Przemysław Karda „Interregnum” - recenzja
Dodane: 19-01-2017 11:00 ()
„Interregnum” Przemysława Kardy to pewnego rodzaju eksperyment. Książka została opublikowana pod szyldem wydawnictwa proponującego tzw. self-publishing. Co ciekawsze, autor postanowił zebrać środki na wydanie i promocję książki za pomocą crowdfundingu. Zbiórka funduszy zakończyła się sukcesem. I jest to stwierdzenie o podwójnym znaczeniu, ponieważ udało się zebrać odpowiednią kwotę oraz książka jest bardzo dobra, a więc opłacało się wspomóc debiutującego autora.
Opisy okładkowe są dość enigmatyczne. Tak naprawdę nie zdradzają zupełnie nic z fabuły. I dobrze, tym większa przyjemność z lektury. Osobiście zaserwowałem sobie ogromny spoiler, przeglądając grafiki wewnątrz książki, ale „o tem, potem”. Żeby sprawiedliwości stało się zadość, ostrzegam, że w kolejnym akapicie uchylę rąbka fabuły!
„Interregnum” na pierwszy rzut zapowiadało się jako militarne SF mocno stąpające po Ziemi. Można by powiedzieć, że nic bardziej mylnego. Już na początku jesteśmy rzuceni w kosmos i obserwujemy kłopoty Obcych. Dalej spotykamy ziemskich bohaterów Monikę Eden i jej męża, Roberta Jareckiego oraz porucznika Gaela Lescouta i jego drużynę. Dość szybko wszyscy zostają zaangażowani w wydarzenia, które mogą ocalić lub zniszczyć świat i to nie tylko w pojęciu naszej planety. Intryga, którą zaprezentował autor, jest świetna i sięga głęboko. Momentami miałem nawet wrażenie, że zbyt głęboko, bo kolejne frakcje w tajnej organizacji, która jest odpryskiem innej organizacji, to było zbyt wiele. Ostatecznie jestem skłonny stwierdzić, że wyszło to zgrabnie. Przecież nie od dziś wiadomo, że ilu ludzi tyle poglądów na różne sprawy. A skoro tutaj w wydarzenia zamieszani są nie tylko ludzie... Jest w powieści kilka fragmentów, gdzie możemy się pogubić, bo nie nadążamy za decyzjami bohaterów.
Wspomniani bohaterowie zostali nakreśleni całkiem przyzwoicie i da się z nimi zżyć. Momentami ich charakter był zbyt powierzchowny, kiedy indziej z kolei wydawało mi się, że reakcje i emocje są przerysowane. Faktem jest jednak, że nawet w rzeczywistości występują różne stany emocjonalne więc, czemu nie można oddać tego w książce. Czy był to efekt zamierzony, czy też jakaś niedoróbka? Z perspektywy czasu to nieistotne, bo wypadło dobrze. Wydaje mi się, że autor bardzo chciał zachować ludzkie oblicze bohaterów, nawet w sytuacji beznadziejnej. Mam tu na myśli szczególnie priorytety rodzinne Lescouta. Jest to trochę naciągane. Bądź co bądź to żołnierz, który zostaje wciągnięty tak głęboko, że jakikolwiek wyskok z jego strony powinien zakończyć się malowniczym wybuchem. Zresztą, może i się skończy, przecież czekamy na kontynuację.
Narracyjnie książka jest dobra, tylko momentami coś kuleje. Szczególnie groteskowo wypadają opisy emocjonalnych reakcji. Być może stąd to wrażenie, że coś jest przejaskrawione. Zarówno autor, jak i redakcja mogli się tutaj wykazać większym stonowaniem i powściągnięciem owych emocji. Wyszłoby naturalniej i zgrabniej. Przyczepić można by się również do ogromnej liczby trudnych pojęć i odwołań do różnych naukowych teorii. Ja jednak zaliczam to na plus. Dzięki wszystkim tym terminom książka nabiera autentyczności, a przynajmniej jakiejś głębi niezwiązanej do końca z akcją. Laik (taki jak ja) zaczyna się w pewnym momencie zastanawiać czy te wszystkie teorie i prawa istnieją naprawdę. Cóż, nic prostszego niż wklepać nurtujące nazwy w Internet i sprawdzić. Oczywiście większości i tak nie zrozumiemy, bo wymyka się to umysłom naukowców, ale coś gdzieś w pamięci zostanie. Zatem książka prócz tego, że dostarcza rozrywki, to również uczy.
Na deser zostawiłem sobie oprawę graficzną powieści. Okładka jest znakomita. Trochę zmieniona w stosunku do grafik koncepcyjnych z akcji crowdfundingowej, ale chyba żołnierzowi przedstawionemu na ilustracji wyszło to na dobre. Poprzedni hełm przypominał mi trochę ten z gry komputerowej MDK. Nawet na grzbiecie książki jest oddzielna grafika przedstawiająca kod DNA. Mała rzecz, a cieszy, bo zazwyczaj na grzbiecie pojawia się miniaturka lub przeskalowany element przewodni z frontu. No i wisienka na torcie – ilustracje wewnątrz książki. Bardzo obrazowe i bardzo komiksowe, ale co najważniejsze – bardzo ładne. Wielokrotnie stykałem się z dobrymi książkami, które były zmarnowane obrazkami groteskowymi i karykaturalnymi. Tym razem postacie mają zachowane proporcje (no mniej więcej, bo druga ilustracja nosi pewne znamiona przerysowania pewnych części ciała) i da się na nie patrzeć bez bólu. Nie jestem krytykiem sztuki i zdaję sobie sprawę, że są różne gusta. Ja po prostu cenię obrazy cechujące się naturalnością, nie zaś powszechną dziś abstrakcję.
Wydanie książki poza wytkniętymi wcześniej potworkami w opisach jest bardzo dobre. Na powierzchowny rzut oka nie było żadnych literówek. Okładka jest solidna i porządnie sklejona, przez co książka nie rozleci się przez długie lata. Jest za to jeden poważny zarzut, który muszę wytknąć – papier. Biel kartek odrzuca i mocno męczy wzrok. Domyślam się, że stoi za tym oszczędność. Jednak stosowany przez większość wydawnictw papier o kremowym odcieniu jest zdecydowanie przyjemniejszy w odbiorze.
Powieść „Interregnum” polecam zarówno ze względu na pomysłowe wykorzystanie różnych teorii naukowych, jak i całkiem dobre ujęcie ich w klamry niebanalnej fabuły. Przyznaję, że nieco obawiałem się książki z self-publishingu, bo często i gęsto takie wydawnictwa „biorą, jak leci”. Tym razem jednak to kawał dobrej lektury. Zastanawia zatem jedna rzecz – czemu autor poszedł tą drogą? Jeśli „duże” wydawnictwa nie zauważyły potencjału tej książki, to czas zmienić okulary i być może otworzyć się w końcu na debiutantów? Natomiast, jeśli autor świadomie wybrał taką drogę, to gratuluję odwagi, życzę sukcesów i czekam na kontynuację przygód Moniki oraz Gaela, a może Iniri i Ozuma?
- Przeczytaj również pierwszą recenzję Interrregnum
Tytuł: „Interrregnum”
- Autor: Przemysław Karda
- Gatunek: science fiction
- Okładka; miękka ze skrzydełkami
- Ilość stron: 390
- Data wydania: 01.02.2016 r.
- Wydawnictwo: Novae Res
- ISBN: 978-83-8083-044-8
- Cena: 34 zł
comments powered by Disqus