„Blast” tom 1 - recenzja
Dodane: 04-11-2022 00:00 ()
Manu Larcenet z wydanym przez Mandiocę pierwszym tomem monumentalnego komiksu „Blast” ponownie wychodzi z cienia. Tyle że to nieprawda. Uczciwie trzeba bowiem napisać, że wraz z „Blast” autor „Raportu Brodecka” robi krok w tył i chowa się w cieniu jeszcze głębiej, chociaż po wspomnianym, wielokrotnie nagradzanym tytule, trudno to sobie wyobrazić.
Kluczem otwierającym drzwi do świata „Blast” jest wyznanie Larceneta poczynione w jednym z wywiadów, w którym francuski artysta powiedział, że interesują go jedynie bohaterowie doświadczający dogłębnych przemian oraz fakt, że „Blast” to w dużej mierze przepracowane artystycznie doświadczenie choroby afektywnej dwubiegunowej dręczącej go od dzieciństwa - zapis emocjonalnej sinusoidy, popychającej do działania również głównego bohatera komiksu, Polzę Manciniego. Już samo to daje przedsmak, z jakiego kalibru komiksem mamy do czynienia.
Pierwszy tom komiksu, jak zwykle z pietyzmem wydanego przez Mandiocę, jest doświadczeniem skrajnym. Poznajemy monstrualnie otłuszczonego, 38-letniego Polzę Manciniego, który w areszcie śledczym oczekuje na przesłuchanie w sprawie brutalnego pobicia młodej kobiety, Carole Oudinot, pozostającej na początku opowieści w śpiączce farmakologicznej. Czy dziwne imię mężczyzny, będące skrótem rosyjskiego zdania „Pamiętaj o przykazaniach Lenina” i dowodem żarliwej wiary w komunizm ojca Polzy, będzie miało znaczenie w kontekście objaśniania zawiłości biograficznych głównego bohatera? W niewielkim stopniu, a przynajmniej w pierwszym tomie „Blast”, w którym co prawda wątki społeczne są sygnalizowane przez Larceneta w postaci komentarzy Polzy i osób przez niego spotkanych, ale główny nurt narracji płynie innym korytem fabularnej rzeki.
Dwójka śledczych mających przesłuchać Manciniego stoi przed arcytrudnym zadaniem. Z informacji przełożonego dowiadują się, że Polza musi być traktowany w sposób niezwykle ostrożny, gdyż z dokumentacji medycznej mężczyzny wynika, że zbyt intensywne śledztwo może „zamknąć” Polzę dla świata i motywy jego postępowania na zawsze pozostaną tajemnicą. Problem w tym, że Mancini chce złożyć zeznanie, ale na własnych warunkach, więc śledczy są skazani na opowieść mężczyzny, a że ten poczuwa się do bycia literatem - jego historia będzie bardzo autorską wersją prawdy. O ile w ogóle będzie prawdą. Tym samym już na starcie czytelnik mierzy się ze sporym poznawczym dysonansem, chcąc nie chcąc, przyjmując na wiarę narrację osoby zaburzonej, potencjalnie niebezpiecznej, inteligentnej i przy tym wszystkim wizualnie odpychającej. Uzbrojeni w tę wiedzę wyruszymy z Mancinim w podróż ku prawdzie, a mówiąc ściślej ku transcendencji. Będzie to podróż brawurowa, bo trzeba jeszcze wspomnieć o dwóch rzeczach: śmierci ojca mężczyzny, która wyzwoliła Manciniego spod jarzma społecznych reguł i zobowiązań, pozwalając przeprowadzić na sobie radykalny, egzystencjalny eksperyment (np. świadomy alkoholizm, porzucenie zabiegów higienicznych i bezdomność są składowymi tego planu) oraz doświadczeniu tytułowego „blastu”. Ów podmuch, uderzenie to swoista forma nagłej, gwałtownej transgresji, jak to opisuje policjantom Polza, wznoszącej go ponad ograniczenia umysłu i monstrualnej cielesności ku świadomości bycia żywym dziełem sztuki - z jednej strony lekkim w swych nieuchwytnych znaczeniach, z drugiej majestatycznie pięknym, jak posągi moai z Wysp Wielkanocnych, których wizja towarzyszy Manciniemu nieustannie.
Radykalny projekt egzystencjalny Polzy, którego opis stanowi treść pierwszego tomu komiksu, jest, jak wspomniałem, lekturą ekstremalną. Jest też literaturą wysokich lotów, bo Manu Larcenet to twórca o dużej świadomości językowej, czego dowiódł, kongenialnie adaptując „Raport Brodecka”. Nie jest to rzecz bagatelna, zwłaszcza że Polza z biegiem opowieści porzuca życie wśród ludzi, wtapia się w naturę, pragnąc stać się czystym doznaniem egzystencjalnym, więc język opisu świata zmierza w kierunku metaforycznej i poetyckiej zwięzłości prób uchwycenia nagiego istnienia. Przekłada się to na warstwę wizualną komiksu. „Blast” ma w sobie skupienie charakterystyczne dla wschodniego sposobu odczuwania świata. Larcenet wyjaśniał, że podczas prac nad komiksem bardzo inspirował się mangą, napięciem, jakie rodzi kontrast pustki (biel kartki) z wystudiowanym ciężarem materii (czerń tuszu). Operujący po mistrzowsku tym napięciem artysta daje w „Blast” popis dyscypliny formalnej, która robi kolosalne wrażenie w partiach komiksu, w których ten czarno-biały dialog, zostaje przełamany kolorem i formalnym szaleństwem rysunków dziecięcych ilustrujących kolejne napady blastu.
Głód, choroba, zimno, przypadkowa przemoc, ale też piękno milczącej natury, zdającej się obserwować (intensywnie wpatrujące się w bohatera i czytelników powracający w kadrach wzrok puszczyka czy słonia) pijacką odyseję bohatera ku blastowi – to wszystko przywodzi na myśl lektury takich transgresyjnych podróżników, jak Stachura czy Rimbaud. Bo czymże innym jest tytułowy „blast”, jak nie wariacją Stachurowej „całej jaskrawości”, o której tenże pisał: „Całą jaskrawość można zobaczyć całym ciałem i całym tym, co nie jest ciałem. (…) Całej jaskrawości się nie widzi, to znaczy nie tylko widzi, ale i słyszy, czuje, dotyka, smakuje, oddycha, śni, jawi. (…) To wszystko z osobna i jednocześnie”. Problem w tym, że u samych fundamentów życia poza moralnością, etyką i kulturą, zdarzyć może się wszystko, więc odyseja Polzy napędzana jest pasmem otrzymywanych zewsząd ciosów, niezamierzonych zbrodni, doświadczeń skrajnych. Mężczyzna zapuszcza się w leśne ostępy, gdzie napotyka komunę nędzarzy klecących żebraczą republikę, ale spotyka też pospolitych przestępców, grabiących resztki jego mienia. Na obrzeżach wiosek i miasteczek Mancini konfrontuje się z bezwzględnością dzieci, obrzucających ludzkie dziwadło kamieniami. Wreszcie, w rozdziale drugim, Polza trafia do królestwa psychopatycznego handlarza narkotykami, eremity Jacky’ego, a nawet na koncert Red Hot Chilli Peppers. Między jednym a drugim upojeniem alkoholowym, wdychaniem oparów heroiny, kolejnymi blastami i rozczarowującymi relacjami międzyludzkimi brniemy przez karty komiksu, by dowiedzieć się, dlaczego na końcu tej drogi znalazła się nieprzytomna Carole Oudinot. Czy się dowiemy? To dobre pytanie, zważywszy, że jak powiedział policjantom Polza: „łatwiej wypowiedzieć prawdę, niż jej wysłuchać”.
Rekomendować „Blast” to tak, jakby zachęcać kogoś do zapuszczenia się w głąb ciemnej i przepastnej piwnicy w celu zlokalizowania źródła światła, które w nagłym rozbłysku (blast?) elektryczności pozwoli rozpoznać kształty otaczającego świata. Jest to duże wyzwanie, któremu trudno sprostać bez szczypty odwagi, każącej zapomnieć o lęku zawartym w pytaniu, co się stanie, gdy włącznika nie uda się znaleźć.
Tytuł: Blast
- Scenariusz: Manu Larcenet
- Rysunki: Manu Larcenet
- Tłumaczenie: Katarzyna Sajdakowska
- Wydawca: Mandioca
- Data publikacji: 30.09.2022 r.
- Druk: czarno-biały
- Oprawa: twarda
- Format: 215x290 mm
- Stron: 412
- ISBN: 9788396483515
- Cena: 219 zł
Dziękujemy wydawnictwu Mandioca za udostępnienie komiksu do recenzji.
comments powered by Disqus