„Asteriks i Obeliks”: „Tajemnica magicznego wywaru” - recenzja

Autor: Ewelina Sikorska Redaktor: Motyl

Dodane: 28-01-2019 17:42 ()


Od swojego debiutu w czasopiśmie „Pilote” w 1959 r., Asteriks i jego pobratymcy bawią i uczą kolejne pokolenia zarówno komiksomaniaków, jak i tych, którzy preferują animowane (zarówno produkcje 2D, jak i CGI) i kinowe odsłony przygód dzielnych Galów. Jednak wśród filmowców nie znalazł się taki, który odważyłby się stworzyć autorską historię rozgrywającą się w świecie stworzonym przez duet Goscinny & Uderzo. Aż dotąd. Pierwszymi, którzy postanowili zaryzykować, są Louis Clichy i Alexandre Astier, twórcy dobrze przyjętej ekranizacji komiksu „Asteriks i Obeliks: Osiedle Bogów”. O ile ich poprzednia animacja była klasyczną adaptacją, to w przypadku „Tajemnicy magicznego wywaru” duet Clichy i Astier pokusił się o własną opowieść bez związku z komiksami. Jak im poszło? Nad wyraz dobrze...

Początek nie zapowiada poważniejszych kłopotów: oto Panoramiks, dzień jak co dzień, zbiera zioła potrzebne mu do mikstur, wywarów, a przede wszystkim do magicznego napoju, dzięki któremu od lat wioska, w której mieszka, dzielnie stawa opór najeźdźcom — Rzymianom. Niestety, tym razem wyprawa po zioła kończy się bolesnym upadkiem z drzewa, a w konsekwencji staje się przyczynkiem do podjęcia przez druida bardzo ważnej dla niego i mieszkańców wioski decyzji – przejścia na zasłużoną emeryturę. Zanim jednak to się stanie, Panoramiks musi znaleźć godnego następcę, któremu przekaże najpilniej strzeżoną przez siebie tajemnicę – skład magicznego napoju będącego jedyną bronią przeciw armii Cezara. W tym celu wraz z Asteriksem i Obeliksem (i pozostałymi mieszkańcami wioski płci męskiej jak się później okazuje) rusza w podróż po całej Galii w poszukiwaniu godnego siebie następcy. W wyniku niezbyt szczęśliwego zbiegu okoliczności o problemach Panoramiksa dowiaduje się jego nemezis – wyklęty przez Radę Druidów Sulfuriks, który nie spocznie, póki nie odkryje tajemnicy magicznego napoju. I użyje wszystkich chwytów, by to zrobić. Co gorsza, Rzymianie też nie próżnują i korzystając z okazji, szykują atak na pozbawioną swojego druida i męskiej załogi wioskę.

Choć mamy w tytule dzielnego Asteriksa (francuski tytuł) i Obeliksa (polski tytuł) to tym razem fabuła skupia się na postaci dotychczas drugoplanowej, a jakże istotnej dla społeczności dzielnych Galów – Panoramiksie. Autorzy sięgają tam, gdzie nikt wcześniej nie sięgał. I czynią to w przemyślany i mądry sposób, jednocześnie odsłaniając przed nami obraz postaci dotąd marginalizowanej na kartach komiksowych perypetii niezwyciężonych Galów.

Co bardzo cieszy, nie ma dziur fabularnych, a wszystko jest logicznie i prosto ukazane. Praktycznie każde wydarzenie się z sobą zazębia. Co ważne, nie jest nudno i każda akcja pojawiająca się podczas seansu jest istotna. Nawet najmniejszy zabieg fabularny może mieć ogromne znaczenie i może wpłynąć na to, co zobaczymy na ekranie. Każda akcja ma swoją reakcję: czy to wcześniej, czy później. I tu wielkie chapeau bas! To jednocześnie pierwsza tak feministyczna odsłona przygód dzielnych Galów. Na Teutatesa! Tu Galia jest kobietą! To kobiety po lekkomyślnym opuszczeniu wioski przez płeć męską (Kakofoniks jako zastępczy wódz – no błagam) muszą bronić swoich domostw przed Rzymianami. I w obronie wioski są tak samo dobre, jak ich bracia, ojcowie czy mężowie. Jednocześnie to mała dziewczynka – Pektynka, na pozór bezbronna i wydawałoby się stanowiąca ładny dodatek do naszych bohaterów i całej tej historii z magicznym napojem, okaże się bardzo ważnym czy wręcz kluczowym elementem całej opowieści.

Jak już jesteśmy przy nowych postaciach, które wymyślono na potrzeby filmu oprócz uroczej dziewczynki – wynalazcy, Pektynki, młodego, zdolnego druida Téléférixa, dostajemy też jednego z najlepszych złoczyńców w całym uniwersum niezwyciężonych Galów. Sulfuriks to naprawdę bardzo ciekawa i złożona postać. I tu brawa dla twórców, bo im ciekawszy i silniejszy przeciwnik, tym ciekawiej robi się w samej fabule. Oczywiście to bohater, który nie może się obyć bez klasycznej sceny „evil laugh”, ale to nie zmienia tego, że jest jednym z najbardziej interesujących czarnych charakterów w świecie Asteriksa i Obeliksa. To bardzo sprytny i uzdolniony manipulant, jednocześnie niepozbawiony ludzkich odruchów (m.in. opiekuje się warchlakiem, który przyniósł wieści o Panoramiksie). Postać mocno tragiczna, niemogąca pogodzić się z tym, że jej czas przeminął. I to wyłączne z jej własnej winy. Widząca przyczynę swoich porażek wokół, a nie w sobie i swoim zadufaniu. Poprzez Sulfuriksa i jego relacje z Panoramiksem twórcy pokazują, że czasem porażki uczą nas o wiele więcej niż sukcesy, a sam sukces może o wiele bardziej zaszkodzić, niż by się wydawało na pierwszy rzut oka. Dodatkowo otrzymujemy dość ważną lekcję: nawet przy niesprawiedliwym osądzie warto iść dalej, a nie poddawać się rozpaczy czy zwątpieniu. Oprócz tego twórcy przypominają, że rzeczą ludzką jest się mylić, nawet jeśli jest się ekspertem w danej dziedzinie. Przy okazji ma się trochę wrażenie, że sam Clichy trochę metaforycznie daje prztyczka w nos Pixarowi, z którego odszedł, pokazując, że o wiele cenniejszym jest sukces uzyskany ciężką pracą, niż ten, który przychodzi zbyt szybko. Nowe dzieło Clichy'ego i Astiera jasno pokazuje też, że tylko ciągły rozwój jest coś wart, nie wolno spoczywać na laurach, bo to może nas zgubić. Kolejnym dość mocnym przesłaniem płynącym z seansu najnowszych perypetii dzielnych Galów jest nielekceważenie drugiej osoby i jej dokonań oraz że pozornie nieszkodliwe narzędzie może stać się bezlitosną bronią. Widzimy to na przykładzie zaklęcie lewitacji Panoramiksa: wydawałoby się „pięknego, ale niepraktycznego” w finale pokazanego jako mocno niedocenionego. Wszystko zależy, w czyich jest rękach i jakich okolicznościach zostanie użyte.

Przy okazji warto nadmienić, że „Asteriks i Obeliks: Tajemnica magicznego wywaru” to jednocześnie swoista kopalnia nawiązań do poprzednich dzieł, w których dzielni Galowie się pojawili; głównie animacji i komiksów. Są to m.in. „Wielka bitwa Asteriksa”, „Asteriks Gal”, „Asteriks na olimpiadzie”, „Dwanaście prac Asteriksa”, „Asteriks i Kleopatra” czy „Asteriks i Obeliks: Osiedle Bogów”. Trafiają się też kulturowe i popkulturowe puszczanie oczka do widzów (jak nazwanie doradcy Cezara Tom Cruz, nawiązania do „Supermana”, scena nawiązująca do sceny z rozmnożeniem chleba z Nowego Testamentu itd.) Jeśli chodzi o humor, to raz jest dobrze, raz tak sobie. Jednak ogólnie wychodzi na plus.

W warstwie technicznej oprócz dość bardzo plastycznego 3D (wyjątkowo miłego dla oka) dostajemy dwa rodzaje animacji 2D: jedna bardziej przypominająca technikę zastosowaną w zeszłorocznym oscarowym zwycięzcy, czyli „Dear Basketball” i druga, bardziej konwencjonalna (skądinąd nawiązującą stylem do stylu artystycznego użytego przy stworzeniu Tabula Peutingeriana, mapy datowanej na IV wiek). Co ważne, każda z technik świetnie prezentuje się na ekranie, zwłaszcza urzeka ta przypominająca szkic, która widzimy przy opowieści o przeszłości Panoramiksa.

Muzycznie – szału nie ma, ale jest w porządku. Soundtrack Philippe'a Rombiego to kompilacja kawałków, które mogliśmy usłyszeć w „Osiedlu Bogów” i kilku nowych, specjalnie napisanych do nowych przygód dzielnych Galów. Z nowych utworów z pewnością ciekawym jest. „Le sort de Téléferix”, „Symphonic Pop Casting” czy „Le centaure”. Co warto odnotować, kompozytor postarał się też, by w warstwie muzycznej było coś dla starych fanów dawnych produkcji o Asteriksie: piosenką otwierającą film oraz pojawiającą się w momencie kulminacyjnym jest You Spin me Round Dead or Alive, które pojawiło się w „Wielkiej bitwie Asteriksa” z 1989 r. To nie jedyne miłe muzyczne cameo. Kiedy Rzymianie atakują wioskę Asteriksa i Obeliksa można usłyszeć temat muzyczny z serialu „Kaamelott”, i zdecydowanie jest to ukłon w stronę scenarzysty Alexandre'a Astiera, który był scenarzystą tego serialu.

Co się tyczy polskiego dubbingu, to mamy tu małe rewolucje. W roli Obeliksa słyszymy Wiktora Zborowskiego zamiast Arkadiusza Jakubika. Ponadto Kakofoniks w tej części już nie mówi głosem Czesława Mozila, którego zastąpił Kacper Kuszewski. Za to w roli złoczyńcy bryluje Kuba Wojewódzki, dla którego jest to druga rola dubbingowa (debiutował na polu dubbingu kreacją Błazna w ”7 krasnoludków: Historii prawdziwej”). I co tu dużo mówić: jest bardzo dobrze. Nie ma do czego się przyczepić.

„Asteriks i Obeliks: Tajemnica magicznego wywaru” to wielki hołd dla spuścizny René Goscinny'ego i Alberta Uderzo, zrobiony ze smakiem i pieczołowitością z szacunkiem dla materiału źródłowego. Przy czym wyznacza własną drogę do eksploracji świata dzielnych galijskich wojów. Niekoniecznie posiłkując się przy tym w całości materiałem komiksowym, tylko czerpiąc z niego to, co najlepsze dla całej serii. Tandem Clichy i Astier podjął spore ryzyko, tworząc samodzielną historię, jednak się opłaciło. Jednocześnie twórcy wysyłają dość mocny i ważny przekaz, że pozory mylą i błędem jest niedocenianie innych. Bo mogą nas w pewnym momencie mocno zaskoczyć: słabi mogą okazać się mocarzami, a rzeczy i dokonania na pozór błahe o wiele cenniejsze, jakby mogłoby się wydawać na pierwszy rzut oka.

Ocena: 7,5/10

Tytuł: „Asteriks”: „Tajemnica magicznego wywaru”

Reżyseria: Louis Clichy

Scenariusz: Alexandre Astier

Obsada (polska wersja językowa):

  • Wojciech Mecwaldowski
  • Wiktor Zborowski
  • Kacper Kuszewski
  • Jarosław Boberek
  • Miłogost Reczek
  • Piotr Bąk
  • Kuba Wojewódzki

Muzyka: Philippe Rombi

Zdjęcia: David Dulac

Montaż: Bertrand Maillard

Scenografia: Alexandre de Broca

Dźwięk: Jean-Alexandre Villemer

Czas trwania: 85 minut

Dziękujemy Cinema City za udostępnienie filmu do recenzji.


comments powered by Disqus