„Chłopaki" tom 1: „Jak na imię tej grze” - recenzja

Autor: Marcin Waincetel Redaktor: Motyl

Dodane: 24-11-2016 06:54 ()


Trykociarstwo jest obecnie szalenie modne, ale równocześnie... dosyć konwencjonalne. To oczywiście pewne uproszczenie, ale wartości takie jak: dobro, piękno i sprawiedliwość są esencjonalne dla przygód współczesnych herosów. Wszystko jednak się zmienia, gdy za historię zabiera się Garth Ennis i tworzy tak obrazoburczy komiks, jak „Chłopaki”.

Irlandzki scenarzysta postanowił bowiem nie tyle zredefiniować, ile właśnie zniszczyć ideał stojący za działaniami superbohaterów. W interpretacji Ennisa, słynnego twórcy kojarzonego z bezkompromisowymi historiami, który na swoim koncie ma między innymi „Kaznodzieję” czy „The Shadow”, herosi nie są krystalicznie czyści, choć dbają o to, żeby ich wizerunek pozostawał bez skazy w mediach. A co leży na ich sumieniach?

Choćby to, że nie liczą się z konsekwencjami swoich działań, bywają próżni, zepsuci, zależy im na sławie i seksie. Właśnie – wyuzdanym, dzikim, niezobowiązującym i przygodnym seksie. Z każdym i wszędzie. Czy herosi mogą się zatem czuć bezkarni? Ano nie do końca, a to dlatego, że na straży stoją tytułowe chłopaki, specjalny oddział działający w porozumieniu z CIA. Faceci z jajami, którzy kontrolując ekscesy, nie patyczkują się w wymierzaniu sprawiedliwości. A ta bywa potężną siłą.

Pierwszy album stanowi zachęcające wprowadzenie do świata, w którym stróżami prawa i obyczajowości są osoby pokroju Rzeźnika, bezwzględnego dowódcy grupy Chłopaków, który interesy załatwia szybko, w czym pomaga mu naturalny urok (ksywka nie może być bez znaczenia), ale także Tyci Hughie, świeżak w zawodzie, który powodowany jest żądzą zemsty za śmierć ukochanej. A kimże są herosi? Nietrudno jest się domyślić, że to sparodiowani członkowie Ligi Sprawiedliwych, ale również persony inspirowane drużyną Avengers. Groteskowi, przerysowani, przez co atrakcyjni dla formy komiksu Ennisa.

Jest w tej historii niezaprzeczalna świeżość, która wiąże się ze wspomnianą wcześniej bezkompromisowością. Nie obawiano się, aby przedstawić szokujące sceny – zarówno jeśli chodzi o erotyczne uniesienia, jak i śmiertelne pojedynki. Interesujące jest też tło fabularne, wszak tymi złymi są tutaj superbohaterowie. Choć, będąc całkowicie szczerym, niełatwo jest jednoznacznie wskazać, co jest dobre, a co moralnie naganne. To kolejna wartość opowieści.

Nietypową wizję Ennisa graficznie opracował Darick Robertson, który z powodzeniem odnalazł się w zaproponowanej konwencji. Styl jego rysunków jest realistyczny, z pewną linią konturów, dosyć szczegółowy mając na uwadze projekty postaci, jak i scenografię. Jednak najważniejsze, że całość kipi od emocji. Krew, pot, łzy i... różne inne substancje organiczne. Tak to właśnie wygląda.

„Chłopaki: Jak na imię tej grze”, czyli propozycja przeznaczona zdecydowanie dla dojrzałego odbiorcy ceniącego odważne historie. Dekonstrukcja superbohaterskiego mitu zaproponowana przez Gartha Ennisa okazała się naprawdę bombowa. Zdecydowanie warto przekonać się o tym osobiście.

 

Tytuł: „Chłopaki" tom 1: „Jak na imię tej grze”

  • Scenariusz: Garth Ennis
  • Rysunki: Darick Robertson
  • Tłumaczenie: Kamil Śmiałkowski
  • Wydawca: Planeta Komiksów
  • Data publikacji: 10.2016 r.
  • Oprawa: miękka
  • Format: 170x260 mm
  • Papier: kredowy 
  • Druk: kolor
  • Liczba stron: 148
  • Cena: 59,90 zł

Dziękujemy wydawnictwu Planeta Komiksów za udostępnienie komiksu do recenzji.

Galeria


comments powered by Disqus