„JLA: Amerykańska Liga Sprawiedliwości” tom 3 - recenzja

Autor: Przemysław Mazur Redaktor: Motyl

Dodane: 06-10-2016 01:25 ()


Konceptualna eksplozywność to bodajże jedna z najbardziej charakterystycznych cech stylu tzw. Szalonego Szkota. Grant Morrison (bo o nim rzecz jasna mowa) nigdy nie szczędził odbiorcom przejawów swej twórczości rozwiązań fabularnych, które śmiałością i błyskotliwością na ogół deklasowały osiągnięcia znacznej części jego kolegów po fachu. Tak było w przypadku zarówno docenionego przez krytykę oraz ogół czytelników „All Star Superman”, jak i większości z pozostałych przedsięwzięć tego autora.  

Do niewiele tylko mniej uznanych jego prac zwykło się zaliczać „JLA”, serię, za sprawą której odpływ czytelników od oferty DC Comics uległ zahamowaniu. Od około 1994 r. wspomniany wydawca wyraźnie zdawał się tracić pole na rzecz branżowych konkurentów: Marvela, a nawet niewiele wcześniej powstałego Image Comics. Sprzedaż nawet najbardziej dochodowych tytułów najdłużej funkcjonującego na rynku wydawcy, specjalizującego się w konwencji superbohaterskiej, nikła w oczach. Niewiele też spośród nich trafiało do zestawień najbardziej poczytnych propozycji wydawniczych. Rząd czytelniczych dusz zdawał się zatem należeć do mieszkańców rozrastającego się w błyskawicznym tempie uniwersum marvelowskich mutantów oraz ich odpowiedników udzielających się w tytułach z logo Image Comics. Wydawać się zatem mogło, że o podratowaniu popularności Supermana, Wonder Woman czy Flasha nie może być już mowy, a oni sami przepadną w rynkowej konfrontacji ze swymi pozornie znacznie bardziej przebojowymi konkurentami. Zarząd DC Comics zdołał jednak wyszukać idealnego „reanimatora” w osobie wzmiankowanego chwilę temu Granta Morrisona i to właśnie on, do spółki z wspierającymi go plastykami (w tym zwłaszcza Howardem Porterem), podarował legendom superbohaterskiego komiksu kolejne chwilę sławy i chwały. Dystrybuowany od stycznia 1997 r. miesięcznik „JLA” z miejsca uplasował się na szczytowych miejscach list przebojów i tym samym, nieco już zaśniedziałym ikonom DC Comics udało się przywrócić ich dawny blask.

Trzecie wydanie zbiorcze, zawierające prace z tego właśnie okresu twórczości Granta Morrisona, potwierdza jego naonczas znakomitą formę (której zresztą, przynajmniej w przekonaniu piszącego te słowa, nie stracił on po dzień dzisiejszy). W zawartych tu aż trzech fabułach mamy do czynienia wręcz z kłębowiskiem komiksowych osobowości. Do ról obrońców „(…) prawdy, sprawiedliwości i amerykańskiego stylu życia” zgłaszają się bowiem nie tylko przedstawiciele tytułowej formacji (do tego w poszerzonym gronie), ale też owiane w pełni zasłużoną legendą Amerykańskie Stowarzyszenie Sprawiedliwości. Dodajmy do tego pochodzących z odległej przyszłości kontynuatorów tradycji Ligi oraz hordy niepospolitych oprychów (Starro Zdobywca, gen. Eiling, niemal wszechmocni przybysze z piątego wymiaru), a otrzymamy mozaikę osobowości, z której właściwym dysponowaniem mniej utalentowany twórca prawdopodobnie mógłby sobie nie poradzić. Tymczasem Grant Morrison niekiedy drobnymi, acz sugestywnymi kwestiami (Wildcat!) podkreśla osobowościowy indywidualizm niemal każdej z nich. Cieszy zwłaszcza sięgnięcie po zdecydowanie zbyt rzadko eksploatowaną postać generała Wade’a Eilinga, komiksowy odpowiednik Machiavellego, Clausewitza i Sennacheryba razem wziętych. Znakomicie „zużytkowany” przez Cary’ego Batesa („Captain Atom vol.1”), a z czasem również Johna Ostrandera („Suicide Squad: From the Ashes”), także i tutaj ma swoje pięć, a być może nawet dziesięć minut triumfu. Z kolei pobratymcy skądinąd znanego Mister Mxyzptlka wprowadzają do fabuły element nie tylko wszechogarniającego zagrożenia, ale też osobliwego humoru. Znać przy tym, że motyw oddziaływania piątego wymiary na ziemską sferę egzystencji okazał się dla Morrisona na tyle nośny, że zdecydował się on powrócić do tegoż zagadnienia już w ramach Nowego DC Comics (vide „Superman: U kresu dni”). Spectre, Zauriel, Triumph, Kapitan Marvel. Mało? Wspomnijmy zatem jeszcze skądinąd znanego następcę Morfeusza w roli Władcy Śnienia, który również ma do odegrania istotną rolę, a i tak nie wyczerpiemy listy postaci zaangażowanych przez Szalonego Szkota do zebranych tu fabuł. Toteż ów tytuł stanowi esencję nieokiełznanej pasji twórczej tego autora, który po raz kolejny udowodnił, że wyśmienicie czuje się nie tylko w przytłaczającej i zawiłej nastrojowości (m.in. „Doom Patrol: Crawling from the Wreckage”, „Final Crisis”), ale też lekko i dowcipnie rozpisanym cyklu z udziałem bohaterów, których czytelnicy postrzegający samych siebie w kategorii bytów nad wyraz wysublimowanych, dawno już spisali na straty.

Z tym niemal barokizującym natłokiem zdarzeń i osobowości współgra stylistyka prac zastosowana przez głównego rysownika tej serii w osobie Howarda Portera. Przez jednych ceniony, a przez innych wręcz znienawidzony zawarł w swoich pracach niemal wszystkie blaski i cienie ówczesnych tendencji w sposobach ilustrowania przygód odzianych w trykoty altruistów. Stąd kadry tegoż albumu wypełniają częstokroć aż nazbyt przesadziste sylwetki przedstawicieli superbohaterskiej społeczności (a przy okazji także ich adwersarzy), skąpane w fontannach jaskrawych barw. Ogólnemu rozbuchaniu przejawiającemu się m.in. odkształconymi proporcjami towarzyszy rozmach na miarę ówczesnych trendów i gustów rozkapryszonych nadmierną podażą czytelników. Ów styl zdaje się jednak trafnie ujmować fabularne wrzenie wygenerowane za sprawą wyobraźni Morrisona. Można zaryzykować twierdzenie, że za sprawą zaangażowania do tej inicjatywy Portera „JLA” miało szansę wkupić się w łaski także tej części odbiorców komiksowego medium, którzy na co dzień sięgali po tytuły spod szyldu m.in. studia Top Cow i WildStorm. Natomiast szkocki scenarzysta niejako naganiał publikę doceniającą dorobek rzeczonego z wcześniejszych projektów sygnowanych jego nazwiskiem. W przypadku amerykańskich czytelników owa kumulacja przyniosła oczekiwany skutek, generując popularność Ligi Sprawiedliwości na z dawna nie spotykaną skalę.

Trudno orzec jak się sprawy mają w przypadku polskich koneserów superbohaterskich produkcji, którzy „miejscową” edycję niniejszego cyklu otrzymują z niemal dwudziestoletnim poślizgiem. Wygląda jednak na to, że „JLA” zachwytów u nas nie wywołała, jako że kolejny, czwarty już tom tej serii, będzie zarazem ostatnim.

 

Tytuł: „JLA: Amerykańska Liga Sprawiedliwości” tom 3

  • Tytuł oryginału: „JLA: The Deluxe Edition Volume Three”
  • Scenariusz: Grant Morrison
  • Szkic: Howard Porter, Mark Pajarillo
  • Tusz: John Dell, Walden Wong
  • Kolory: Pat Garrahy
  • Tłumaczenie z języka angielskiego: Krzysztof Uliszewski
  • Redakcja merytoryczna: Tomasz Sidorkiewicz
  • Wydawca wersji oryginalnej: DC Comics
  • Wydawca wersji polskiej: Egmont Polska
  • Data premiery wersji oryginalnej: 28 kwietnia 2010
  • Data premiery wersji polskiej: 14 września 2016
  • Oprawa: twarda
  • Format: 17,5 x 26,5 cm
  • Papier: kredowy
  • Druk: kolor
  • Liczba stron: 256
  • Cena: 89,99 zł

Zawartość niniejszego wydania zbiorczego opublikowano w miesięczniku „JLA” nr 22-26, 28-31, 1.000.000 (wrzesień 1998 – lipiec 1999)

Dziękujemy wydawnictwu Egmont za udostępnienie tytułu do recenzji.

Galeria


comments powered by Disqus