„Dziki Zachód” tom 2: „Dziki Bill” - recenzja

Autor: Dawid Śmigielski Redaktor: Motyl

Dodane: 16-05-2021 11:30 ()


Trzech obskurnych, brudnych i spoconych rewolwerowców czekających na swoją ofiarę przy stacji kolejowej to filmowa scena-ikona. Thierry Gloris dedykuje drugi tom serii „Dzikiego Zachodu” Sergio Leone i niemal tak jak mistrz w „Pewnego razu na Dzikim Zachodzie” (1968) zaczyna własną opowieść od pojedynku samotnego przybysza z zaczajonymi na niego bandytami. Jednak to fałszywy trop. Gloris bowiem nie podąża ścieżką spaghetti westernu. O wiele bliżej mu do klasycznego, najbardziej amerykańskiego gatunku filmowego.

Drugi tom serii, którego tytułowym bohaterem jest Dziki Bill Hickok wbrew pozorom nie został poświęcony tylko jego osobie, tak jak miało to miejsce w przypadku poprzedniego albumu opowiadającego o losach Calamity Jane. Oboje dostali tu mniej więcej po tyle samo „czasu ekranowego”, przez co fabuła cierpi na fragmentaryczność, a historia traci na płynności. Brakuje w niej życia, emocji, i o dziwo postaci z krwi kości. Dziki Bill w przeciwieństwie do Calamity Jane jest bohaterem narodowym Amerykanów (bynajmniej nie tych rdzennych). Niestety Gloris podszedł do niego ze zbyt dużym respektem, tak jakby bał się jego gniewnego oblicza obdarzonego niezwykle celnym okiem i niebywałą szybkością w dobyciu broni. Nie rozwinął osobowości Billa względem epizodycznego występu znanego z pierwszej odsłony dyptyku ani nie uczynił tegoż samego z Calamity. Nie tylko nie pogłębił ich rysu psychologicznego, ale wręcz odebrał przysługujący im blask, tworząc bezbarwne jednostki wykorzystane przez brutalną historię cywilizującego się kraju. Pozostały z nich tylko dobrze brzmiące w prasie i groszowych opowieściach imiona.

Rysunki Lamontagne przypominają drzeworyty lub pozowane ujęcia fotograficzne, szczególnie we fragmentach potyczek wojska z Indianami czy rzezi czerwonoskórych dokonanej na rodzinach osadników. Te melancholijne pocztówki dokumentujące przeszłość zachwycają pięknem minionego świata, choć zupełnie zostały pozbawione dynamiki, której pod dostatkiem znajdziemy w pozostałych planszach. Ma bowiem Lamontagne skłonności do przesady, do niepotrzebnego efekciarstwa (sekwencja otwierająca komiks) niepasującego do opowieści. Trudno mu utrzymać dyscyplinę graficzną. Czasem mógłby zwolnić, skupić się na detalu, na krajobrazie i wielkich przestrzeniach, jak czynił to uprzednio. Zbudować nastrój wprowadzający w poszczególne wydarzenia i potęgować napięcie, ale zarzuty te w przeważającej części wynikają z chaotycznego scenariusza zlepionego z wielu niepasujących do siebie scen, z którym musiał poradzić sobie Lamontagne niż z jego umiejętności, ponieważ trudno zarzucić mu brak znajomości wykonywanego fachu.

I tak drugi tom „Dzikiego Zachodu” przypomina kronikę filmową lub szereg wycinków z gazet opisujących najważniejsze na tym etapie wydarzenia z życia Billa i Calamity. Bliżej mu do „Jak zdobywano Dziki Zachód” (1962) niż dzieł Leone czy choćby podobnego w kronikarskiej strukturze „Małego Wielkiego Człowieka” (1970) Arthura Penna. Gloris miota się między budowaniem pomnika a dekonstrukcją mitu. Między ludzką stroną bohaterów a ich legendarnym statusem. O ile łatwo było mu wymyślić na nowo młodość Calamity i pchnąć ją do miejsca, w którym się znalazła w omawianym tomie, o tyle trudno powiedzieć mu coś ciekawego o życiu Hickoka.

Tragiczne wydarzenia, których tu nie brakuje, a które były codziennością w XIX wieku na zachodnich rubieżach rodzącego się kraju, zupełnie nie wybrzmiewają przez skrótowo poprowadzoną fabułę. Dramat chwili, błędnie podjęte decyzje, nikczemność, honor i bezwzględność – wszystko to traci na znaczeniu, kiedy dwie wielkie ikony amerykańskiej kultury spotykają się w tym samym dziele. Ten komiks zwyczajnie i banalnie jest za mały dla nich dwojga. To rozdanie Gloris i Lamontagne przegrali, choć z manierą wytrawnych pokerzystów robią dobrą minę do złej gry. Oby w przyszłości karta zaczęły im sprzyjać.

 

Tytuł: Dziki Zachód, tom 2: Dziki Bill

  • Tytuł oryginalny: Wild West, tome 2: Wild Bill
  • Scenariusz: Thierry Gloris
  • Rysunki: Jacques Lamontagne
  • Kolory: Jacques Lamontagne
  • Tłumaczenie: Jakub Syty
  • Liczba stron: 56
  • Format: 240 x 320 mm
  • Oprawa: twarda
  • Papier: kredowy
  • Druk: kolor
  • Wydawnictwo: Lost In Time
  • Wydawca oryginalny: Dupuis
  • Data wydania: 20 kwiecień 2021 r.
  • ISBN-13: 978-83-956869-6-2
  • Cena okładkowa: 55 zł


Dziękujemy wydawnictwu Lost In Time za udostępnienie komiksu do recenzji.

Galeria


comments powered by Disqus