"Star Wars Komiks" 2/15: "Darth Vader i jego wojna z rebelią" - recenzja druga
Dodane: 01-01-2016 15:50 ()
„Odkąd odrzucił dziedzictwo Jedi i odrodził się w ogniu wulkanicznego Mustafar, Mroczny Lord Sithów Darth Vader przez dziewiętnaście długich lat wiernie służył swojemu mistrzowi. Wszystko to skończyło się wraz z katastrofalną bitwą o Yavin i zniszczeniem Gwiazdy Śmierci. Darth Vader zawiódł Imperatora i teraz musi za to zapłacić…”.
Odnoszę dziwne wrażenie, że ktoś w Wydawnictwie Egmont bardzo lubi Dartha Vadera. Najpierw otrzymaliśmy legendarny (także pod względem jakości) komiks „Darth Vader i widmowe więzienie”, następnie przepełnioną Mrocznym Lordem „Czystkę”, a teraz to – początek najnowszej, już kanonicznej serii o dźwięcznej i wiele mówiącej nazwie „Darth Vader”. I byłbym ostatnią osobą, która powiedziałaby, że co za dużo, to niezdrowo. Tak się bowiem składa, że zarówno , jak i [link https://paradoks.net.pl/read/27804]„Czystka”, to kawał dobrej, gwiezdnowojennej rozrywki. Czy „Darth Vader i jego wojna z rebelią” jest równie dobry? Cóż, ten cykl ma to do siebie, że nie jest obciążony gigantycznym dziedzictwem Expanded Universe a.k.a. Legend, wobec czego może, przykładowo, pokazać starą historię w zupełnie nowy sposób. I to właśnie czyni pierwszych sześć zeszytów, zawartych w drugim numerze odnowionej edycji „Star Wars Komiks”. Czy dobrze? Przyjrzyjmy się temu.
„Darth Vader i jego wojna z rebelią” jest fabularnie powiązany z wydanym w poprzednim numerze Star Wars Komiks „Skywalker atakuje” do tego stopnia, że nie wypada czytać jednego bez drugiego. Komiks zaczyna się od przedstawienia konsekwencji wydarzeń z Cymoon 1, podczas których Mroczny Lord stoczył krótki pojedynek z Lukiem Skywalkerem. Po pierwsze, Darth Vader, który skumulował już zbyt wiele porażek (włączając w to bitwę o Yavin) zostaje zdegradowany do roli zwykłego agenta Imperium. Nie dowodzi żadną flotą ani armią i odpowiada przed wielkim generałem Tagge. Po drugie, chce się dowiedzieć, kim jest Luke. Oba wątki były niegdyś eksploatowane przez Expanded Universe, ale w sposób zakrawający na żart, tu natomiast zostały ukazane w znacznie lepszy sposób. Będący w niełasce Vader musi szukać sojuszników w galaktycznym półświatku i wykonywać poniżające go zadania – muszę przyznać, że to logiczny i zarazem świeży koncept, co więcej, dobrze zrealizowany na kartach komiksu. Poszukiwania Skywalkera objętościowo zajmują nieco mniej miejsca, jednak w historii odległej galaktyki odgrywają kluczową rolę. Bądź co bądź, nigdy nie ujrzeliśmy na ekranie momentu, w którym zakuty w zbroję Anakin zorientował się, że dziewiętnaście lat wcześniej został oszukany – tu ten moment jest i robi niesamowite wrażenie.
„Darth Vader i jego wojna z rebelią” opiera się, naturalnie, na Vaderze, ale to nie jest opowieść jedynie o nim. Od mniej więcej 1/3 komiksu do akcji wkracza rozgadana doktor Aphra, osóbka bez skrupułów, żeńska wersja Indiany Jonesa, tyle że szukająca nie artefaktów, lecz wyjątkowo morderczych broni. Kontrast między tymi dwiema postaciami nie mógłby być większy – Aphra rzuca żartami, bez przerwy mówi i udaje wiecznie beztroską, w czasie gdy Vader robi to, co lubi najbardziej: milczy. Wkrótce do tej dwójki dołączają współczesne wersje HK-47 z gier „Knights of the Old Republic”, droidy 0-0-0 oraz BT-1, oba niesłychanie zabawne w swym nieskrywanym i ledwo hamowanym dążeniu do totalnej destrukcji i zabijania. To taka odwrotność R2-D2 i C-3PO, bo jeden to droid protokolarny, a drugi astromech. Tak zabójczej, nietypowej i zarazem trzaskającej humorem paczki antybohaterów jeszcze w Star Wars nie widzieliśmy. A sam Mroczny Lord? Został pokazany idealnie. Nie unosi się niepotrzebnym gniewem, spokojnie i w przerażająco stoicki sposób, metodycznie robi to, co konieczne, by osiągnąć swój ostateczny cel.
Nigdy szczególnie nie wgłębiałem się w sprawy komiksowego „przemysłu” wykraczającego poza tematykę gwiezdnowojenną, ale po przejrzeniu zapowiedzi nadchodzących historii obrazkowych jedno wiem: Marvel nie szczędzi środków na artystów pracujących przy Star Wars. Nie inaczej jest z „Darthem Vaderem”. Kreska jest niezwykle wyrazista, plansze bogate w szczegóły, sceny akcji adekwatnie dynamiczne, a kadry iście filmowe. Rysownik Salvador Larroca, artysta „maczający palce” przy legendarnych seriach „X-Men” czy „Avengers”, perfekcyjnie wykonał zadanie wcale niełatwe, a polegające na ukazaniu charakteru i stanu umysłu Dartha Vadera, nie mając nic poza charakterystyczną, czarną maską (którą, swoją drogą, rysuje bezbłędnie). Mam pewne uwagi odnośnie ukazywania twarzy postaci ludzkich – wyglądają nieco zbyt... pospolicie? – tym niemniej, jest to klasa światowa. Osobną kwestią jest kolorystyka. Paleta barw w „Vaderze” jest bardzo ograniczona, głównie do odcieni błękitu i brązu. Zazwyczaj to podejście niespecjalnie sprawdza się w Star Wars, ale w przypadku historii o Mrocznym Lordzie pasuje jak ulał.
Ostatnio Darth Vader miał dobrą passę w świecie komiksów. Najpierw w Expanded Universe, teraz w nowym kanonie; jak już ktoś się do niego dobierał, to robił to w znakomity sposób. „Dath Vader i jego wojna z rebelią” w niczym nie ustępuje najlepszym komiksom Dark Horse Comics, z włączeniem niedawno recenzowanego przeze mnie świetnego „Widmowego więzienia”. Próbowałem znaleźć coś odstającego od wysokiego poziomu rysunków czy fabuły, ale poza drobnostkami nie udało mi się nic znaleźć. To komiks, który mogę szczerze polecić absolutnie każdemu, jeden z najlepszych, jakie kiedykolwiek czytałem. I kolejny taki o Vaderze. Przypadek? Nie sądzę!
- Ogólna ocena: 10/10
- Fabuła: 10/10
- Rysunki: 10/10
- Klimat: 10/10
Tytuł: "Star Wars Komiks" 2/15: "Darth Vader i jego wojna z rebelią"
- Scenariusz: Kieron Gillen
- Rysunek: Salvador Larroca
- Wydawnictwo: Egmont
- Data premiery: 08.12.2015 r.
- Tłumaczenie: Maciej Drewnowski
- Seria: Star Wars Komiks
- Liczba stron: 148
- Format: 170x260 mm
- Oprawa: miękka
- Papier: kredowy
- Druk: kolor
- Wydanie: I
- Cena: 19,99 zł
Dziękujemy wydawnictwu Egmont za udostępnienie komiksu do recenzji.
comments powered by Disqus