„Batman: Długie Halloween” - recenzja

Autor: Jacek Szeląg Redaktor: Motyl

Dodane: 08-07-2024 22:50 ()


„Batman: Długie Halloween” dzięki wydawnictwu Egmont ponownie ukazał się na komiksowym rynku. Ucieszyło to nową falę czytelników tego medium, którzy nie mieli szczęścia, aby nabyć poprzednie wydania w cenach drukowanych. Bo za taki cymes trzeba było wydać na portalach aukcyjnych dużo pieniążków.

Jeph Loeb i Tim Sale przed napisaniem omawianego tytułu mieli już w swoim portfolio historie o takich postaciach jak Kapitan Ameryka, Fantastyczna Czwórka, Wolverine czy Ghost Rider. „Długie Halloween” jako zbiorcze wydanie zeszytów, a powstało ich trzynaście, ukazało się dwadzieścia pięć lat temu, czyli w 1999 roku. Obecne wydanie jest w linii DC Deluxe z okazji jubileuszu. Bo jest co świętować.

Komiks opisuje początki działalności Batmana i mam tu nieodparte wrażenie, że jest to ciąg dalszy „Roku pierwszego” Fanka Millera. Sam scenariusz to samo złoto. Jest prosty i klarowny. Niejaki Carmine Falcone alias „Rzymianin”, głowa mafii sycylijskiej, organizuje wielką imprezę weselną swojemu siostrzeńcowi. Co ciekawe, wcześniej miał zamiar zabić krewniaka, gdy dowiedział się, że chłopak chce donieść stróżom prawa na swojego wujka.

Na tym przyjęciu są najważniejsi i wpływowi obywatele Gotham. Bruce Wayne jak przewodniczący zarządu Gotham City Bank, jest obecny na uroczystości, nic nie jest oczywiście przypadkiem. Falcone chce ubić interes z Bruce’em jako przedstawicielem banku. Bardzo chce nawiązać współpracę (chodzi o pranie brudnych pieniędzy). Rozmowa nie idzie pomyślnie, kończy się odmownie. Wayne spotyka Selinę Kyle, która kusi naszego bohatera swoimi wdziękami. Batmanowi nie są w głowie flirty, bardzo interesuje go zawartość sejfu „Rzymianina”. Po opuszczeniu balu powraca już w przebraniu nietoperza, aby okraść sejf szefa mafii. Spotyka tam już Catwoman oraz zbirów Falcone'a.

Falcone bardzo się zdenerwował i wystawił list gończy, oferując po milionie dolarów za Batmana i „Panią o 9 żywotach”. Po tej w pełni emocjonującej „randce” Batman udaje się na spotkanie z kapitanem Gordonem oraz prokuratorem okręgowym Harveyem Dentem. Poprzysięgają razem, że nie spoczną, dopóki „Rzymianin” nie zasiądzie na ławie oskarżonych. Wkrótce do całej historii dołącza tajemniczy zabójca, który atakuje tylko w dni świąteczne. Jego pierwszą ofiarą jest Johnny Viti, ten sam, na którym weselu bawił się Bruce oraz Selina.

Komiks to dwa scenariusze: pierwszy to stricte detektywistyczny oraz psychologiczny. To śledztwo trojga „przyjaciół” mające rozwiązać sprawę zabójstw. Drugi to przemiana Harveya Denta w arcyciekawego psychopatę, jakim jest Two-Face. Młody prokurator stawia sobie za punkt honoru wsadzenie szefa mafii za kratki, gdyż sprawiedliwość stawia ponad wszystko.

Tyle o scenariuszu. A rysunki? I tu jestem w kropce. Są proste i w oczywisty sposób przypominają mi kreskę Franka Millera i jego kanoniczne „Sin City”. Czy to dobrze? Starsi czytelnicy przeczytają komiks bez sprzeciwów, za to młodsze pokolenie będzie miało z tym problem. Jak na ówczesne standardy, kreska jest archaiczna. Ja wiem, że ten typ rysunku pasuje do klimatu noir, ale czy młodzi fani kreski będą mieli satysfakcję podczas pochłaniania lektury?

Dużo tu zabawy światłem i cieniem, a i kontrast odgrywa wielką rolę w pokazaniu głębi, czy perspektywy. To typ komiksu, który spodoba się już oczytanym komiksiarzom, a inni wrócą do niego po jakimś dłuższym czasie i przekonają się, że jednak warto poświecić mu trochę czasu. Opisywane wznowienie ukazało się w linii DC Deluxe. Do tego postawiłem go obok Batman: Mroczne zwycięstwo oraz Catwoman: Rzymskie wakacje (oba wydawnictwa Mucha Comics) i od razu rzuca się w oczy, że nowe wydanie jest większe. Jakość druku jest na bardzo wysokim poziomie. Co ważne, komiks jest szyty i klejony, podczas zapoznawania się z zawartością nie powinien się rozpaść.

Wydanie Egmontu jest dodatkowo grubsze o 90 stron. Jest tam mnóstwo dodatków: długi wywiad z twórcami, oryginalne okładki, szkice, komentarze. Znalazło się też posłowie Kamila Śmiałkowskiego oraz nawet zdjęcia figurek wyprodukowanych na podstawie wyglądu postaci z komiksu. Kluczowym dodatkiem jest 48-stronicowy komiks „Batman: Długie Halloween – Wydanie Specjalne” z 2021 roku. Czyli materiał, nad którym pracował tuż przed śmiercią Tim Sale. Jest bardzo ciekawy, ale jednak powinno się go czytać po komiksie już wymienionym, a jest nim Batman: Mroczne Zwycięstwo. Dziwne to, ale ok.

Przechodząc do meritum. Kupić czy nie kupić? Oto jest pytanie? Jeżeli nie posiadacie tego tytułu, to jak najbardziej polecam zakup. Dodatkowo jest to najlepsze wydanie, jakie do tej pory ukazało się na polskim rynku. Miejcie na uwadze, że wydawnictwo Egmont będzie wydawało drugą część już jesienią tego roku. To dobry czas dla uzupełnienia kolekcji komiksowej i to na najwyższym poziomie. Jest dużo czytania i emocje też będą, a dla czytelników, którzy lubią wyszukiwać „smaczki”, będą mieli sporo zabawy, widząc filmowe inspiracje Sale’a np. „Ojciec Chrzestny” Coppoli.

 

Tytuł: Batman: Długie Halloween

  • Tytuł oryginału: Batman. The Long Halloween. The Deluxe Edition. Batman. The Long Halloween. Special
  • Scenariusz: Jeph Loeb
  • Rysunki: Tim Sale
  • Kolory: Gregory Wright
  • Okładka: Tim Sale
  • Tłumaczenie z języka angielskiego: Tomasz Sidorkiewicz
  • Wydawca wersji oryginalnej: DC Comics
  • Wydawca wersji polskiej: Story House Egmont
  • Data premiery wersji polskiej: 29 maja 2024 r.
  • Oprawa: twarda z obwolutą
  • Format: 180 x 275 mm
  • Druk: kolor
  • Papier: kredowy
  • Liczba stron: 468
  • Cena: 179,99 zł

Album zawiera materiały opublikowane pierwotnie w zeszytach „The Long Halloween #1-13” oraz „Absolute Batman: the Long Halloween”, a także ponad 30 stron dodatków – wywiady z twórcami, szkice i rysunki.

Dziękujemy wydawnictwu Egmont za udostępnienie komiksu do recenzji.


comments powered by Disqus