"Star Wars Komiks" 4/16: "Darth Vader: Cienie i tajemnice" - recenzja

Autor: Jedi Nadiru Radena Redaktor: Motyl

Dodane: 21-08-2016 10:20 ()


Wzajemnie przeplatające się historie z cyklów komiksowych „Darth Vader” i „Star Wars”, które w Polsce otrzymujemy w kolejnych numerach magazynu „Star Wars Komiks”, nabierają tempa. Po wesołych i dramatycznych przygodach Skywalkera i ferajny wracamy do tytułowego Mrocznego Lorda, który ma przed sobą dwa arcyważne zadania: wrócić do łask Imperatora Palpatine’a i odnaleźć Rebelianta, który zniszczył Gwiazdę Śmierci, przy okazji próbując się dowiedzieć, czy to faktycznie jego syn. Pierwsze z zadań wymaga absolutnej lojalności, drugie – nagięcia jej do granic możliwości. Tak pokrótce przedstawia się sytuacja na wstępie „Cieni i tajemnic”, drugiej miniserii cyklu „Darth Vader”, który rozpoczął się wspaniałym komiksem „Darth Vader i jego wojna z Rebelią”. Tamto dzieło spokojnie mogę zaliczyć do najlepszych, jakie uświadczyło uniwersum Star Wars, stąd też moje oczekiwania w stosunku do części drugiej były bardzo, bardzo wysokie. Czyżby zbyt wysokie?

„Cienie i tajemnice” stoją śledztwami. Każdy w tym komiksie chce kogoś lub coś znaleźć, już, teraz, na chwałę swoją i Imperatora – zwykle właśnie w tej kolejności. Generalnie akcja toczy się wokół trzech przeplatających się poszukiwań: Luke’a Skywalkera, bazy Rebeliantów zwanych Plazmowymi Diabłami i sprawców pewnej zuchwałej kradzieży imperialnych kredytów, w którą wplątany jest... Darth Vader. Dość rzec, że widok Mrocznego Lorda organizującego napad na krążownik Imperium, przewożący skonfiskowane przez niego samego kredyty jest cokolwiek niecodzienny. Wydawać by się mogło, że to jakiś absurd – po co Vaderowi własne pieniądze, to raz, i czemu po prostu nie skorzysta z bezkresnych funduszy Imperium, zamiast je kraść? Choć odpowiedź nie jest do końca satysfakcjonująca i ten wątek odrobinę kuleje, całość ma jednak swój sens. Niezwykle fascynująca jest z kolei kwestia tożsamości Skywalkera; sceny, w których wychodzi na jaw prawda (a przynajmniej jej część), są naprawdę mocne. Wszystkie te śledztwa nawzajem się przenikają, by koniec końców doprowadzić do satysfakcjonującego finału. Fabuła „Cieni i tajemnic” mogłaby wprawdzie szybciej zmierzać do swojego celu, ale jest przyjemnie zagmatwana i przynosi chlubę scenarzyście Kieronowi Gillenowi.

W odróżnieniu od poprzedniego komiksu czy bardziej rozrywkowej „Walki na Księżycu Przemytników”, ta historia pełna jest intryg i postaci, które główkują, kombinują i oszukują. Wydawałoby się, że Darth Vader, ze swoją pozycją w Imperium, tendencją do rozbrajającej bezpośredniości i, cóż, charakterystycznym wyglądem, nie nadaje się do czegoś takiego. Nic bardziej mylnego. Podoba mi się, że scenarzysta znalazł sposób, by pokazać Mrocznego Lorda od nieco innej strony, jednocześnie zachowując i pięknie obrazując jego główne cechy. Do pary przezabawnych morderczych droidów, znakomitej doktor Aphry, która kradnie niemal każdy kadr (nawet, gdy znajduje się na nim Vader) i jest coraz bardziej fascynującą postacią, dołącza inspektor Thanoth. Starszy czarnoskóry oficer z brodą à la Franciszek Józef, laską i monoklem wydaje się być jak wyrwany z innego uniwersum, ale na swój sposób pasuje do odległej galaktyki. Zderzenie jego intelektu z przebiegłością Vadera jest iście przecudne.

Za rysunkami w „Cieniach i tajemnicach”, podobnie jak w poprzedniej opowieści o Vaderze, stoi Salvador Larroca i efekt ponownie robi wrażenie. W oprawie graficznej nie brakuje niczego: znakomitego kadrowania, gwiezdnowojenności, bogactwa detali, klarownych scen akcji i tego, co najważniejsze: świetnych rysunków. Największym dokonaniem artysty jest takie przedstawienie Dartha Vadera, że nie ma wątpliwości, kim jest, i co potrafi – i to abstrahując od zaprezentowania jego hełmu, by nie wydawał się dziwny, co nagminnie przytrafia się innym rysownikom. W zasadzie mogę się przyczepić jedynie do braku konsekwencji w sposobie pokazywania twarzy doktor Aphry. Choć jest to postać stworzona od zera przez samego Larrocę, jakoś za każdym razem rysy jej twarzy wyglądają inaczej. Całość wieńczą bardzo klimatyczne kolory utrzymane w błękitno-brązowej tonacji barw.

No i proszę, moje oczekiwania nie były wcale zbyt wysokie. Nie dość, że cykl „Darth Vader” utrzymuje nadal ten sam, fantastyczny poziom, to w jego drugiej miniserii ponownie nie potrafię znaleźć zbyt wiele na minus. Parę rysunków? Kilka dialogów? Jeden czy dwa drobne wątki? Od biedy mógłbym się przyczepić do tego, że powinna mieć większy rozmach albo szybciej zmierzać do swojej konkluzji, ale to jest zamierzone, taki ma być charakter tej opowieści. Niemal wszystko w niej gra, co więcej, do świetnie wykreowanych postaci z pierwszej historii dołącza jeszcze jedna, o której można powiedzieć wszystko, tylko nie to, że jest sztampowa. Nie pozostaje nam nic, tylko z niecierpliwością czekać na kolejną odsłonę „Dartha Vadera”, bo ta druga, znowu, należy do jednych z najlepszych komiksów Star Wars, licząc tak nowy, jak i stary kanon.

  • Ogólna ocena: 9/10
  • Fabuła: 9/10
  • Rysunki: 10/10
  • Klimat: 9/10

Tytuł: "Star Wars Komiks" 4/16: "Darth Vader: Cienie i tajemnice" 

  • Scenariusz: Kieron Gillen
  • Rysunek: Salvador Larroca
  • Wydawnictwo: Egmont
  • Data premiery: 09.08.2016 r.
  • Tłumaczenie: Maciej Drewnowski
  • Seria: Star Wars Komiks
  • Liczba stron: 132
  • Format: 170x260 mm
  • Oprawa: miękka
  • Papier: kredowy
  • Druk: kolor
  • Wydanie: I
  • Cena: 19,99 zł

Dziękujemy wydawnictwu Egmont za udostępnienie komiksu do recenzji.


comments powered by Disqus