„Harda Horda. Antologia opowiadań” - recenzja

Autor: Agnieszka Krzyżewska Redaktor: Motyl

Dodane: 31-03-2021 06:40 ()


Harda Horda to grupa młodych autorek, które postanowiły wspierać się wzajemnie podczas pisania, publikowania i promowania swoich utworów. W ramach tej grupy powstała antologia opowiadań pod tym samym tytułem, której tematem przewodnim miało być szeroko pojęte „przekraczanie granic”.

Dwanaście tekstów składających się na zbiór jest bardzo mocno zróżnicowane. Grzędowicz kiedyś przyrównał zbiory opowiadań do pudełka czekoladek, gdzie można trafić zarówno na rozkosz dla podniebienia, jak i na zatęchłą pralinę. Ja bym do tego włączyła jeszcze słone przekąski, sytny dwudaniowy obiad, lekki lunch oraz fast-food, żeby lepiej oddać tak ogromną różnorodność światów, bohaterów i historii Hardej Hordy. Niektóre opowiadania na długo zostaną nam w pamięci, o innych szybko zapomnimy kolejnego dnia, a kilka rozbawi nas do łez.

Opowiadanie, które otwiera cały zbiór, napisane przez Martę Kisiel, nosi tytuł Jawor i nawiązuje do dziecięcej zabawy związanej z piosenką „Jawor, jawor, jaworowi ludzie, co wy tu robicie…”, bardzo fajnie rozwijającej źródło tejże zabawy. Niesamowicie klimatyczne, przywodzące na myśl beztroskie lata dzieciństwa spędzane u krewnych na wsi, a jednocześnie podszyte grozą. Trzymając się porównań gastronomicznych to takie chipsy z polskich ziemniaków ze śmietanką i cebulą.

Dróżniczka Aleksandry Janusz to taki lekki egzotyczny lunch, coś w rodzaju sushi czy bento (to ostatnie nawet jest spożywane przez głównych bohaterów). W bliskiej przyszłości świat przechodzi na inne formy transportu, jednak stara japońska dróżniczka nadal przychodzi na stację, by przygotować wszystko na przejazd jednego z ostatnich kursujących jeszcze pociągów. Rewelacyjnie oddany orientalny klimat i mentalność, a przede wszystkim wierność tradycji.

Z kolei opowiadanie Ewy Białołęckiej Tylko nie w głowę jest dość humorystyczne i upiornie aktualne. Wyobraźcie sobie, że po wzięciu silnych leków nasennych budzicie się w świecie, gdzie nikogo nie ma, nie słychać sąsiadów, nie jeżdżą samochody, nie ma internetu, nie można się do nikogo dodzwonić i właściwie nie wiadomo, co się dzieje. Bardzo fajnie się czyta – to taki lekki i przyjemny deser. Dawno nic nowego tej autorki nie czytałam i cieszę się, że Ewa wróciła do pisania.

Dokąd odeszły cienie Magdaleny Kubasiewicz to już nieco cięższy kaliber (taki sytny, mocno doprawiony, ciężkostrawny gulasz) i zdecydowanie bardziej mroczny, ale też nieco awanturniczy. Oto mamy filigranowego nekromantę, który tonie w długach i nie jest zbyt rozchwytywany, więc musi podjąć się zadania, którego nikt inny nie chce (a ci, co chcieli, nie wrócili). Wraz ze swoją towarzyszką udają się do nawiedzonego dworu, aby go „odnawiedzić”. Oczywiście nie wszystko okazuje się tak proste, jak się na początku wydaje.

Natomiast opowiadanie Aleksandry Zielińskiej Po drugie to jeden z kilku testów, który mi się nie spodobał. Początkowe nawiązanie do Sylwii Plath zwiastuje dość przygnębiającą i mocno depresyjną historię, opowiedzianą z punktu widzenia małej dziewczynki, zmagającej się z natłokiem poczucia winy, żalu i odtrąceniem przez najbliższych po śmierci siostry. Tło wydarzeń stanowią dziwaczne wydarzenia fantastyczne, których główna bohaterka nie rozumie (co jest uzasadnione), ale przez to nie rozumie ich też czytelnik. Zakończenie teoretycznie powinno zaskakiwać, ale we mnie nie wzbudziło żadnych emocji. Autorka obsypana nagrodami, tekst technicznie dobrze napisany, jednak mogę go przyrównać do sałatki owocowej, lekko sfermentowanej, w której coś nam zdecydowanie nie smakuje.   

Za to kolejne opowiadanie Z góry nie patrzą Anny Hrycyszyn to już taki urozmaicony dwudaniowy obiad, który potrafi nas zaskoczyć. Tekst jest w formie listu zawierający wspomnienia głównej bohaterki – i tu dość ciekawy zabieg literacki – części akapitów brakuje, część jest wyblakła, część jest napisana odręcznie i pełna „ozdobników” – takich mini rysunków, które z nudów robimy na marginesach. Opowiadanie nieco chaotyczne, ale w pełni uzasadnione przez okoliczności, w jakich główna bohaterka je pisała. Nie znam żadnych innych utworów tej autorki, ale ten tekst zachęcił mnie do nadrobienia tych braków.

Tak oto doszliśmy do opowiadania Anety Jadowskiej Zielona zemsta, które można przeczytać także w zbiorze „Cud, miód, Malina”. Jest to jedno z lepszych opowiadań tej autorki, pełne humoru, z bardzo fajną puentą, smakujące jak pyszny tort od rewelacyjnego cukiernika. Otóż Klon - wybranek wiedźmy Maliny Koźlak, ma problem, który nazywa się Wiktor Dziurlikowski. Ten prześladowca nie ustaje w wymyślaniu coraz bardziej dotkliwych ataków, doskonale wiedząc, że zielona magia Klona nie toleruje stosowania jakiejkolwiek przemocy, i przy próbie samoobrony opuści naszego bohatera na zawsze. Jak więc można się zemścić w takiej sytuacji? Tego dowiecie się z opowiadania...

Drugi z dość rozczarowujących tekstów to Szanowny Panie M. Anny Kańtoch. I znów – niesamowicie utytułowana autorka, którą znam i lubię, a opowiadanie dość mocno przegadane, właściwie bez żadnej zaskakującej puenty i trochę nudne. Napisane w formie listu przez kobietę mocno ograniczoną przez konwenanse kulturowe, wspominającą pierwsze spotkanie z panem M. i opowiadającą historię swojego dość smutnego życia. Jak to u Kańtoch, trupy padają prawie od razu, przy czym trzeba przyznać, że autorka świetnie oddaje klimat dawnych czasów. Trzymając się kulinarnych porównań – jak flaki, których nie cierpię, za to inni na pewno rozsmakują się w nich z uwielbieniem.   

Opowiadanie Martyny Raduchowskiej pt. Bezduch dość ściśle wiąże się z serią powieści autorki, rozpoczętą przesz „Szamankę od umarlaków”. Jest to tragiczna historia Marka, jego żony Lajli i ich małej córeczki Róży, rodem z Supernaturala, pełna wskrzeszania zmarłych, demonów i opętań. Nie bardzo mogę zdradzić więcej, bo jest to główna zagadka, którą usiłuje rozwiązać bohaterka cyklu powieściowego. To trochę tak, jak osobom, które nie oglądały jeszcze kultowego Twin Peaks puścić film „Ogniu, krocz za mną”. Przyrównując do potrawy – zdecydowanie krwisty tatar!

Milena Wójtowicz w opowiadaniu Lot wieloryba przedstawia nam skutki zderzenia naszego świata ze światem alternatywnym, gdzie mamy do czynienia z innymi rasami i innymi prawami fizyki. Jak zwykle u Mileny mamy humorystyczną i dość awanturniczą historię, opowiedzianą nieco chaotycznie i miejscami lekko naciąganą. Dla mnie to taka trochę babeczka z kremem z supermarketu – niby lekka i przyjemna, jednak da się wyczuć sztuczne dodatki.   

Agnieszka Hałas w opowiadaniu Jest nad zatoką dąb zielony rewelacyjnie łączy świat przeszłości z czasów oblężonego i umierającego z głodu Leningradu ze światem przyszłości, w którym możliwe jest zapisywanie i odczytywanie wspomnień. I chociaż ta nowatorska technologia jest w stanie utrwalić czyjąś osobowość, ludzie nadal, tak jak i dawniej, zmagają się ze śmiercią. Przyrównując do potrawy – ciemny chleb korzenno – ziołowy z lekką nutą goryczki.

I na koniec, tekst Ognisty warkocz Anny Nieznaj przenosi nas w przyszłość, gdy ludzkość próbuje się pozbierać po pewnym kataklizmie (nie zdradzę jakim). Historia opowiadana w narracji pierwszoosobowej z punktu widzenia głównej bohaterki jest dla mnie nieco chaotyczna – wspomnienia mieszają się z teraźniejszością i miałam spore problemy z chronologią. Plus za ciekawy pomysł i fajną bohaterkę, ale wyszedł z tego taki keks z bardzo smakowitymi różnorakimi bakaliami.

Podsumowując, każda z autorek miała swoją szansę zaprosić nas do swojego literackiego świata i zaprezentować się z jak najlepszej strony. Każda z nich w pewnym sensie dała nam posmakować swojej twórczości. Wszystkie te smaki razem niekoniecznie się dobrze komponują, ale dają czytelnikowi ogromny wybór znalezienia tego, co się komu podoba. Jednym słowem - jest to zarówno uczta dla oka (pięknie ilustrowane wydanie w twardej oprawie), jak i dla  ducha, nawet jeżeli nie wszystko nam będzie smakować.

 

Tytuł: Harda Horda. Antologia opowiadań

  • Autor: Ewa Białołęcka, Agnieszka Hałas, Anna Hrycyszyn, Aneta Jadowska, Aleksandra Janusz, Anna Kańtoch, Marta Kisiel, Magdalena Kubasiewicz, Anna Nieznaj, Martyna Raduchowska, Milena Wójtowicz, Aleksandra Zielińska
  • Wydawnictwo: SQN 
  • Data wydania: 13.03.2019 r. 
  • Format: 155x230 mm
  • Liczba stron: 400
  • Oprawa: twarda
  • ISBN-13:9788381294133
  • Cena: 49,99 zł

Dziękujemy wydawnictwu Sine Qua Non za udostępnienie egzemplarza do recenzji.


comments powered by Disqus