„X-Men”: „II wojna domowa” - recenzja

Autor: Marcin Andrys Redaktor: Redakcja

Dodane: 08-08-2019 09:47 ()


Ulysses – Inhuman, który podzielił superbohaterów Marvela, zasiał również ziarno niezgody w szeregach X-Men. Zwłaszcza że sytuacja między mutantami a Inhumans jest napięta, odkąd mgła terrigenu sterylizuje bądź uśmierca homo superior. Dla podopiecznych Magneto jest to walka o przetrwanie, nie tylko własne, ale również pozostałych braci mutantów pozostawionych na łasce losu.

Zamysł konfliktu między mutantami jest dość banalny, zwłaszcza że jeden z ich liderów – Mistrz Magnetyzmu – nigdy nie decydował się na półśrodki i zawsze miał na celu chronić swój rodzaj każdym możliwym sposobem, uciekając się przy tym do niezbyt etycznych posunięć. Mimo że obecnie od lat zasila ekipę X-Men, to nie wolno zapominać, że przez lata był łotrem i ich zaprzysięgłym wrogiem. Magneto nie podporządkowuje się woli ogółu – sam jest sobie sterem, żeglarzem, okrętem, a przy okazji zbiera wokół siebie mutantów, którym ta filozofa odpowiada. Jednych umie zniechęcić – jak Psylocke, drugich zachęcić – jak w przypadku Nightcrawlera. Toteż nie dziwi rozłam w szeregach X-Men, gdy Storm stoi na stanowisku dogadania się z Inhumans, Erik z uporem maniaka będzie wprowadzał swój szalony plan zgładzenia Ulyssesa.

Komiks Cullena Bunna padł ofiarą zjawiska, które powszechne jest w przypadku tworzenia historii pobocznych mających wzbogacić kolejne duże wydarzenie Marvela. Jego głównym architektem jest oczywiście Bendis, ale w tych pomniejszych opowieściach za fabułę odpowiadają już etatowi scenarzyści wybranych serii. I ten dysonans jest tutaj dość widoczny, bo zaproponowana przez Bunna fabuła jest ckliwa, naiwna i napisana pod młodocianego czytelnika. Ot spięcie między liderami X-Men doprowadza do konfrontacji w ich szeregach, a konkluzja prowadzi do oczywistego stwierdzenia, że jak ktoś raz był potężnym zakapiorem, to nie wyzbył się morderczych instynktów i wciąż pozostaje zagrożeniem. Nie zmieni tego żadna wizja obdarzonej iście boską mocą postaci. Szkoda, że ta wymiana ciosów między bohaterami jest tak sterylna i ugłaskana, a zmienianie frontów przez pojedynczych bohaterów nad wyraz sztuczne. Wszystko wydaje się uproszczone i podane w skrótowej formie. 

Lektury tytułu nie umila jeszcze jeden element. Łopatologiczne i bzdurne podpisywanie postaci pojawiających się w komiksie. Są to na tyle dobrze rozpoznawalni bohaterowie, że migające ciągle w kadrach pseudonimy – a to Storm, Magneto, Psylocke czy Logan – po chwili mocno zniechęcają. Nawet jeśli zabieg przemyślany jest z uwagi na nowego czytelnika, to jeden podpis na początku komiksu wraz z pojawieniem się danej postaci w zupełności by wystarczył. Tak jest wyłącznie zaśmiecaniem przestrzeni kadru. Inną sprawą są ilustracje Andrei Broccardo – nieco uproszczone, niedopracowane facjaty postaci, a także intensywne, zbyt pstrokate barwy nie stanowią atutów tej opowieści. Po historii mającej wpływ na przyszłość X-Men spodziewałbym się bardziej pesymistycznej i przygnębiającej kolorystyki, a nie radosnej.

II wojna domowa w serii o X-Men to zbędny dodatek, który niewiele wnosi do głównego wydarzenia. Atrakcja dla ciekawskich bądź fanatycznych miłośników mutantów. Spokojnie można wyczekiwać kolejnego tomu regularnej serii z ekipą Ororo.

 

Tytuł: „X-Men: „II wojna domowa

  • Scenariusz: Cullen Bunn 
  • Rysunki: Andrea Broccardo
  • Przekład: Maria Jaszczurowska, Robert Lipski
  • Wydawnictwo: Egmont
  • Data publikacji: 17.07.2019 r.
  • Liczba stron: 112
  • Format: 16,5x23,5 cm
  • Oprawa: miękka
  • Papier: kredowy
  • Druk: kolor
  • ISBN: 978-83-281-4211-4
  • Cena: 39,99 zł

 Dziękujemy wydawnictwu Egmont za udostępnienie komiksu do recenzji.

Galeria


comments powered by Disqus