„Rork” księga 2 - recenzja

Autor: Przemysław Mazur Redaktor: Motyl

Dodane: 25-02-2022 05:29 ()


Są takie dzieła, które pomimo upływu kolejnych lat/dekad od ich pierwotnej prezentacji nic, a nic nie tracą ze swej (nie bójmy się tego pompatycznego określenia) wielkości. Każda strefa kulturowa, w której zaistniały sprzyjające okoliczności do wytworzenia przejawów komiksowego medium dysponuje takimi osiągnięciami. Toteż także w strefie oddziaływania kultury frankofońskiej takich realizacji nie brakuje. Wśród nich miejsce szczególne zajmuje najbardziej znaczące przedsięwzięcie w dorobku Andreasa Martensa.
 
Dlatego nieprzypadkowo losy znawcy zjawisk, określmy to umownie, niezmiennie osobliwych plasują się wśród najchętniej nabywanych (a tym samym wznawianych) produkcji frankofońskich. Nie inaczej sprawy mają się także w naszych realiach, jako że doczekaliśmy się właśnie trzeciej już (a w przypadku dwóch pierwszych epizodów czwartej), pełnej edycji serii „Rork”. Okoliczność to zdecydowanie godna odnotowania, jako że jest to tytuł wart pozostawania w ciągłym dostępie dla kolejnych pokoleń czytelników. Niemiecki autor zaproponował bowiem spójną, acz na ogół niełatwą do natychmiastowej interpretacji mozaikę znaczeń  i symboli. A to tylko w jeszcze większym stopniu pobudzało do rozpoznawania kolejnych etapów wędrówki tytułowego bohatera. Ta z kolei rozpoczęła się wraz z jego uwolnieniem przez Kłamców Vree, grono pozawymiarowych istot przekonanych o swojej omnipotencji. To właśnie za sprawą owych samomianowanych manipulatorów Rork raz jeszcze zjawia się w ziemskiej strefie egzystencjalnej, po czym wyrusza w długą drogę ku odpowiedziom na nurtujące go pytania („Cmentarzysko katedr”).  
 
Drugi i ostatni zbiór tych przypadków rozgrywa się w skrajnie odmiennych lokacjach, a sam protagonista uczestniczy w wydarzeniach, które stopniowo uświadamiają mu jego prawdziwą naturę i pochodzenie. Zanim jednak będzie mu dane rozwikłać sedno tych zagadek (a przy okazji skonfrontować się z prześladującym go na mnogość sposobów adwersarzem), przed nim jeszcze mnóstwo do odkrycia. Pierwszy etap tej osobliwej peregrynacji doprowadza go na meksykańską pustynię, na której egzystuje niewielka społeczność kierowana przez dobrze znaną mu Low Valley. Już tylko ta koincydencja okazuje się „generatorem” ciągu zdarzeń, który doprowadzi Rorka do jednej z najbardziej intrygujących osobowości tego przedsięwzięcia (a przy okazji także bohatera swojej solowej serii), tj. astrologa-detektywa w osobie Koziorożca. W otoczeniu fenomenalnie ujętej w kadr architektury Nowego Jorku białowłosy znawca zjawisk tajemnych będzie miał sposobność poznać zarówno wspierający wspomnianego zespół specjalistów (m.in. bibliotekarza Astora), jak i jego notorycznie problematycznego przeciwnika, Mordor Gotta. Po tej konfrontacji z tajemniczym artefaktem w tle (tj. sześcianem numerycznym) czeka go jeszcze wizyta na dalekiej, skutej lodem północy, gdzie o dziwo także nie brak zjawisk z gatunku niedefiniowalnych. Kulminacja narastającego napięcia będzie jednak miała miejsce znowu w dobrze już znanym czytelnikom tej serii „Wielkim Jabłku”.
 
Precyzja, umiejętne dozowanie informacji, konsekwentne podsycanie znamion niepewności, szermowanie tropami nie zawsze wiodącymi we właściwych kierunkach… Wszystkie te elementy (i nie tylko one) sprawiają, że w przypadku tej pozycji w pełni zasadnie używać można górnolotnych określeń, o których wyżej była mowa. W przypadku dopełnienia cyklu planowanego pierwotnie jako zbiór nowelek powstałych z myślą o jednym z tytułów komiksowej pracy frankofońskiej mamy zatem do czynienia z konkluzją, która czyni ją dziełem kompletnym, wyrastającym ponad przemijające trendy. Dzieje się tak za sprawą kumulacji nieszablonowego/niejednoznacznego ujęcia zebranych tu fabuł, odniesień autora do sfer z dziedziny wiedzy tajemnej (twórczo przy tym przezeń przetworzonych) oraz nieustających poszukiwań formalnych przejawiających się zjawiskową warstwą plastyczną. Dość wspomnieć, że już tylko odwaga kompozycyjna i skrupulatność rozrysowywania choćby architektury Nowego Jorku momentami wręcz oszałamia! Tak właśnie wyglądają dzieła kompletne, które nie podlegają procesowi „starzenia”. I nawet jeśli „Rork” nie doczeka się statusu realizacji ponadczasowej, to długowieczną jest już z całą pewnością.  
 
Przynajmniej w przypadku piszącego te słowa okazja, by raz jeszcze zapoznać się z najważniejszą realizacją jednego z najwybitniejszych twórców europejskiego (a w gruncie rzeczy światowego) komiksu okazała się autentycznie emocjonującą przygodą, pełną czytelniczej radości z „wgryzania” się w ogrom kamuflowanych tropów i znaczeń. Do takich lektur zawsze będzie się wracać i takowych wypadałoby życzyć sobie jak najwięcej.

 

Tytuł: „Rork” księga 2

  • Tytuł oryginału: „Rork L’intégrale 2”
  • Scenariusz, rysunki i kolory: Andreas Martens
  • Tłumaczenie z języka francuskiego: Jakub Syty
  • Wprowadzenie: Arkadiusz Królak
  • Wydawca wersji oryginalnej: Lombard
  • Wydawca wersji polskiej: Wydawnictwo KURC
  • Data publikacji wydania oryginalnego (w tej edycji): 24 stycznia 2013 r.
  • Data publikacji wydania polskiego: 13 grudnia 2021 r.
  • Wydanie: II zmienione
  • Oprawa: twarda
  • Format: 21,5 x 29,5 cm
  • Druk: kolor
  • Papier: kredowy
  • Liczba stron: 240
  • Cena: 139,90 zł

Zawartość niniejszego wydania zbiorczego opublikowano pierwotnie w albumach „Gwiezdne światło” (wrzesień 1988), „Koziorożec” (grudzień 1990), „Zejście” (listopad 1992) oraz „Powrót” (październik 1993).

Dziękujemy wydawnictwu Kurc za udostępnienie egzemplarza do recenzji. 
 

Galeria


comments powered by Disqus