„Sędzia Dredd: Kompletne Akta 18” - recenzja

Autor: Miłosz Koziński Redaktor: Motyl

Dodane: 18-11-2021 23:34 ()


Rok 1992, szalone lata dziewięćdziesiąte i apogeum mody na antybohaterów, ponurość, moralną dwuznaczność oraz szeroko pojmowaną hardkorowość. A także rok, w którym opublikowano zebrane w recenzowanym dzisiaj osiemnastym tomie Kompletnych Akt historie z uniwersum sędziego Dredda. Czy specyfika owej kontrowersyjnej i specyficznej dla popkultury epoki znalazła swoje odzwierciedlenie w publikacji, którą właśnie trzymam w rękach?
 
Tom osiemnasty prezentuje czytelnikom kilkanaście krótkich, jedno, dwuodcinkowych opowieści oraz dwie dłuższe formy, o których za chwilę, gdyż zasługują na więcej uwagi. Za przeważającą część zaprezentowanych nam historii odpowiada Garth Ennis – twórca takich komiksów jak Kaznodzieja, Hellblazer czy Hitman. Niestety w historiach, które popełnił na potrzeby recenzowanego albumu, próżno szukać jego talentu do snucia opowieści niezwykłych, niesamowitych i zaskakujących. Z nielicznymi wyjątkami zgromadzone w tym tomie scenariusze autorstwa Ennisa cechuje schematyczność i odtwórczość – ot, ktoś dopuszcza się aktu przemocy, pojawia się Dredd, wywiązuje się walka i tytułowy stróż prawa aplikuje bandziorom jeszcze większą dawkę przemocy. Nie byłoby to bardzo problematyczne, gdyby Dredd ganiał za przestępcami intrygującymi – jeśli nie charakterem, to swoim modus operandi – ale niestety adwersarzom sędziego w wielu skonstruowanych przez Ennisa narracjach brakuje zarówno oryginalności, jak i charakteru. Nie przypadł mi również do gustu sposób, w jaki scharakteryzowano protagonistę. Owszem, Dredd był zawsze postacią bezkompromisową, surową i niestroniącą od użycia siły przy egzekwowaniu prawa, ale jednocześnie dał się poznać we wcześniejszych opowieściach jako postać sprawiedliwa i nienadużywająca swojej władzy. W wydaniu Ennisa tytułowy bohater sprawia natomiast wrażenie sadystycznego zbira, który wręcz rozmiłowuje się w uprzykrzaniu życia mieszkańcom Mega City One w każdy możliwy sposób. Takie przedstawienie Joe Dredda bardzo spłyca tę postać i sprawia, że bohater zamienia się w karykaturę samego siebie. Nie zrozumcie mnie źle – scenariusze autorstwa Ennisa nie są złe, są po prostu na wskroś przeciętne i nie zapadają w pamięć.
 
Na szczęście to nie wzmiankowany scenarzysta stoi za każdą zawartą w albumie opowieścią. Ostatnie z zaprezentowanych historii, a zarazem wspomniane dłuższe formy, czyli „Mechanismo” oraz „Mechanismo Powraca” stworzył duet John Wagner/Alan Grant. I od razu w oczy rzuca się wyraźny skok jakościowy. Obie opowieści nawiązują bezpośrednio do wydarzeń przedstawionych w poprzednim tomie. W wyniku „Dnia Sądu” śmierć poniosła ogromna liczba sędziów. Aby zapełnić kadrowe luki, Najwyższy Sędzia postanawia wprowadzić na ulice Robo-sędziów. Dredd jest do tego pomysłu nastawiony zdecydowanie pesymistycznie. Jak się okazuje – niebezpodstawnie. Cykl Mechanismo to świetnie napisana i trzymająca w nieustannym napięciu historia, która jest po prostu na dużo wyższym poziomie – zarówno pod względem złożoności samej fabuły, jak i charakteryzacji bohaterów. Choć jest brutalna i bezpardonowa, to nie jest bezmyślną i prostacką jatką. Przedstawiony w niej Dredd zachowuje swoją charakterystyczną surowość, brutalność i nieustępliwość, ale jednocześnie nie zostaje sprowadzony do poziomu maniakalnego sadysty i prostaczka od bicia zbirów po pysku – autorzy wyraźnie zaznaczają bardziej złożone cechy jego charakteru, które Ennis zepchnął na dalszy plan lub wręcz zignorował. Mechaniczni antagoniści oraz ich twórca to postaci wyraziste i świetnie pasujące do historii, a nie kolejni chłopcy do bicia wypluci przez scenarzystę tylko po to, by Dredd miał na kim wyładować swoją agresję. Po dość letnim odbiorze poprzedzających Mechanismo historii, właśnie te dwie opowieści stanowią wyjątkowe i świetne zwieńczenie albumu i to przede wszystkim właśnie dla nich warto po tę pozycję sięgnąć.
 
Zmierzając ku końcowi, wspomnę jeszcze kilka zdań na temat oprawy. Wyraziste szkice oraz czerń i biel zostały przez rysowników w większości z przedstawionych historii porzucone na rzecz plansz malowanych. Barwne plamy i pociągnięcia pędzla zastąpiły drobiazgowe kontury i kreskowanie. Ma to rzecz jasna swoje plusy i minusy. Z jednej strony stylistyka taka tchnęła nowe życie w metropolię przyszłości, a specyficzny styl jeszcze dobitniej podkreśla groteskowość jej mieszkańców i absurdalność okoliczności, w jakich często znajdują się bohaterowie. Z drugiej strony niektóre historie mogą się wydawać nieczytelne za sprawą wypełnienia kadrów wyjątkowo ciemnymi kolorami. W ogólnym rozrachunku oprawa wypada jednak dobrze.
 
Choć nie jest to najlepsze co niesamowicie różnorodne i bogate uniwersum Mega City One ma do zaoferowania, to obok Kompletnych Akt 18 nie sposób przejść obojętnie. Mimo że część z zawartych w albumie historii prezentuje się średnio, to wciąż stanowią względnie przyjemną rozrywkę i całkiem niezłą alternatywę na spędzenie wolnego popołudnia, a te kilka zawartych w nim perełek z nawiązką wynagradza czytelnikom czas poświęcony na lekturę. Nie każda z historii o sędziach i ich nieustannej walce o zaprowadzenie ładu i porządku w szalonej metropolii przyszłości musi być epicką epopeją. Czasem równie przyjemne mogą okazać się prostsze historie, niesilące się na udawanie, że są czymś więcej niż rozrywką. Dlatego też pomimo licznych wymienionych przeze mnie wad, gorąco zachęcam do sięgnięcia po tom 18 Kompletnych Akt.

 

Tytuł: „Sędzia Dredd: Kompletne Akta 18”

  • Scenariusz: John Wagner, Garth Ennis, Alan Grant, Mark Millar
  • Rysunki: Colin Macneil, Peter Doherty, Anthony Williams, Greg Staples, John Burns, Geoff Senior, Xuasus, Ian Gibson, John Hicklenton, John Higgins, Carlos Ezquerra, Carl Critchlow, Ron Smith, Jeff Anderson, Jon Haward, John Mccrea, Barry Kitson, Brett Ewins
  • Ilustracja na okładce: Colin MacNeil
  • Tłumaczenie: Robert Lipski
  • Wydawnictwo: Ongrys
  • Tytuł oryginalny: Judge Dredd Complete Case Files Volume 18
  • Wydawca oryginalny: Rebellion
  • Rok wydania oryginału: 2011
  • Liczba stron: 352
  • Format: 220x296 mm
  • Oprawa: twarda
  • Papier: kredowy
  • Druk: kolor
  • ISBN: 978-83-66603-30-1
  • Wydanie: I
  • Cena z okładki: 135 zł

Dziękujemy wydawnictwu Ongrys za udostępnienie komiksu do recenzji.


comments powered by Disqus