„Hellboy” (2019) - recenzja druga

Autor: Wojciech Wilk Redaktor: Motyl

Dodane: 20-04-2019 21:57 ()


 

Nigdy nie byłem fanatycznym miłośnikiem ekranowych przygód Hellboya, które wyszły spod ręki Guillermo del Toro. Raziły mnie zmiany fabularne względem komiksu Mignoli, a także zbyt duża dawka humoru jak na film podszyty grozą. Twórca kształtu wody zawsze miał dryg do kreowania filmowych potworów i to właściwie było najmocniejszym punktem jego ekranizacji. Fajnie, że po dziesięciu latach w końcu zdecydowano się odświeżyć Piekielnego Chłopca i to w innej stylistyce niż dotychczas.

Produkcja Neila Marshalla znacznie więcej czepie z oryginału, a zwłaszcza ostatnich tomów Hellboya, przywołuje potężną królową czarownic, Nimue, jej sługusa świniołaka Gruagacha oraz sławetny klub Ozyrysa mający chronić Anglię przed wszelkim zagrożeniem. W przeszłości Nimue została pokonana przez króla Artura, poćwiartowana, a jej kawałki rozproszono po kraju. Nie jest to jednak problem dla niemogącej umrzeć wiedźmy. Zebrana z powrotem do kupy Nimue zaczyna szerzyć terror i zarazę, a w jej planie podbicia świata istotną rolę odgrywa Hellboy.

Najnowsza inkarnacja przygód postaci stworzonej przez Mike'a Mignolę nie jest pozbawiona wad, ale twórcom należą się słowa uznania, że nie chcieli zrobić kalki filmu Guillermo del Toro, a postanowili sięgnąć po nowsze historie z Hellboyem i wymieszać ze sobą kilka wątków. Obiecujący, meksykański wstęp pokazuje, że była szansa na wyłamanie się ze sztywnych reguł superbohaterskiej konwencji, gdyby omawiany film potraktować jako obraz opowiadający o członka B.B.P.O. i ich misjach - podzielić całość na krótkie opowieści spajane głównym wątkiem. Coś takiego jednak nie przeszło i Hellboy otrzymał nieco sztampową opowiastkę, która dominuje w kinie skazanym na starcie sił ciemności z siłami światła.

David Harbour poprawnie wywiązał się z tytułowej roli, widać u niego charyzmę i wczucie się w postać, ale bez szans na rozwinięcie jego aktorskiego potencjału. Nie wiedzieć czemu zdecydowano się tutaj na bezpłciowy i archaiczny wątek waśni między ojcem a jego przyszywanym synem, który miał w założeniu stanowić jakąś fazę buntu Piekielnego Chłopca. Wygląda to tak, jakby twórcy traktowali bohatera jako nastolatka z problemami i mroczną przeszłością. Ten aspekt razi najbardziej, ponieważ Harbour w przeciwieństwie do Rona Perlmana nie ma wyczucia komediowego i większość gagów czy żartów przemija na ekranie bez odpowiedniej siły rażenia. Nie przemyślano elementu komediowego tej postaci. Pozostali główni bohaterowie odnajdują swoje miejsce na arenie wydarzeń, ale nie są mocno eksponowani i trudno jednoznacznie stwierdzić, czy nie okazaliby się wyraźniejszymi charakterami, gdyby nie traktowano ich wyłącznie jako istotny element fabularnej układanki do odhaczenia.

Jeśli ekspozycja bohaterów pozostawia sporo do życzenia, a żarciki nie śmieszą, to Hellboy nadrabia akcją, której nie brakuje, gdyż twórcy maskują powierzchowność intrygi krwawymi scenami. I jeśli ktoś lubi gore - jak ja - to będzie na seansie zacierał rączki. Sceny z olbrzymami to uczta dla oczu, a dodając do tego równie udane sekwencje z Babą Jagą i jej pokraczny uśmiech na twarzy, można dojść do wniosku, że coś jednak w tym filmie udało się pokazać porządnie. Główny wątek również miał większy potencjał, niż udało się z niego wycisnąć, ale to już problem scenarzystów, którzy nie wiedzieć czemu wybierają zawsze drogę na skróty.

Mimo że dużo wydaje się tutaj do poprawy, a casting co najmniej dwóch postaci przestrzelony, to Hellboy może podobać się widzom nastawionym na akcję, kilka brutalnych scen, w których krew leje się gęsto, olbrzymie topory przecinają czerepy aż miło, a nastrój grozy widoczny w domku na kurzej łapce. Wiadomo, że mogłoby być lepiej, ale nie warto skreślać Hellboya i trzeba dać mu szansę, by zanurzyć się w tym dziwnym i absurdalnym świecie potworów, z którego emanuje bezpretensjonalne kino utrzymane w pulpowej konwencji. Taki czar Piekielnego Chłopca, że za poważnie nie może być, a jak jest za śmiesznie, to również historia na tym traci. Jak to mówią, może do trzech razy sztuka?

Ocena: 6/10

Tytuł: „Hellboy”

Reżyseria: Neil Marshall

Scenariusz: Andrew Cosby

  • Milla Jovovich
  • Ian McShane
  • David Harbour
  • Thomas Haden Church
  • Stephen Graham
  • Sasha Lane
  • Daniel Dae Kim

Muzyka: Benjamin Wallfisch

Zdjęcia: Lorenzo Senatore

Montaż: Martin Bernfeld

Scenografia: Alison Harvey, Valentina Mladenova

Kostiumy: Stephanie Collie, Zornitsa Tsvetanova

Czas trwania: 120 minuty

Dziękujemy Cinema City za udostępnienie filmu do recenzji.


comments powered by Disqus