„Hitman” tom 4 - recenzja

Autor: Dawid Śmigielski Redaktor: Motyl

Dodane: 09-04-2021 21:44 ()


Co tam słychać w Gotham City, a szczególnie w jego irlandzkiej dzielnicy? Wnuczka zabitego Kiblarza Louiego (Hitman tom 3) wychodzi za mąż i od cholernie wrednego wuja – Benito Gallo – zażyczyła sobie w prezencie ślubnym głowę Tommy’ego Monaghana nabitą na tyczkę. A poza tym miasto zyskało status ziemi niczyjej, a jakby tego było mało, Cauldron spustoszyły wampiry i dinozaury. Krew i browar leją się strumieniami, flaki i ołowiane kule fruwają w powietrzu, a wszelkiej maści skurczybyki tańczą swój dance macabre. Czyli mniej więcej po staremu.

Garth Ennis i John McCrea nie zwalniają tempa. Wikłają swoich bohaterów w coraz to gorsze tarapaty, z których nie wszyscy wyjdą bez szwanku. Niewidzialna pętla zacieśnia im się na szyi. I jak to w życiu bywa, najgorsze przychodzi zupełnie niespodziewanie. Ani krwiopijcy, ani prehistoryczne drapieżniki nie są w stanie zaszkodzić ekipie z „Noonan’s”, bo to człowiek, człowiekowi był, jest i będzie wilkiem. Jednak niech ta szalona zabawa różnymi konwencjami nie zmyli nas z tropu. Spotkanie Tommy’ego z gadzimi zabójcami jest dla Ennisa nie tyle sprawnie poprowadzoną zabawą, oddechem przed „poważniejszymi” tematami, ile przede wszystkim jedną wielką metaforą, całego życia głównego bohatera. Jego siły, pewności siebie, władzy (?), nienasyconego głodu i tęsknoty za spokojem i światem rządzącym się według ustalonych reguł. Tylko że te zasady raz za razem są łamane. Tak przez Tommy’ego, jak i innych stających mu na drodze przeciwników. Jakoś tak losy same się układają. W tej rzeczywistości nie ma czynów bez konsekwencji. Nie można cofnąć się w czasie i nie narobić przy tym szkód, zabić niewłaściwego człowieka i chodzić jak gdyby nigdy nic po ulicy, zdradzić ukochanej dziewczyny, nie narażając się na pożarcie przez lwa. Jedno tylko jest  niezmienne w serii irlandzkiego duetu – święte prawo do zemsty.

„Hitman” to na wskroś męski komiks. Ociekający testosteronem, prostackimi żartami, pozerstwem i przyjaźnią na śmierć i życie. Ennis składa hołd całej rzeszy wybitnych artystów (Johnowi Woo, Samowi Peckinpahowi, Sergio Leone, Clintowi Eastwoodowi…) hołdujących przed nim straceńczej drodze protagonisty, na której końcu czeka go w najlepszym wypadku kula w łeb, wolności, swobodzie, wspomnianej już przyjaźni i oczywiście wendecie. Bohaterowie tych opowieści i ich czyny z czasem naturalnie przechodzą do panteonu miejskich legend rozpalających wyobraźnie następnych pokoleń. Potrzebujemy właśnie takich obrońców, stojących poza prawem, ale postępujących według własnego kodeksu, rozróżniających dobro od zła. I choć są jednostkami niebezpiecznymi, wyrzuconymi poza nawias poprawnie politycznego społeczeństwa to z całym swoim życiowym bagażem, wszystkimi grzechami i winami, zawalonymi sprawami i przegranymi okazjami są na wskroś ludzcy. Dlatego akceptujemy ich wszystkie wady. To romantycy tęskniący za światem, który na ich oczach przechodzi do przeszłości. I Ennis tę tęsknotę w sposób genialny uchwycił w finałowym zeszycie czwartego tomu („Stary, ale jary. Epilog”). Zagrał na oczekiwaniach czytelników. Rozgrzał nas do czerwoności, obiecując spektakularną rzeź i Bang! Przechytrzył wszystkich, bez jednego wystrzału.

To również popis Johna McCrea. Można mu zarzucić pewne niedokładności/chodzenie na skróty w rysowaniu, lecz nie zmienia to faktu, że jest wysokiej klasy fachowcem idealnie rozumiejącym się z Ennisem. Rozkładówka, którą stworzył do wspomnianego już rozdziału, to mistrzostwo w formie przekazania treści i uchwycenia emocji. McCrea jest również znakomitym twórcą okładek, pełnych ekspresji i prostoty. Potrafi za ich pomocą oddać wszystko, co będzie nas czekało w danym zeszycie. Nie ma problemów ze wpisaniem się w typową manierę amerykańskiego mainstreamu (akcja, akcja, akcja), jednakowoż potrafi narysować kameralny obraz przepełniony bólem i cierpieniem, czego przykładem jest genialna okładka do 42. zeszytu regularnej serii.  To artysta operujący znakomitym warsztatem i wyczuciem w dobieraniu środków wyrazu, bez którego cykl ten nie miałaby tego nonszalanckiego charakteru.

Tommy Monaghan i jego kumple nie są pozbawieni wad, „Hitman” nie ma ich wcale. Seria od początku prowadzona jest z rozmysłem i konsekwencją. Pełna humoru i niesamowitych wydarzeń kpina z mitu supków, przeradza się w sensacyjny dramat o ludziach pragnących po prostu żyć i  gotowych zginąć za swojego KUMPLA. „Nie wolno się poddawać, aż do ostatniej kropli krwi”, tak uważa Sean Noonan, człowiek, który wychował Tommy’ego Monaghana. Tak uważają Garth Ennis i John McCrea. Możecie się o tym przekonać, sięgając po ich wybitne dzieło, ale za nim to zrobicie, pamiętajcie – z dziejów, o których opowiadają „płyną same złe morały”. A zatem, czy jesteście gotowi napić się w Noonan’s i zajrzeć śmierci w oczy?

 

Tytuł: Hitman tom 4

  • Scenariusz: Garth Ennis
  • Rysunek: John McCrea
  • Tłumaczenie: Marek Starosta 
  • Wydawca: Egmont
  • Data wydania: 24.03.2021 r. 
  • Liczba stron: 340
  • Format: 170x260 mm
  • ISBN: 978-83-281-4922-9
  • Oprawa: twarda
  • Druk: kolor
  • Cena: 99,99 zł

Dziękujemy wydawnictwu Egmont za udostępnienie komiksu do recenzji

Galeria


comments powered by Disqus