„Lucky Luke" tom 78: „Wujaszkowie Dalton” - recenzja
Dodane: 14-09-2017 11:21 ()
Temat Daltonów był wałkowany już chyba na wszelkie możliwe sposoby w siedemdziesięcioletniej historii serii o przygodach najszybszego rewolwerowca na Dzikim Zachodzie. Trudno jednak wyobrazić sobie całkowite porzucenie tych sympatycznych nieudaczników i wymyślenie innej bandy wyjętych spod prawa przestępców. Czterej bracia, których intelekt maleje wraz ze wzrostem, są nieodłącznym elementem krajobrazu przygód postaci wymyślonej przez Morrisa. Pytanie tylko, czy po tak wielu latach można jeszcze pokusić się o oryginalną historyjkę z Daltonami?
Jak się okazuje, nie tylko odwieczni wrogowie Luke’a noszą to słynne na Dzikim Zachodzie nazwisko. Jednakże, inna grupa Daltonów była o wiele bardziej złowieszcza w swoich poczynaniach, ale nawet u tak wyzutych z jakichkolwiek pozytywnych cech osobników mogła narodzić się miłość. A jej owocem jest niejaki Emmett Junior, potomek Emmetta Daltona, który zawdzięcza swą sławę przeżyciu postrzału dwudziestoma trzema kulami. Zrozpaczona matka została sama z dzieckiem, które wymaga opieki. Tę mają zapewnić najbliżsi krewni szkraba, czyli dobrze nam znani Daltonowie. Wydaje się to dość kuriozalną sytuacją, w którą nie chce uwierzyć nawet Lucky Luke. Nie będzie mu jednak do śmiechu, gdy okaże się, że to on ma sprawować pieczę nad wyrodnymi wujkami, a przy okazji nauczyć trochę manier niesfornego dzieciaka. Można rzec, że niedaleko pada jabłko od jabłoni. I jak ktoś się urodzi Daltonem, to już na zawsze nim będzie. A może…
Czwórka braci jako „edukatorzy” i opiekunowie krewniaka, a Lucky Luke jako niańka ich wszystkich, w dodatku stający w obronie swoich zaciekłych przeciwników. Fabuła niniejszego albumu opiera się na sytuacji niecodziennej, gdy stróż prawa musi roztoczyć ochronę nad poszukiwanymi bandytami. Nie jest to jednak jego główne zadanie, te polega na obronie młodego Daltona, co w miasteczku, które wyraźnie piętnuje każdy występek i podchodzi dość konserwatywnie do tematu pokuty i zadośćuczynienia, widok panoszących się Daltonów – nawet podczas misji oświatowo-wychowawczej – wywołuje, u co poniektórych zrozumiałe torsje.
Próby asymilacji młodziaka w nowym otoczeniu, jak i standardowe poszukiwanie gotówki przez Joe Daltona i jego braci to naczelne wątki tego albumu. Pomysł sam w sobie dość ciekawy, ale wykonany już bez jakiegokolwiek polotu. Nie da się ukryć schematów, które drążą już od wielu lat zasłużony cykl, ale nowi scenarzyści nie postarali się mocniej ożywić fabuły tego tomu, decydując się na zachowawczy ton opowieści. Znacznie lepiej Wujaszkowie Dalton wypadają w części ilustracyjnej. Achdé udanie odnalazł się w roli kontynuatora dzieła Morrisa i tak, jak w przypadku Ziemi obiecanej, jego rysunki nie ustępują jakością grafikom jego utytułowanego poprzednika. Można nawet powiedzieć, że drugi plan przygód Luke’a jest znacznie bogatszy w detale niż w przypadku prac Morrisa.
Wujaszkowie Dalton nie wybijają się ponad przeciętną historyjkę o najszybszym rewolwerowcu na Dzikim Zachodzie, ale też szczególnie nie zawodzą. Patrząc przez pryzmat ogromu materiału, jaki powstał na przestrzeni lat, można uznać, że jeden z najnowszych tomów czyta się lekko i przyjemnie.
Tytuł: „Lucky Luke" tom 78: „Wujaszkowie Dalton”
- Scenariusz: Laurent Gerra, Jacques Pessis
- Rysunek: Achdé
- Wydawnictwo: Egmont
- Tłumaczenie: Maria Mosiewicz
- Wydawca oryginalny: Dargaud
- Rok wydania oryginału: 2014
- Liczba stron: 48
- Format: 215x290 mm
- Oprawa: miękka
- Druk: kolor
- Data wydania: 17.08.2017 r.
- Cena: 24,99 zł
Dziękujemy wydawnictwu Egmont za udostępnienie komiksu do recenzji.
Galeria
comments powered by Disqus