Radiant Black” tom 1: „(Nie tak) sekretne pochodzenie”
- Tytuł oryginału: „Radiant Black vol.1: (Not So) Secret Origin”
- Scenariusz: Kyle Higgins
- Rysunki: Marcelo Costa
- Współautor: Cherish Chen
- Artyści gościnni: Eduardo Ferigato, David Lafuente
- Gościnni koloryści: Natàlia Marques, Miguel Muerto
- Asystent kolorystów: Rod Fernandes
- Przekład z języka angielskiego: Anna Sznajder
- Liternictwo wydania polskiego: Robert Sienicki
- Wydawca wersji oryginalnej: Image Comics
- Wydawca wersji polskiej: Non Stop Comics
- Data premiery wersji oryginalnej: 18 sierpnia 2021 r.
- Data premiery wersji polskiej: 25 października 2024 r.
- Oprawa: twarda
- Format: 170 x 260 mm
- Papier: kredowy
- Liczba stron: 184
- Cena: 79,91 zł
Zawartość niniejszego wydania zbiorczego opublikowano pierwotnie w miesięczniku „Radiant Black” nr 1-6 (luty-lipiec 2021).
Komiks możecie kupić w sklepie wydawnictwa Non Stop Comics.
Galeria
comments powered by Disqus