„Sekret nadludzkiej siły” - recenzja
Dodane: 12-10-2021 23:09 ()
Gdzie tkwi klucz do twórczości Alison Bechdel? Tropów jest wiele, ale być może w jednym ze zdań z jej najnowszego komiksu „Sekret nadludzkiej siły” zawierającym się w słowach: „Bóg wiedział, że nikt nie był bardziej samoświadomy niż ja”.
Trudno polemizować z tym wyznaniem, bo z Alison Bechdel sprawy tak się mają, że o czymkolwiek by nie pisała, zawsze pisze przede wszystkim o sobie. Zresztą, wielokrotnie owo credo wyrażała wprost, stwierdzając, chociażby w „Jesteś moją matką?”, że o niczym innym pisać nie potrafi. Tak czy tak, trudno znaleźć w medium komiksowym autorkę czy autora tak metodycznie i drobiazgowo utrwalających słowem i obrazem własne procesy myślowe, czyniąc z nich jedyną w swoim rodzaju intelektualną przygodę.
Dlatego tylko przed moment dałem się zwieść Bechdel, gdy na okładce i początkowych stronach „Sekretu nadludzkiej siły” jej rysunkowe alter ego pręży muskuły, wygina ciało i wyciska siódme poty, sugerując, że mamy do czynienia z historią krążącą wokół takich tematów, jak szaleństwo współczesnego człowieka na punkcie zdrowego trybu życia, tryliarda sprawdzonych metod utrzymywania kondycji, biciu rekordów wydolności i przekraczania fizycznych granic. Oczywiście – o tym ten komiks jest również, ale przede wszystkim jest to kolejny dziennik Bechdel, dopisek do wielkiej księgi życia autorki, którą zapoczątkowała głośnym „Fun Home” i kontynuowała w „Jesteś moją matką?”. W „Sekrecie nadludzkiej siły” rzecz jasna będziemy świadkami rygorystycznych ćwiczeń, ale mięśniem, który najbardziej zostanie poddany wysiłkowi, jest po raz kolejny umysł autorki.
Pozorna zmiana optyki nie skutkuje zmianą metody twórczej. To nadal komiks, w którym amerykańska autorka lawiruje między kontekstami, dygresjami i hipotezami. Komiks za temat biorący sobie aktywności oparte o wysiłek fizyczny jest w rzeczywistości opowieścią o przekraczaniu barier wszelakich, poszukiwaniu jedności ducha z materią, mądrości ciała i umysłu i jest – co już w przypadku komiksów Bechdel stało się regułą, idealnym pretekstem, by fetować twórców podejmujących w swoim życiu i twórczości podobne wyzwania. Tym razem za towarzyszy podróży autorka „Sekretu nadludzkiej siły” obrała sobie Jacka Kerouaca, poetów romantycznych Williama Wordswortha i Samuela Coleridge’a oraz dwoje twórców transcendentalnego dziennika „The Dial” – Margaret Fuller i Ralpha Waldo Emersona.
To wyżej wymienieni będą inspiracją w podróży Bechdel poprzez starzejące się ciało, pytania o istnienie wyższego wymiaru rzeczywistości, relację człowieka z naturą.
Alison Bechdel na wysokości „Sekretu nadludzkiej siły” jest autorką zbliżającą się do późnej dojrzałości, ma za sobą poważny kryzys egzystencjalny, który odcisnął piętno na „Jesteś moją matką?” i wydaje się już być osobą szukającą raczej zgody ze światem, a nie sparingów. Nastrój ten jest wyczuwalny w komiksie, będącym chyba najbardziej wyluzowanym dziełem Bechdel. Rzecz jasna, to nadal komiks analityczny, oparty o ciągi niekończących się monologów i dygresji, ale czuć, że autorka „Fun Home” nie ma już parcia na to, by dociskać zagadnienia do końca, jak to miała w zwyczaju robić wcześniej i błyskotliwe popisy umysłu wikłającego się w zabawne paradoksy, jak spostrzeżenie, że fascynacja tężyzną fizyczną niebezpiecznie sytuuje upodobania Bechdel w kręgu zainteresowań miłośników skrajnej prawicy, autorka komiksu kwituje lapidarnym spostrzeżeniem. Rzecz jasna, Alison Bechdel to nadal Alison Bechdel i jej poszukiwania sensu życia w tężyźnie fizycznej i duchowej nie może obejść się bez drobiazgowej analizy dróg, które zaprowadziły współczesnego człowieka do miejsca, w którym dbanie o kondycję psychofizyczną jest swoistą deklaracją światopoglądową. Mamy więc w „Sekrecie nadludzkiej siły” wgląd w głębokie dzieciństwo autorki, opis zmian kulturowych, jakie przyniosły ze sobą lata 60., raport z formacyjnego zachłyśnięcia się fenomenem telewizji śniadaniowych z ich blokami poświęconymi ćwiczeniom fizycznym, perswazji reklam sprzętu do ćwiczeń, dedykowanego przemysłu odzieżowego, które tworzyły mody i styl bycia.
Mamy też ciągi dalsze historii, które zapoczątkowały poprzednie komiksy. Proces tworzenia komiksów, wspomnienia o ojcu, kolejne relacje, śmiertelna choroba matki – Bechdel zwyczajowo gra na wielu instrumentach i niewprawny czytelnik może mieć niejaką trudność w śledzeniu wszystkich wątków naraz – zwłaszcza jeśli nie zna wcześniejszych jej komiksów.
Czytelnika towarzyszącego podróżom autorki „Fun Home” od początku najnowszy komiks ma szansę wprawić w zachwyt swoją narracyjną konsekwencją i konsekwentną optyką, bo pokazuje, że wytwory kultury, którymi prywatna historia Alison Bechdel oddycha na każdym poziomie, potrafią doskonale opowiadać nasze życia.
Chyba nigdy wcześniej nie „bawiłem się” (cudzysłów zamierzony, bo to specyficzna forma zabawy) równie dobrze podczas lektury komiksu Bechdel. „Fun Home” był do głębi przejmujący, „Jesteś moją matką?” zbyt męczący atmosferą kryzysu wieku średniego i głębokiej depresji autorki. Natomiast „Sekret nadludzkiej siły” jest komiksem napędzanym energią wypracowanego latami schematu opowiadania, który formułował się we wcześniejszych publikacjach. Bechdel coraz więcej maluje, umyka rygorom wiernego odtwarzania rzeczywistości w rysunku, jak to miało miejsce wcześniej. Czuć, że zaczyna się tworzeniem bawić. Być może to wpływy Wschodu, praktykowania medytacji, a może oznaka godzenia się ze sobą i światem – co zdają się sugerować ostatnie strony „Sekretu nadludzkiej siły”. Pytanie tylko, o czym będą kolejne komiksy, jak już wszystko znajdzie się na swoim miejscu?
Tytuł: Sekret nadludzkiej siły
- Scenariusz i rysunki: Alison Bechdel
- Tłumaczenie: Wojciech Szot
- Wydawca: Timof Comics
- ISBN: 978-83-66347-61-8
- Format: 190x254
- Oprawa: miękka ze skrzydełkami
- Liczba stron: 244
- Druk/barwność: Kolor
- Zalecane dla odbiorcy: Młodzież i dorośli
- Komiks nr 333
- Wydanie: I
- Data wydania: 21 czerwca 2021 r.
- Cena: 69 zł
Dziękujemy wydawnictwu Timof i cisi wspólnicy za udostępnienie egzemplarza.
comments powered by Disqus