„Sędzia Dredd: Kompletne Akta 16” - recenzja

Autor: Miłosz Koziński Redaktor: Redakcja

Dodane: 06-08-2019 23:00 ()


Wydawnictwo Ongrys ma ciekawą i w gruncie rzeczy bardzo uzasadnioną strategię wydawniczą dotyczącą przygód sędziego Josepha Dredda. Mając świadomość, że początkowe przygody futurystycznego stróża prawa mogły się dla przeciętnego czytelnika okazać mało atrakcyjne i średnio strawne ze względu na swoją ocierającą się wręcz niekiedy o prymitywizm prostotę, opublikowali najpierw historię z początku lat 90. Oswojonemu z bezwzględnym światem Mega City One i systemem sędziowskim czytelnikowi mogli zaserwować sentymentalną podróż do korzeni serii. Od tej pory kolejne tomy Kompletnych Akt wydawane są naprzemiennie, oferując odbiorcom dwie perspektywy. Jak już wspomniałem, na warsztat trafi dzisiaj tom 16 zawierający w sobie historie publikowane w latach 1991-92.

Podobnie do recenzowanych na łamach naszego portalu Kompletnych Akt 1 tom szesnasty jest antologią złożoną z krótkich form i próżno w nim szukać epickich historii pokroju Przeklętej Ziemi czy Dnia, w którym umarło prawo. Najdłuższa z zaprezentowanych opowieści zawiera się bowiem w zaledwie siedmiu progach (nazwą tą magazyn 2000 AD określa odcinki). Nie oznacza to jednak, że jest to lektura nieprzyjemna lub gorsza. W odróżnieniu od wczesnych krótkich form z udziałem sędziego Dredda te oferowane przez Gartha Ennisa (scenarzysty Kaznodziei czy zekranizowanych niedawno przez Amazon Prime Chłopaków, odpowiedzialnego za gros zawartych w publikacji scenariuszy) są zdecydowanie ciekawsze i nie rażą pewną naiwnością i umownością pierwszych potyczek Josepha z oprychami. Mając do dyspozycji budowany od ponad dekady świat Mega City One oraz wyraziście nakreślonych, charakterystycznych protagonistów, Ennis i pozostali scenarzyści (John Wagner – twórca postaci Dredda, Alan Grant) zamiast na rozwijaniu bohaterów i kreowaniu komiksowej rzeczywistości skupili się na snuciu intrygujących i, co tu kryć, makabrycznych opowieści.

Otrzymaliśmy dzięki temu możliwość spojrzenia oczami sędziów w szalony kalejdoskop groteski i przemocy, jakim jest monstrualna metropolia przyszłości. Zbiór oferuje czytelnikom aż dwadzieścia cztery opowieści – dość, aby zaspokoić oczekiwania odbiorców i pokazać wiele oblicz pracy sędziego. A ta do najłatwiejszych nie należy. W recenzowanym albumie tytułowy bohater zmierzyć musi się, oprócz problemów tak trywialnych, jak będące codziennością w Mega City One ataki mutantów i wojny gangów, ze sprawami tak kuriozalnymi, jak napaści nostalgicznego fana muzyki na gwiazdy popu, atakiem morderczego pluszowego misia, nielegalnymi walkami śmiertelnie otyłych kanibali, dyplomatycznym skandalem z udziałem Sowietów, upierdliwymi turystami, falą wywołanych medialnym fenomenem samobójstw czy edukacyjną wizytą w podstawówce. Jest też również wyjątkowo istotny dla całości stworzonego przez Wagnera świata wątek politycznego referendum, które zadecyduje o tym, czy sędziowie pozostaną przy władzy. Obcując z tak różnorodnym przekrojem dotykającym różnych problemów przedstawionego w komiksie świata, czytelnik w zasadzie nie ma prawa się nudzić.

Narracja zawiązuje się szybko, a dzięki niewielkiej objętości poszczególnych historii wszelkie fabularno-dialogowe zapychacze zostają odcedzone. W rezultacie otrzymujemy to, co najlepsze – wartką akcję i ciekawą intrygę nierozerwalnie związane z motywem przewodnim danej historii sowicie oblane gęstymi jak smoła atmosferą i klimatem. Owszem, nie wszystkie historie trzymają równie wysoki poziom, a niektóre z nich są w swojej konstrukcji i treści bardzo proste, mało ambitne wręcz, ale w każdej z nich znajdzie się przynajmniej jeden wątek, pomysł czy fabularna zahaczka, która zaintryguje i przyciągnie uwagę odbiorcy. Wszystkie je jednak łączą dwa elementy – przemoc i czarny humor. Zawarte w recenzowanym zbiorze historie opublikowano pierwotnie na początku lat 90., w czasach, gdy popularność zdobywały fabuły i wątki bardziej ponure, cyniczne i mroczne, gdy coraz popularniejszy stawał się archetyp prącego do celu bez względu na koszty i konsekwencje antybohatera. I piętno tych czasów wyraźnie odcisnęło się na publikacjach 2000 AD z tego okresu. Przemoc w świecie Dredda obecna była od zawsze, ale we wcześniejszych publikacjach, podobnych tym zawartym w tomie pierwszym i drugim Kompletnych Akt miała ona charakter dość umowny. Czarne charaktery często padały ofiarami własnych intryg i ginęły nie z rąk sędziów, a w wypadkach lub też wymierzano im ironiczną karę. Przeciwnikami stróżów prawa często były roboty lub dzikie bestie, a śmierć ukazywano dyskretnie lub w iście disnejowski sposób – wiadome było, że adwersarz stający przeciw Dreddowi był martwy, ale szczegóły jego zgonu pozostawały niejasne. Dredd lat 90. to zupełnie inna para kaloszy, dużo bardziej brutalna i mroczniejsza. Krew leje się tu strumieniami, pociski i szpony rozrywają ciała, a oderwane członki i wnętrzności walają się po podłogach. Wszystko to staje się pożywką dla często bardzo niewybrednego humoru, który przesiąka wiele z zaprezentowanych historii. Mrok i groteska dotknęły zresztą nie tylko opowiadanych historii, ale również ich bohaterów. W przeszłości Dredd jawił się czytelnikom jako surowy i twardy, ale jednocześnie sprawiedliwy sędzia, istne uosobienie neutralności systemu sprawiedliwości. Czytając tom szesnasty, można się jednak złapać na tym, że nie raz zastanowisz się, gdzie kończy się granica pomiędzy stróżem prawa a obsesyjnym maniakiem, który umyślnie stara się uprzykrzyć życie mieszkańcom Mega City One i woli najpierw strzelać, a później zadawać pytania. Dorzućmy do tego liczne pejoratywne określenia, jakie Dredd co chwila kieruje pod adresem przestępców oraz jego autorytarny ton i otrzymamy postać, którą ciężko nazwać „bohaterem”. Taki Dredd, będący rezultatem czasów, wpasowuje się jednak lepiej w strukturę brutalnych i nierzadko pesymistycznych opowieści autorstwa Ennisa, stając się tym samym kolejnym elementem składowym spójnego i intrygującego świata.

Cały ten festiwal makabry i groteski łagodzi nieco w przypadku niektórych z zaprezentowanych historii zastosowanie mocno odrealnionego, kreskówkowego wręcz stylu. Dlaczego tylko w niektórych? Odpowiedź jest prosta. Za szatę graficzną publikacji odpowiada niemalże tylu artystów co zamieszczonych w niej opowieści. Siedemnastu uzdolnionych rysowników dołożyło swych starań, aby ukazać nam przerażające piękno metropolii przyszłości i jej mieszkańców. Poza jedną historią nie ma w tym tomie opowieści o słabym poziomie oprawy, a i ta ostatnia ma pewien oniryczny urok. Pomimo tego, że publikacja serwuje czytelnikom dość eklektyczną wizualnie kolekcję będącą miszmaszem różnorodnych stylów, to jest to mieszanka iście wybuchowa. Realizm miesza się tu z karykaturą i przerysowaniem, a staranne szkice z historiami nakreślonymi barwnymi plamami. Niezależnie jednak od obranego przez rysownika artystycznego kierunku stworzony przez Wagnera świat i jego mieszkańcy pełni są cieszących oko detali, a kolorystyka kadrów doskonale podkreśla atmosferę. Jako osobie przyzwyczajonej do czarno-białej oprawy marek należących do 2000 AD trochę dziwnie było i z początku przyzwyczaić się do istnej feerii barw zarówno soczystych, jak i pastelowych, świeżych i brudnych. Komiks jednak zyskiwał moją przychylność niemalże ze strony na stronę. Jeśli miałbym się do czegoś przyczepić to chyba jedynie do tego, że niektóre z kadrów przedstawiających akcję sprawiają wrażenie sztywnych i statycznych. Są to jednak pojedyncze przypadki w zbiorze mającym grubo ponad trzysta stron – kropla w morzu świetnych i różnorodnych rysunków.

Kompletne Akta 16 to dla fanów brutalnego komiksu science fiction ociekającego wręcz charakterystycznym stylem i atmosferą wczesnych lat 90. pozycja obowiązkowa. To suto okraszony czarnym humorem przekrój strzałkowy przez liczne warstwy społeczeństwa Mega City One, który zaskakuje widza groteskowymi obliczami ponurej, ale jednocześnie intrygującej wizji świata, gdzie jeden człowiek jest jednocześnie sędzią, ławą i katem. Jeśli czujesz te klimaty, nie możesz obok propozycji wydawnictwa Ongrys przejść obojętnie. Kup, a nawet jeśli nie przypadnie ci do gustu, w co szczerze wątpię, będzie dzięki świetnemu wydaniu piękną ozdobą biblioteczki.

Ocena: 8+/10

Tytuł: „Sędzia Dredd: Kompletne Akta 16”

  • Scenariusz: Alan Grant, Garth Ennis, John Wagner
  • Rysunek: Brian Williamson, Jose Casanovas, Charlie Adlard, Chris Weston, Cliff Robinson, Colin Macneil, Dean Ormston, Dermot Power, Gary Erskine, Glenn Fabry, Greg Staples, Jeff Anderson, John
  • Burns, Peter Doherty, Russell Fox, Sam Kieth, Simon Coleby
  • Tłumaczenie: Piotr Krasnowolski i Zofia Wąchocka
  • Redakcja tekstu: Maciej Jasiński
  • Wydawnictwo: Ongrys
  • Tytuł oryginalny: Judge Dredd Complete Case Files Volume 16
  • Wydawca oryginalny: Rebellion
  • Rok wydania oryginału: 2010
  • Liczba stron: 352
  • Format: 220x296 mm
  • Oprawa: twarda
  • Papier: kredowy
  • Druk: kolor
  • ISBN: 978-83-65803-35-1
  • Wydanie: I
  • Cena z okładki: 135 zł

Dziękujemy wydawnictwu Ongrys za udostępnienie komiksu do recenzji.

Galeria


comments powered by Disqus