„Nomen Omen” tom 2: „Wicked Game” - recenzja
Dodane: 15-04-2020 12:07 ()
Nie jest chyba nazbyt dobrze, gdy sięgając po drugi tom serii, kompletnie nie pamięta się, co było w poprzednim. Niestety długi odstęp w publikacji Nomen Omen spowodował, że przed lekturą Wicked Game najlepiej odświeżyć sobie Całkowite zaćmienie serca. Jak się bowiem okazuje, autorzy nie zawsze trzymają się zainicjowanych wątków, a magiczny świat współistniejący z dobrze znaną nam rzeczywistością rozrasta się w sposób raczej chaotyczny.
Wybuchowe zakończenie pierwszego tomu będące emanacją zadziwiających umiejętności Becky znajduje swoje wytłumaczenie w pochodzeniu dziewczyny. Czarodziejka trafiła na celownik nikczemnego Taranisa, który uzurpuje sobie władzę i planuje swoisty rytuał przejścia, który pozwoli mu sprawić, że magia znów zatriumfuje. A dokładnie ześle w niebyt zdeprawowany ludzki świat, by ponownie odtworzyć swój, za którym, jak widać we wstępie, tęskni.
Włoscy autorzy płyną z prądem, a może nawet pod prąd, odrzucając element ślepoty barwnej, który uwodził nas poprzednio, a decydując się na rozwój magii kolorów. Nie da się ukryć, że Wicked Game to przejściowy tom. Ujawnia niecne plany antagonisty, dokonuje ekspozycji postaci zarówno na pierwszym, jak i dalszym planie, nakreślając przyjaciół i wrogów Becky, a jednocześnie pozwala zanurzyć się w fantastycznym świecie, w którym kolory odgrywają kluczową rolę. Każda z postaci dysponuje bowiem inną paletą barw, za pomocą których, mówiąc kolokwialnie, czaruje. Becky po nieudanym starciu z Taranisem uczy się wykorzystywać atrybuty swojej magii, którą z coraz większą precyzją uskutecznia, wykorzystując dobrodziejstwa współczesnej technologii. To kolejny interesujący i istotny element tej opowieści. Dziewczyna dysponuje mocą tworzenia, więc tylko patrzeć, jak zacznie kreować własną rzeczywistość.
Nie można odmówić autorom Nomen Omen oryginalności właśnie w tworzeniu magicznego świata zależności między barwami a umiejętnościami poszczególnych postaci. Wyszło im to w sposób zajmujący, że z niekłamaną ciekawością odkrywamy kolejne pionki na szachownicy, które w finale opowiedzą się po którejś ze stron. Gorzej jest jednak z fabułą, która w tym tomie traci impet. Porównując historię ponownie do partii szachów, twórcy dokonują swoistej relokacji sił, a jednocześnie w dosyć schematyczny sposób znany z wielu przejawów współczesnej popkultury, dokonują podniesienia umiejętności bohaterki o kolejny poziom, a być może i dwa. Śledzenie tych zmagań prowadzących do okiełznania magicznej materii nie nudzi, bo ilość szczegółów świadczących o różnorodności fantastycznego świata zachwyca, ale też nie prowadzi do pewnego rodzaju usystematyzowania wiedzy na temat wspomnianej wyżej magii. Dlatego ściągawka na końcu tomu jest miłym dodatkiem.
Niezmiennie mocną stroną tytułu pozostaje jego warstwa graficzna z mangowymi inspiracjami. Większą rolę odgrywają barwy, dlatego też na tym polu należy docenić starania Camagniego i Manciniego, którzy zadbali, by oprawa kusiła czytelnicze oko.
Nomen Omen to seria z potencjałem niewykorzystywanym na wszystkich polach, czerpiąca garściami zarówno ze sztandarowych utworów fantasy, jak i mitologii, a przede wszystkim oczekująca na mocny finał. Miejmy nadzieję, że ten nas nie rozczaruje, a Wicked Game należy potraktować jako swego rodzaju przedsmak i wprowadzenie do niego.
Tytuł: Nomen Omen tom 2: Wicked Game
- Scenariusz: Jacopo Camagni
- Rysunki: Marco B. Bucci
- Tłumaczenie: Jacek Drewnowski
- Premiera: 12.02.2020 r.
- Wydawca: Non Stop Comics
- ISBN: 978-83-8110-936-9
- Oprawa: miękka
- Ilość stron: 128
- Format: 170x260
- Cena: 42 zł
Komiks możecie kupić w sklepie wydawnictwa Non Stop Comics.
Galeria
comments powered by Disqus