„Deadly Class” tom 9: „Maszynka do kości” - recenzja

Autor: Miłosz Koziński Redaktor: Motyl

Dodane: 12-07-2022 22:22 ()


U nas wakacje, a tymczasem bohaterowie Deadly Class wrócili w szkolne mury. Co ich tam czeka? Poza dziesiątkami noży gotowymi do wbicia w plecy? Nie wiem, ale za chwilę się dowiem. Jak będzie ciekawie, to dam znać...

W recenzji poprzedniego tomu podzieliłem się spostrzeżeniem, że autorzy pewnie szykują coś dużego, ponieważ album Nigdy nie wracaj był pod względem fabuły zaskakująco spokojny. No i patrzcie moi mili, miałem rację. W co tym razem wpakowali się Marcus i spółka? W odróżnieniu od poprzednich albumów tym razem śledzimy wyłącznie losy młodocianych zabójców i nie wychodzimy spoza jakże typowo toksycznego licealnego środowiska. Jeżeli mieliście nadzieję na to, że dowiecie się co słychać w meksykańskich kartelach lub pośród japońskiej Yakuzy to mam złe wieści. Na szczęście to, co zaserwował nam Rick Remender w murach akademii Kings Dominion rekompensuje nam to z nawiązką. Typowo młodzieńcze problemy Marcusa i jego ziomali przytłaczają naszych bohaterów coraz bardziej, gdy w ich lokalnej społeczności zawiązują i rozpadają się liczne towarzyskie kliki i alianse, serca są łamane, a na poniedziałek oddać trzeba pracę domową... Rzecz jasna każdy kombinuje, jak tu wspiąć się po trupach, dosłownie, na szczyt, a napięcia sięgają apogeum w czasie iście dantejskiego wypadu na szkolną wycieczkę... Autor stopniowo napina atmosferę, coraz bardziej podjudzając przeciwko sobie bohaterów i serwuje nam wybuchowy finał, przy okazji udowadniając, że z nagłymi i nieoczekiwanymi, ale jednocześnie sensownymi i niełamiącymi zasad logiki i zdrowego rozsądku zwrotami akcji radzi sobie doskonale. Serio, uwierzcie mi na słowo, gdy mówię, że w tej historii nikt, ale to nikt nie jest bezpieczny. Pod nóż pójść mogą zarówno klasyczni red-shirci, jak i postaci, z którymi zdążyliście się polubić, a których ciągły emocjonalny rozwój obserwowaliście. Tego ostatniego swoją drogą też nie brakuje – niemal każdy z bohaterów dostaje choćby chwilkę dla siebie, by móc rozwinąć swoje cechy, więc kolejny plus dla autora.

Ok, to wiemy już, że odpowiedzialny za scenariusz Remender spisał się bardzo dobrze. A co z Wesem Craigiem szkicującym całą tę szaloną historię? Wciąż daje radę i pomimo tego, że naskrobał już 44 zeszyty serii, udaje mu się zachować entuzjazm do projektu, a poziom oprawy nie opada nawet na milimetr. Chyle czoła przed zapałem i samozaparciem... Czego więc możemy się spodziewać? Realistycznego, choć jednocześnie wyraźnie zahaczającego o impresjonizm stylu, który doskonale podkreśla wściekłą frenetyczność akcji oraz dzięki świetnej mimice i mowie działa bardzo dobrze komunikuje niewerbalnie odczucia rozrysowanych przez Craiga bohaterów. Kompozycja kadrów stoi na niezmiennie wysokim poziomie, dzięki czemu całą ta gwałtowną i pełną dzikiej energii akcję śledzi się nad wyraz komfortowo, nie biegając oczami od szkicu do szkicu i zastanawiając się, co scenarzysta miał na myśli i co rysownik przelał na plansze.

Czy polecam? No jasne, nie zorientowaliście się po recenzji? Deadly Class to opowieść, która wciąż angażuje i zaskakuje pomimo dziewiątego już tomu. Losy Marcusa i spółki śledzę z niemalejącym zainteresowaniem – zarówno dzięki świetnej fabule, nietuzinkowym bohaterom, jak i bardzo dobrej oprawie graficznej świetnie wpisującej się w koncepcję. Jeżeli jeszcze nie mieliście okazji zapoznać się z tą serią, to szczerze zachęcam, aby dać Deadly Class szansę.

 

Tytuł: Deadly Class tom 9: Maszynka do kości

  • Scenariusz: Rick Remender
  • Rysunki: Wes Craig
  • Tłumaczenie: Paweł Bulski
  • Premiera: 29.06.2022 zł
  • ISBN: 978-83-8230-279-0
  • Oprawa: miękka
  • Liczba stron: 132
  • Format: 170x260
  • Cena: 54, 90 zł

Komiks możecie kupić w sklepie wydawnictwa Non Stop Comics.


comments powered by Disqus