„Staruszek Logan” tom 1: „Strefy wojny” - recenzja

Autor: Marcin Andrys Redaktor: Motyl

Dodane: 01-01-2019 22:21 ()


Wolverine nie żyje. Wolverine zdziadział i odszedł na emeryturę. Wolverine ma ponad dwieście lat i walczy ze swoim bratem, którego uważał za zmarłego. W końcu Wolverine zabił swoich kolegów z X-Men. Obiecał, że już nigdy nie wysunie swoich pazurów. Wolverine - maszynka do robienia pieniędzy  w kolejnej wariacji.

Od czasu Weapon X żadna historia z Loganem nie dała takiego kopa jak dzieło Marka Millara i Steve’a McNivena. Staruszek Logan to alternatywna wizja przyszłości, w której nie ma już bohaterów, a złoczyńcy rządzą spustoszoną Ameryką. To historia człowieka przemierzającego bezkresne pustkowia w poszukiwaniu nie tyle odpowiedzi, ile odkupienia win za swoje grzechy. Niewybaczalnych i palących jego sumienie. To Wolverine, jakiego chcielibyśmy widzieć. Brutalny, bezkompromisowy, niewstrzymujący ręki jak za czasów szkoły Xaviera. Nie dziwi więc, że przy okazji Tajnych  wojen postanowiono wskrzesić naczelnego siepacza Marvela, ale nie do końca w tej najbardziej znanej postaci.

Oto bowiem Staruszek Logan wyjęty wprost z komiksu Millara przemierza Bitewny Świat – pozostałość po znanym nam multiwersum. Miejsce, gdzie rządzi twardą ręką boski Doom. Miejsce podzielone na różne strefy, przez które jak przez poziomy czyśćca styrany życiem bohater musi się przebić, by dostąpić odkupienia. Po drodze napotyka starych wrogów i nielicznych przyjaciół. Te raczej mało nostalgiczne spotkania tylko bardziej mącą mu w głowie, że trudno określić, co jest rzeczywiste, a co wizją wywołaną przez telepatę. Obojętnie do jakiej strefy by nie trafił, zawsze czeka na niego walka, krew i śmierć. Nawet miejsce, które niegdyś mógł nazywać domem, wydaje się sprytną iluzją mającą wywołać w nim poczucie winy. Czy można zacząć wszystko od początku, gdy dostanie się taką szansę?  Przed popularnym Rosomakiem rysuje się taka możliwość.

Westernowy świat Staruszka Logana może się podobać w oderwaniu od całego zamieszania w Bitewnym Świecie. Logan nie należy do tego miejsca, nie pasuje tam, jest anomalią, której każda strefa chce się pozbyć. Piękny błąd w cudownym dziele omnipotentnego władcy Latverii. I to jest największy mankament komiksu Briana Michaela Bendisa. Chaos, wrzucenie wielu pomysłów i postaci do jednego wora i chęć bardzo szybkiego przepchnięcia Wolverine’a przez strefy Bitewnego Świata. Pierwotny nastrój komiksu Millara dość szybko ulatuje, ustępując miejsca kolejnym przystankom w wędrówce bohatera.  

Do zilustrowania tej opowieści Marvel zaangażował włoskiego artystę Andreę Sorrentino, którego ekspresyjna kreska wypada niezwykle efektownie, a w połączeniu z ostrą kolorystyką Marcelo Maiolo nadaje postapokaliptycznemu światu dzikości i drapieżności. Rysunki Włocha dodają opowieści dozy niesamowitości i są jej głównym atutem.

Strefy wojny to wstęp do serii, nad której pieczę sprawuje Jeff Lemire. Nazwisko autora związanego z takimi tytułami jak Łasuch czy Descender każe patrzeć z nadzieją w przyszłość, przeszłość Staruszka Logana, a tomik Bendisa potraktować jako przystawkę przed głównym daniem.

 

Tytuł: Staruszek Logan tom 1: Strefy wojny

  • Scenariusz: Brian Michael Bendis
  • Rysunki: Andrea Sorrentino 
  • Kolor: Marcelo Maiolo
  • Tłumaczenie: Bartosz Czartoryski
  • Wydawnictwo: Egmont
  • Data wydania: 05.12.2018 r.
  • Druk: kolor
  • Oprawa: miękka ze skrzydełkami 
  • Format: 170x260 mm
  • Stron: 132
  • Cena: 39,99 zł

Dziękujemy wydawnictwu Egmont za udostępnienie komiksu do recenzji.

Galeria


comments powered by Disqus