„Noc świętego Bartłomieja. Rzeź hugenotów” – wydanie zbiorcze - recenzja
Dodane: 14-04-2020 17:31 ()
W myśl „oklepanego” porzekadła: „Historię piszą zwycięzcy”. A że w toku zmagań o dominację nad światem, do której doszło w toku wieku XVI i XVII wygranymi okazały się państwa protestanckie, toteż także obecnie narracje dotyczące rozegranej wówczas walki o planetę formatowane są według interpretacji zagorzałych adwersarzy tzw. papistów. Dotyczy to rzecz jasna nie tylko pochodnej aktywności m.in. anglosaskich ośrodków akademickich, ale też kultury popularnej. I – co więcej – ta wersja wydarzeń od maleńkości „wdrukowana” jest w świadomość urabianych tym sposobem społeczeństw.
Do tego stopnia, że nawet przedstawiciele tych właśnie społeczności, pomimo deklarowanego ateizmu/agnostycyzmu (a coraz częściej także neopogaństwa) oraz domniemanych szerokich horyzontów i otwarcia na tzw. różnorodności nad wyraz często dają się ponieść agresywnym emocjom, oraz skłonności do uproszczonych sądów wobec katolicyzmu. Co więcej, jakby na przekór zwiększonej dostępności do różnego typu zasobów wiedzy, nadspodziewanie często nie wykazują woli i ochoty, by na własną rękę weryfikować forsowane im interpretacje czy wręcz manipulacje. Na tej właśnie przypadłości zwykli chętnie żerować wyrobnicy kultury popularnej, których zleceniodawcom bardzo zależy nie tylko na utrzymaniu tego stanu rzeczy, ale też na w miarę szybkiemu poszerzeniu zasięgu oddziaływania wygodnego z ich perspektywy zbioru dezinformacji. Nie miejsce to i nie czas na przybliżenie przyczyn tego zjawiska. Tym bardziej że zdecydowanie przekracza to ramy tego tekstu. Pewnym jest natomiast, że „Noc świętego Bartłomieja” w wykonaniu autorskiego trio Pierre Boisserie/Éric Stalner/Florence Fantini wzorcowo spełnia kryteria popkulturowego produktu, którego zasadniczą funkcją jest utrzymanie potencjalnego czytelnika w mentalnym stanie zbliżonym do wyznawców odseparowanych od reszty świata sekt. Do tego takich, którym ogląd na rzeczywistość sufluje się za pomocą nie tyle pełnych treści, ile ideologicznie przetworzonych haseł. A nie da się ukryć, że w ciągnącej się od setek lat antykatolickiej nagonce Noc świętego Bartłomieja zajmuje miejsce szczególne.
Rok 1572. Trwa kolejny etap rewolucji protestanckiej, największego skoku na kasę w dziejach ludzkości. Po połowicznym sukcesie protestantów w Rzeszy Niemieckiej (pokój w Augsburgu z września 1555 r. sankcjonujący stan ich posiadania na tym obszarze Europy), rabunku dóbr kościelnych na Wyspach Brytyjskich i w Skandynawii, sekularyzacji domeny Zakonu Krzyżackiego jako luterańskich Prus Książęcych (1525), dewastacji Królestwa Węgier (1526), a nade wszystko splądrowania Rzymu (1527) nadszedł czas na rozprawę z Francją, strukturę polityczną nieprzypadkowo zwaną Pierwszą Córą Kościoła. Nie pierwszy już to zresztą raz, bo jak zapewne pamiętają osoby rozeznane w zmiennych kolejach losu wojny stuletniej (1337-1453) to właśnie w trakcie tego konfliktu usiłowano doprowadzić do trwałego demontażu monarchii francuskiej, naonczas głównej siły politycznej chrześcijańskiego świata. W toku wieku XVI ta sytuacja powtórzyła się, choć ze zwiększoną intensywnością i brutalnością, a do tego pod sztandarem kalwińskiej (a zatem jeszcze bardziej radykalnej niż luterańska) odmiany protestantyzmu. Za środki zdefraudowane z posesji kościelnych oraz niezbyt dyskretnie kamuflowane wsparcie finansowe i logistyczne ze strony siłą sprotestantyzowanej Anglii (a także północnej części Niderlandów-przyszłej Republiki Zjednoczonych Prowincji) hugenoci (tj. francuscy zwolennicy doktryny Jana Kalwina) zdecydowali się rzucić wyzwanie Królestwu Francji i na jego obszarach „wykroić” sobie domeny porównywalne z protestanckimi księstwami Rzeszy. W nieco dalszej zaś perspektywie zamierzano całkowicie zdławić francuski katolicyzm, rzucić na kolana stawiających skuteczny opór hiszpańskich Habsburgów i tym samym doprowadzić do pełnego przejęcia aktywów Kościoła na kontynencie. To zaś de facto oznaczałoby kres jego istnienia. Sęk w tym, że wierni Rzymowi chrześcijanie nie zamierzali biernie przypatrywać się tej hekatombie, czego efektem było podjęcie przez nich całkowicie zrozumiałej obrony swoich praw, mienia i życia. Zażarte wojny domowe z lat 1562-1563, 1567-1568 i 1568-1570 dosadnie uzmysłowiły gremiom zarządzającym procederem znanym pod nazwą wspominanej rewolucji protestanckiej skalę determinacji swoich adwersarzy. Francuscy katolicy nie mieli bowiem w planach dać się okraść i po prostu zarżnąć lub w najlepszym razie zaakceptować zdeformowaną fanaberiami Lutra i Kalwina interpretację chrześcijańskiej doktryny. Stąd zrodził się zamysł przedłużenia tymczasowego zawieszenia broni, czego gwarantem miał być mariaż siostry króla Francji Karola IX – Małgorzaty de Valois – z królem Nawarry Henrykiem Burbonem, oficjalnym protektorem hugenotów. Do zaślubin tych doszło 18 sierpnia 1572 r. w Paryżu, a kilka dni później – w nocy z 23 na 24 sierpnia doszło do fizycznej eliminacji zgromadzonych wówczas w tym mieście przywódców francuskiego protestantyzmu. I to właśnie o tym epizodzie w ramach procesu nieudanej próby przejęcia Królestwa Francji przez społeczność moderowaną przez animatorów rewolucji protestanckiej koncentrują się twórcy niniejszej serii.
Wprost przyznać trzeba, że odpowiedzialni za scenariusz tego przedsięwzięcia Pierre Boisserie (dialogi) i Éric Stalner odrobili tzw. lekcje. Niestety sprofilowaną według interpretacji obwiązującej w tzw. społeczeństwach postępowych (czytaj: zbyt rozleniwionych, by sięgnąć do stosownych opracowań, nie wspominając o źródłach). Stąd rozpisana na trzy albumy (wszystkie zebrane w niniejszym tomie) fabuła w szczegółach przybliżająca bieg zdarzeń w tzw. okolicach 24 sierpnia wspomnianego roku ukazuje tylko i wyłącznie interpretację protestancką. Nie odnajdujemy tu zatem wskazania przyczyn determinacji katolickiej strony. No bo po co? Wszystko obecnie jest przecież jasne. Wiadomo bowiem, że tzw. katole to zło i trzeba ich jak najszybciej i bez litości zaorać w imię postępu i dobrego samopoczucia ćwierćinteligentów. Temu właśnie służą utwory takie jak niniejszy, sprawnie zrealizowany, acz w zawartych w nich uproszczeniach i – nazwijmy rzeczy po imieniu – przekłamaniach wręcz patologiczny.
Nienawiść wobec katolicyzmu (w tym zwłaszcza maryjnego aspektu tej doktryny) wręcz ulewa się z tego utworu. Przypomina to nieco przypadek filmu „Wołyń” Wojciecha Smarzowskiego, którego to reżysera zasadniczym założeniem było ukazanie „zwyrodnień nacjonalizmu”. Pech (dla niego rzecz jasna), że mu akurat nie wyszło, a efekt przerósł zamierzania głównego realizatora (by wspomnieć przerażenie tego reżysera w obliczu pochwał ze strony prawicowych publicystów). W przypadku „Nocy świętego Bartłomieja” zasadnicza funkcja tego utworu została zachowana. Mamy zatem jednostronną wizję katolickiej furii skierowanej przeciw skromnie odzianym protestantom rozsmakowanym w pobożnych przemyśleniach opartych na lekturze Pisma Świętego. Kontekstu hugenockiej agresji oraz natury ich aktywności tutaj nie uświadczymy. Wszak wszystko od dawna jest wiadome i stąd wypada powtórzyć: katole to zło… Sęk w tym, że kto wierzy przesłaniu tego zbioru (oraz wielu innych przejawów współczesnej kultury popularnej) sam sobie szkodzi. A najśmieszniejsze, że często bardzo dobrze się z tym czuje.
Notabene nie jest to pierwsza na polskim rynku propozycja wydawnicza podejmująca owo zagadnienie. Latem 2018 r. swoją premierę miała identycznie zatytułowana realizacja znanego m.in. z cyklu „Lux in tenebris” Huberta Czajkowskiego oraz trudniącego się handlem książkami Gabriela Maciejewskiego. Pech w tym, że o ile pierwszy z wymienionych wykazał się tradycyjną dlań fachowością, instynktem w zakresie niuansów komiksowego medium oraz po prostu talentem, o tyle drugi dał się poznać jako zapewne pełen dobrych chęci amator, nieporadny zarówno w kontekście całościowej konstrukcji utworu, jak i operowania warstwą stricte językową. Stąd wizualnie interesujący projekt niestety kuleje pod względem klarowności przekazu i ogólnej komunikatywności. Ta sytuacja jest o tyle problematyczna, że dla czytelników niezaznajomionych z przybliżonym w obu produkcjach biegiem spraw w naturalny sposób bardziej przyswajalna okaże się profesjonalna narracyjnie produkcja frankofońska niż wartościowa formalnie, acz ewidentnie wymęczona przez Maciejewskiego imitacja faktycznie interesującej fabuły. Nie ma zatem w dostępnej na polskojęzycznym rynku kulturze popularnej skutecznej odtrutki na realizacje takie jak niniejsza. Co bowiem miałoby uświadomić potencjalnego odbiorcę niniejszego utworu? Filmowa adaptacja pisanej na zlecenie zażarcie antykatolickich środowisk powieści Aleksandra Dumasa Starszego „Królowa Margot”? Wolne żarty…
Noc świętego Bartłomieja nie ma zatem szczęścia do publikowanych u nas komiksów podejmujących owo zagadnienie. Tak jak wyżej bowiem zasygnalizowano przedsięwzięcie Maciejewskiego i Czajkowskiego okazało się w wymiarze fabularnym kompletnym niewypałem. Natomiast frankofońska produkcja opublikowana u nas przez wydawnictwo Elemental to jeszcze jedno świadectwo antykatolickiej i ahistorycznej nagonki. Stąd na obiektywną i sprawnie zrealizowaną prezentację dramatycznych wydarzeń, do których doszło w sierpniu 1572 r. (a w szerszym kontekście ogólnie tragedii wynikłej w efekcie zaistnienia rewolucji protestanckiej), wielbiciele komiksowego medium będą zmuszeni jeszcze poczekać.
Tytuł: „Noc świętego Bartłomieja. Rzeź hugenotów” – wydanie zbiorcze
- Tytuł oryginału: „Saint-Barthélemy”
- Scenariusz: Pierre Boisserie (dialogi), Éric Stalner
- Rysunki: Éric Stalner
- Kolory: Florence Fantini
- Posłowie: Olivier Poncet
- Tłumaczenie z języka francuskiego: Wojciech Birek
- Liternictwo: Arkadiusz Salamoński
- Wydawca wersji oryginalnej: Les Arènes
- Wydawca wersji polskiej: Elemental
- Data publikacji wersji oryginalnej: 22 sierpnia 2018 r.
- Data publikacji wersji polskiej: 5 marca 2020 r.
- Format: 21,5 x 29 cm
- Druk: kolor
- Papier: kredowy
- Liczba stron: 176
- Cena: 99 zł
Zawartość niniejszego wydania zbiorczego opublikowano pierwotnie w osobnych albumach 24 sierpnia 2016 („Sauveterre”), 11 kwietnia 2017 („Tuez-les tous!”) i 2 września 2017 („Ainsi se fera l’historie…”).
Dziękujemy wydawnictwu Elemental za udostępnienie komiksu do recenzji.
Galeria
comments powered by Disqus