„Z archiwum Jerzego Wróblewskiego” tom 12: „Montana. Szeryf miasta Hope” - recenzja
Dodane: 09-08-2018 20:50 ()
Co prawda w teoretycznie poprzednim tomie tej wyjątkowej serii (po „drodze” trafiło się jeszcze nieformalne „wydanie specjalne”, tj. „Czterej Pancerni i Pies”) znany ze „Skarbu Irokezów” Baxter dał popalić porywaczom swojej połowicy i tym samym miłośnicy westernu mogli poczuć się ukontentowani. Oczywiste jednak było, że Jerzy Wróblewski bez tworzenia przejawów tego gatunku długo nie wytrzyma, a i czytelnicy „Dziennika Wieczornego” utrzymane w tym gatunku opowieści chętnie sobie przyswajali. Tym sposobem na najnowszą odsłonę „Z archiwum…” złożyły się dwie kolejne fabuły osadzone w realiach Dzikiego Zachodu.
W pierwszej z nich poznajemy niejakiego Joe Montanę, osobnika o zdecydowanym obliczu, które ostatnie trzy lata swego życia spędził na ciężkiej pracy w jednej z kopalni złota w Górach Czarnych. Niczym być może współczesny mu Stanisław Wokulski, także i on wyruszył na dorobek w zamiarze zapewnienia dostatku swojej wybrance. Niestety po powrocie zastaje on jedynie zgliszcza domostwa, w którym zamieszkiwała zarówno Julia Sullivan (bo to właśnie ją upatrzył sobie dziarski kowboj), jak i jej leciwy ojciec. Po zasięgnięciu informacji w pobliskim miasteczku okazuje się, że została ona uprowadzona z rodzinnego rancza przez nieznanego z imienia i nazwiska rzezimieszka. Pomimo kilkudniowego pościgu zorganizowanego przez miejscowego szeryfa nie udało się niestety schwytać porywacza ani też uwolnić Julii. Tytułowy Montana nie należy jednak do osób, które zwykły łatwo dawać za wygraną i tym sposobem rozpoczyna się pogoń „(…) choćby na koniec świata”, w której trakcie będzie miał on okazję do interakcji z tzw. typami spod ciemnej gwiazdy, a tym samym wykazania się umiejętnościami konfrontacyjnymi niezgorszymi niż wzmiankowany Baxter.
Protagonista „Szeryfa miasta Hope” również nie należy do osobników, co to dadzą sobie w fasolę dmuchać. Jeff Rider – bo o nim właśnie mowa – odnajduje zwłoki zamordowanego stróża prawa i niebawem, nie przejmując się brakiem oficjalnej nominacji, podejmuje jego obowiązki. Sytuacja w tytułowej miejscowości ewidentnie tego wymaga. A to z tego względu, że jej mieszkańcy żyją w strachu przed bandą braci Medfordów. Jak przystało na szlachetnego herosa podobnego bohaterom niegdyś popularnych wysokonakładowych magazynów z westernowymi opowiadaniami, także on doskonale włada bronią palną. To zaś skłania jego adwersarzy do radykalnych rozwiązań…
Przyznać trzeba, że obie historie nie należą do przesadnie oryginalnych. Dość wspomnieć, że schemat fabularny zastosowany w pierwszej jako żywo wzbudza skojarzenia z utworami publikowanymi w czasopismach proto-pulpowych, a które to miał sposobność czytywać i opisywać w swojej korespondencji z podróży po Ameryce (notabene nie bez kąśliwości) Henryk Sienkiewicz. Wypada jednak pamiętać, że w dobie pierwodruku „Montany” i „Szeryfa z miasta Hope” wspomniany gatunek cieszył się ogromną popularnością, a niedosyt przejawami kultury popularnej (w tym zwłaszcza z odniesieniami do kultury amerykańskiej) był wręcz dotkliwy. Stąd tego typu „nowele obrazkowe” z naturalnych względów wzbudzać musiały mnóstwo emocji i zainteresowania. Tym bardziej że wśród „obsady” drugiej z tych fabuł ujrzeć można było ówczesnych pierwszoligowych aktorów: Marlona Brando i Johna Wayne’a. Ich to bowiem oblicza „pożyczył” Jerzy Wróblewski na potrzeby tworzonej przezeń opowieści i przyznać trzeba, że trafnie ujął podobieństwo względem oryginałów. Z kolei facjaty tzw. czarnych charakterów, nierzadko dopełnione szpetnymi grymasami, nie pozostawiają wątpliwości – tak jak miało to miejsce choćby przy okazji „Skradzionego skarbu” czy „Wywiadowców XX wieku” – z kim mamy do czynienia. Dostrzegalna jest ponadto charakterystyczna dla tego autora powtarzalność typów męskich, o której wspominał m.in. Mateusz Szlachtycz w książce „Kapitan Żbik. Portret pamięciowy”. Równocześnie znać tendencje do bliższej rzeczywistym realiom Dzikiego Zachodu prezentacji świata przedstawionego niż miało to miejsce w „lukrowanych” magazynach publikowanych mniej więcej w tym samym czasie przez m.in. Charlton Comics („Billy The Kid”, „Outlaws of the West” etc.). Stąd wizja mieszkańców amerykańskiego pogranicza, nierzadko egzystujących w warunkach bliskich nędzy. Ponadto Wróblewski trafnie aranżuje sceny dosycone dramatyzmem, które pomimo kilkudziesięciu lat od momentu rozrysowania nadal znamionuje niemal filmowa dynamika. Co ciekawe wcześniejsza chronologicznie historia („Szeryf miasta Hope”) w wymiarze plastycznym jest bardziej dopracowana. Czyżby przejaw twórczego regresu mistrza Jerzego? Nic z tych rzeczy, jako że w okresie realizacji „Montany” (tj. na początku 1973 r.) pracował on równolegle nad dokończeniem serii „Podziemny front”, a już niebawem także nad tzw. trylogią harcerską w ramach cyklu o Kapitanie Żbiku. Nic zatem zaskakującego, że nie dysponował mocami przerobowymi na tę skalę jak jeszcze kilka lat wcześniej.
Tak jak miało to miejsce przy okazji kilku wcześniejszych odsłon tej serii (m.in. „Rycerzy prerii”), także w niniejszym główne opowieści dopełniono rysunkowymi humoreskami. Tym razem złożyły się na nie historyjki publikowane w ramach cyklu „Wieczorek”. Za ich sprawą po raz kolejny potwierdziło się, że żywiołem Jerzego Wróblewskiego był nie tylko western czy tzw. fabuły milicyjne, ale też właśnie humor.
W następnym tomie znowu będzie miała miejsce zmiana ogólnego „klimatu” oraz chwila wytchnienia od pejzaży prerii. Miast tego na planszach „Pościgu za cieniem” (bo taki tytuł będzie nosił trzynasty tom serii) ujrzymy scenerię bliską przywołanej chwilę temu trylogii harcerskiej, finalnemu epizodowi „Tajemnicy Złotej Maczety” oraz publikowanej na łamach magazynu „Relax” opowieści „Ślad wiedzie w przeszłość”.
Tytuł: „Z archiwum Jerzego Wróblewskiego” tom 12: „Montana. Szeryf miasta Hope”
- Scenariusz, rysunki oraz grafika na okładce: Jerzy Wróblewski
- Opracowanie okładki: Andrzej Janicki
- Rekonstrukcja graficzna pasków komiksowych oraz adaptacja do wersji z dymkami: Maciej Jasiński
- Wydawca: Wydawnictwo Ongrys – Leszek Kaczanowski
- Data publikacji: 26 lipca 2018 r.
- Oprawa: miękka
- Format: 30 x 21 cm
- Papier: kredowy
- Druk: czarno-biały
- Liczba stron: 44
- Cena: 24,90 zł
Zawartość niniejszego wydania zbiorczego opublikowano pierwotnie w „Dzienniku Wieczornym” od stycznia do marca 1973 r. („Montana”) oraz od listopada do grudnia 1969 r. („Szeryf miasta Hope”).
Dziękujemy wydawnictwu Ongrys za udostępnienie komiksu do recenzji.
comments powered by Disqus