„Logan” - recenzja

Autor: Marcin Andrys Redaktor: Raven

Dodane: 04-03-2017 23:40 ()


Przyszłość mutantów zazwyczaj rysowała się w dość pesymistycznych barwach, czy to w komiksach, czy filmowym uniwersum powołanym do życia przez wytwórnię Foxa. Pokojowe współistnienie z ludźmi dla podopiecznych Charlesa Xaviera okazywało się niedoścignionym, wręcz utopijnym marzeniem. Homo superior stali się nie tylko wrogiem publicznym numer jeden, ale też niezwykle cennym obiektem badań. Ścigani, łapani, eksterminowani walczyli zaciekle, aż została ich raptem garstka. James Mangold w przeciwieństwie do nowej trylogii X-Men, której akcja rozgrywa się w kolejnych dekadach XX wieku, zabiera nas w czasy odległej przyszłości, by przedstawić swoiste epitafium dla Wolverine’a.

Postać, która zaskarbiła sobie wielką sympatię widzów, od przeszło siedemnastu lat z powodzeniem jest portretowana na dużym ekranie przez Hugh Jackmana. Debiut Australijczyka w Hollywood nie mógł być lepszy, a należy pamiętać, że to nie on, a Dougray Scott został wybrany przez twórców X-Men, ale zrezygnował na rzecz Mission: Impossible II. Szczęśliwie się stało, że Hugh w końcu uzyskał angaż, a jego występ w filmie Bryana Singera otworzył mu wrota do kariery. Bez wątpienia rola porywczego i upartego mutanta okazała się dla niego kluczowa. Jednak po dwóch nieudanych ekranizacjach solowych przygód Rosomaka trudno było się spodziewać, że najnowsza będzie inna. Ale jak się mówi, do trzech razy sztuka.

W wizji przyszłości Mangolda nie widzimy tętniącej życiem szkoły dla uzdolnionej młodzieży, nie spotykamy znajomych twarzy, nie jesteśmy świadkami spektakularnych wyczynów X-Men. To wszystko stanowi przeszłość pogrzebaną głęboko w umysłach dwóch ocalałych przyjaciół. Starego Charlesa Xaviera i zgorzkniałego, podupadłego na zdrowiu Logana. Pierwszy z nich, będący niegdyś najpotężniejszym telepatą na Ziemi cierpi na demencję i padaczkę, która w przypadku jego unikalnych zdolności manifestuje się wywołującymi przeraźliwy ból dla znajdujących się w pobliżu ludzi, atakami. Drugi z kolei pracuje jako szofer limuzyny, starając się uzbierać nieco grosza na zakup jachtu, który stanowiłby bezpieczny przyczółek dla dwóch starych druhów. W opiece nad Xavierem wspomaga go niegdysiejszy tropiciel mutantów, Morlock, Caliban. Ich spokojna egzystencja zostaje zmącona pojawieniem się nastoletniej mutantki o imieniu Laura. Efekt eksperymentów genetycznych łudząco przypomina żeńską wersję Wolverine’a, a wraz z dziewczyną pojawiają się kłopoty w osobie Donalda Pierce’a i jego watahy Reavers’ów. Po raz kolejny Logan musi walczyć o życie, tak jakby niedane mu było w spokoju doczekać swoich dni, bo jego przeszłość wciąż daje o sobie znać. 

Mangold w pełni zrehabilitował się po nieudanej wycieczce do Japonii, dostarczając obraz będący swoistym amalgamatem westernu, kina drogi i dystopicznej przyszłości. Świat, w którym egzystują ostatni mutanci, reżyser odkrywa powoli, skupiając się na postaciach, aniżeli odmalowując ich szaroburą rzeczywistość. To bardzo kameralny, niezwykle mroczny film, ponieważ dla głównych bohaterów jest to iście postapokaliptyczna wizja, a wszystkie marzenia, nadzieje umarły wraz z dawnymi przyjaciółmi. Ich dni wydają się policzone, bo wiekowy Xavier nie panuje już nad swoimi umiejętnościami, a Logan cierpi na zatrucie adamantium z powodu osłabienia jego umiejętności samoregeneracji. Jednak zanim nastąpi łabędzi śpiew niegdysiejszych liderów X-Men, Logan stanie do jeszcze jednej walki. 

Brodaty, utykający i wyraźnie zmęczony bohater, o twarzy, którą przeszywa grymas bólu więcej niż jeden raz, to popisowy występ Jackmana. Mimo że niechętnie walczy, co udanie pokazuje mocna scena otwierająca, to widać, że nie jest w stanie uciec od swojego przeznaczenia. Nawet jak czyni dobro, pomaga przypadkowo napotkanym ludziom, to wcześniej czy później jego pazury pójdą w ruch. Nawet jeśli on sam tego nie chce, a dla wycieńczonego organizmu jest to ogromny wysiłek. Kapitalnie w roli stetryczałego, odchodzącego od zmysłów Xaviera odnalazł się Patrick Stewart – portretuje tragiczną postać niczym natchniony. Z gracją i swobodą odgrywa dawnego mentora, będącego dla Logana niczym ojciec, aby nagle przeobrazić się w bełkotliwego wariata. Klnący niczym szewc, droczy się z dawny podopiecznym. „Przyszywany” syn musi tym razem zaopiekować się niepełnosprawnym druhem, który mimo fatalnej kondycji wciąż wierzy, starając się zarazić tym niesłabnącym optymizmem Logana. Pojawienie się nastoletniej Laury, która przypomina mu młodego Wolverine’a, wpływa na relacje wspomnianej trójki. Wspólna wyprawa cementuje więzi uciekinierów, iż zaczynają przypominać rodzinę, wprawdzie niepełną, ale chociaż przez moment otrzymują namiastkę normalności. Widać wzajemne oddziaływanie, a także ewolucję postaw, tak Laury, jak i Logana. Zadziorność, przemycany subtelny humor i czysta brutalność. Dafne Keen, mimo że jest to dla niej debiut, podeszła do roli bez kompleksów. Potrafi zgrywać niewiniątko, by za moment przerodzić się w dziką bestię wybebeszająca swoich oponentów. Milcząca i mordercza maszyna do zabijania w jej wykonaniu kradnie większość scen ze swoim udziałem.

Bez wątpienia dla wizji całości istotną rolę odgrywa też kategoria wiekowa R, krew leje się obficie, a lista ofiar Logana stale się powiększa. Nie jest to jednak przemoc groteskowa czy przerysowana, a wykorzystana do ujęcia określonych emocji – jak wściekłości czy gniew Wolverine’a i Laury – czy walki o przetrwanie. Dosadna brutalność połączona z dziką, zwierzęcą naturą bohaterów. Choreografia walk X-23 zachwyca, jest urozmaicona, dynamiczna, zwłaszcza jak dziewczyna wpada w furię. Charakteryzacja Jackmana, oznaki postępującego zatrucia i wycieńczenia organizmu również zostały przekonująco pokazane.

W tym pożegnaniu Jackmana z rolą Rosomaka rażą niewielkie nieścisłości wypływające w końcówce filmu, która nie trzyma tak wysokiego poziomu, jak pierwszorzędna pierwsza połowa.  Szkoda również, że nie zdecydowano się na bardziej wyraziste czarne charaktery, a demoniczny, acz bezbarwny Zander Rice powinien zdecydowanie ustąpić miejsca pociągającemu z ukrycia za sznurki Nathanielowi Essexowi. Mangold nie odmówił sobie licznych nawiązań do poprzednich filmów z Loganem (można rozpoznać kilka znajomych rekwizytów), x-uniwersum (imiona dzieci, napisy na cmentarnych nagrobkach) czy choćby do X2 (Alkali). Pozwolił sobie też na trafną paralelę, umieszczając wymowną scenę z projekcją filmu Jeździec znikąd – klasyki westernowego gatunku z niezapomnianą rolą Jacka Palance’a.  

Dziewięć występów Hugh Jackmana w roli najpopularniejszego mutanta Marvela w ciągu siedemnastu lat oraz emocjonujące i przejmujące pożegnanie z kultową kreacją zapewnią mu nieśmiertelność. Obojętnie komu w przyszłości zostanie dane ponownie wcielić się w Wolverine’a, to będzie musiał zmierzyć się z legendą Jackmana. Logan to koniec pewnej ery.

Ocena: 9/10

Tytuł: „Logan"

Reżyseria: James Mangold

Scenariusz: James Mangold, Michael Green, Scott Frank

Obsada:

  • Hugh Jackman
  • Patrick Stewart
  • Dafne Keen
  • Boyd Holbrook     
  • Stephen Merchant     
  • Elizabeth Rodriguez     
  • Richard E. Grant     
  • Eriq La Salle         
  • Elise Neal     
  • Quincy Fouse

Muzyka: Marco Beltrami

Zdjęcia: John Mathieson 

Montaż: Michael McCusker, Dirk Westervelt 

Scenografia: François Audouy

Kostiumy: Daniel Orlandi

Czas trwania: 137 minut

Dziękujemy Cinema City za udostępnienie filmu do recenzji.


comments powered by Disqus