Jacek Łukawski „Kraina Martwej Ziemi" tom 2: „Grom i szkwał" - recenzja

Autor: Luiza Dobrzyńska Redaktor: Motyl

Dodane: 21-02-2017 20:29 ()


Zdarza się czasem, że przeczytawszy pierwszy tom jakiegoś cyklu, byłam nim zachwycona, dopóki do moich rąk nie trafił drugi. Wtedy przeżywałam rozczarowanie, obracające się niekiedy w niechęć nawet wobec pierwszego tomu, przecież udanego. Tak było w przypadku cyklu Oksany Pankiejewej „Kroniki dziwnego królestwa” - pierwszy tom był świetny, następny dużo gorszy, a trzeci rozczarował mnie całkowicie. Zdaje się jednak, że Jacek Łukawski potrafi utrzymać poziom, gdy tworzy opowieść cykliczną. Mam właśnie w ręku egzemplarz drugiego tomu jego serii „Kraina Martwej Ziemi”. Nosi on tytuł „Grom i szkwał”.

Sytuacja w królestwie Wondettelu jest coraz gorsza. Wojna niszczy kolejne obszary kraju i zdaje się, że wszyscy walczą przeciw wszystkim. Po śmierci króla jedyną spadkobierczynią tronu jest Azure, jego córka, a raczej ten, kto zdoła skłonić ją lub zmusić do małżeństwa. Jednak królewna ani myśli zostać marionetką w cudzych rękach i ku zaskoczeniu wszystkich stron konfliktu znika bez śladu. Tymczasem ciężko ranny Marcas trafia pod opiekę Garharda. Obaj wiedzą, że nie ma gorszego nieszczęścia dla ich państwa niż bezkrólewie i że Azure musi wrócić do swego pałacu, choć widzą ją tam raczej w roli marionetki niż samodzielnej władczyni. Unikają śmierci z rąk żołnierzy Aurissa, dla którego w tym momencie również ważniejsze jest odnalezienie królewny niż załatwianie osobistych porachunków. Żaden z nich nawet nie podejrzewa, że szukając znajdą wreszcie niezastraszoną dziewczynę, a pewną siebie i zdecydowaną na wszystko królową, która realizuje własny plan...

W książce mamy nakreślony z precyzyjną dokładnością obraz świata targanego konfliktami i prześladowanego przez złą magię. Znajdujemy w nim realizm bezwzględnej walki o władzę oraz istoty z polskiej demonologii ludowej, traktowane jak wrogowie lub sojusznicy, lecz zawsze jak realne byty. I choć jest to świat zdominowany przez mężczyzn (czy kiedyś było inaczej?), niedoceniana przez wszystkich Azure potrafi odzyskać to, co jej się należy. W podróży, do której zmusił ją los, zmienia się, może niekoniecznie na lepsze, ale tylko tak może przetrwać i zwyciężyć. Pozornie książka traktuje tylko o zmaganiach mężczyzn, ale to ona, królowa Wondettelu, jest tu najważniejsza. Być może mimowolnie autor przemyca też dość ważną życiową prawdę – że mężczyźni od zawsze lekceważą kobiety, uważając je za głupsze i słabsze. Gdy jednak kobieta zachowuje się jak mężczyzna, zamiast uznania spotykają ją obelgi i agresja z ich strony. To nie tylko grzech średniowiecza, takie podejście trwa do dziś.

Akcja powieści toczy się wartko, bez przestojów i niepotrzebnego rozwodzenia się nad mało istotnymi szczegółami. Poza okazjonalnymi wulgaryzmami język jest dość stonowany, poprawny literacko, co stanowi miłe wytchnienie od książek operujących w narracji stylem wziętym z rynsztoka. Jacek Łukawski ma niewątpliwy talent, fantazję i umie budować logiczną akcję w swym autorskim świecie. Również tło, które maluje, nie jest obciążone jakimiś obyczajowymi niespójnościami, na które jestem wyczulona. W orientacji bardzo pomaga zamieszczona w książce mapa ziem, na których rozgrywa się wojna o władzę. Muszę przyznać, że z niecierpliwością czekam na następną część, tak bardzo wciągnęła mnie ta opowieść.

 

Tytuł: Kraina Martwej Ziemi" tom 2: Grom i szkwał"

  • Autor: Jacek Łukawski
  • Wydawnictwo: SQN
  • Data wydania: 03.2017 r.
  • Format: 135 x 210 mm
  • Oprawa: miękka
  • Liczba stron: 432
  • ISBN: 9788379247639
  • Cena: 36,90 zł

Dziękujemy wydawnictwu Sine Qua Non za udostępnienie egzemplarza do recenzji. 


comments powered by Disqus