„Śmierć nadejdzie dziś 2” - recenzja
Dodane: 05-03-2019 10:33 ()
Wypuszczona do kin w 2017 roku Śmierć nadejdzie dziś oferowała widzom szaloną opowieść w stylu kultowego Dnia Świstaka opatrzoną morderczym twistem. Tree Gelbman raz za razem przeżywała dzień, w którym ją zamordowano i walcząc z przeznaczeniem, starała się rozwikłać zagadkę swojego prześladowcy. Pierwowzór oferował zwartą historię i satysfakcjonujący, spinający całość be zbędnych niedomówień finał. Film zarobił najwyraźniej również tyle, by uzasadnić nakręcenie kontynuacji. Czy jednak powinna ona powstawać?
Początek wydaje się obiecujący – obserwujemy dzień, który przeżywała Tree z perspektywy jednego z bohaterów dalekiego planu poprzedniej odsłony. Jest intrygująco, a pytania nasuwają się same w chwili, w której Ryan, wydawałoby się postać stojąca w centrum pogmatwanej czasowej pętli, również staje się celem ataku zamaskowanego mordercy. Niestety obiecujący początek z ciekawym twistem idzie do kosza, gdy okazuje się, że główną bohaterką jest jednak Tree. Recenzowany film na siłę stara się kontynuować wątki poprzednika, co skutkuję koniecznością wyłuszczenia widzom niezaznajomionym z częścią pierwszą fabuły i na dodatek oddziera film z namiastki oryginalności. Co gorsza, produkcja stara się również wyjaśniać coś zgoła niepotrzebnego – skąd wzięła się czasowa pętla, a zaserwowane wyjaśnienie jest niezwykle mało satysfakcjonujące.
Pewną ciekawostkę stanowi to, że tym razem bohaterka utknęła nie tylko w pętli, ale na dodatek w innym wymiarze, w którym pewne szczegóły są zgoła inne. Mierzi jednak istotna gatunkowa zmiana – pierwowzór był thrillerem o znamionach czarnej komedii, kontynuacja kładzie o wiele większy nacisk na elementy humorystyczne, a intryga i tajemnica schodzą na dalszy plan, stając się jedynie fabularnym zapychaczem wplecionym pomiędzy interpersonalne interakcje bohaterów. Nie ma mozolnego śledztwa i odkrywania składanej ze strzępków informacji intrygi. Jest za to dużo gadania o uczuciach i osobistych problemach doprawione pewną ilością dotyczącego podróży w czasie techno-bełkotu. Wydarzenia toczą się jakby same i są średnio emocjonujące, bo w nowej rzeczywistości nie dotyczą nawet bohaterki. Jest miałko i pomimo kilku scen autentycznie zabawnych dla miłośników czarnego humoru ciężko nie odnieść wrażenia, że scenarzystom zabrakło pomysłów na stworzenie intrygującej i satysfakcjonującej historii, a zamiast emocjonującego thrillera spod ich piór wyszło niezbyt strawne połączenie rodzinnego dramatu obyczajowego i czarnej komedii.
Produkcji nie pomaga również fakt, że i poziom aktorstwa jest bardzo nierówny. O ile Jessica Rothe w roli dosłownie wymęczonej na śmierć Tree sprawdza się świetnie, a jej filmowa frustracja mieszająca się z histerią wypadają nadzwyczaj naturalnie i autentycznie, a i w scenach „obyczajowych” radzi sobie całkiem nieźle, to reszta obsady kuleję. Israel Broussard, który sprawdził się w poprzedniej odsłonie w roli porządnego faceta, odgrywając swoją rolę w sposób naturalny i swobodny, w kontynuacji gra w sposób przerysowany i momentami ociera się o pompatyczność. Aktorzy drugo- i trzecioplanowi też nie wypadają najlepiej i można określić ich jednym zwrotem – sztucznie.
Ciężko jest mi jednoznacznie ocenić Śmierć nadejdzie dziś 2, bo pomimo wszystkich wymienionych wad na filmie bawiłem się mimo wszystko względnie nieźle. Pomimo obiecującego początku kuszącego nową intrygą seans z każdą minutą stawał się coraz mniej angażujący, ale nigdy nie spadł poniżej pewnego poziomu, który sprawiłby, że film odbierałoby się źle. Zakończenie również nie było niesatysfakcjonujące, ale i tak w produkcji czegoś mi brakowało. W ostatecznym rozrachunku wydaje mi się jednak, że film ten mogę polecić głównie fanom części pierwszej, choć i tak czynię to z pewnymi oporami wynikającymi z istotnych gatunkowych zmian. Natomiast pozostali widzowie mogą sobie produkcję odpuścić, chyba że naprawdę nie mają co zrobić z wolnym czasem.
Ocena: 6/10
Tytuł: „Śmierć nadejdzie dziś 2”
Reżyseria: Christopher Landon
Scenariusz: Scott Lobdell
Obsada:
- Jessica Rothe
- Israel Broussard
- Ruby Modine
- Phi Vu
- Suraj Sharma
- Sarah Yarkin
- Steve Zissis
- Charles Aitken
- Laura Clifton
Muzyka: Bear McCreary
Zdjęcia: Toby Oliver
Montaż: Ben Baudhuin
Scenografia: Andrew W. Bofinger
Kostiumy: Whitney Anne Adams
Czas trwania: 100 minut
comments powered by Disqus