„Deadpool" tom 2: „Łowca dusz" - recenzja
Dodane: 13-07-2016 11:10 ()
Deadpool. Była moda, nie ma mody, komiksy zostały.
Recenzji tasiemcowych serii głównego nurtu amerykańskiego komiksu nie wypada zaczynać tak, jakby chodziło o coś nowego. Wszak mówimy o kawałku większej opowieści, nawet jeżeli dany album sam w sobie jest zamkniętą historyjką. Tasiemce mają to do siebie, że rozwlekają niemiłosiernie pewne wątki, zamykają je dawno po upływie daty ważności, w międzyczasie wrzuciwszy kilka nowych. I tak w koło Macieju...
W drugim odcinku „Deadpoola” zostały rozwiązane pewne problemy, które jeszcze w poprzednim tomie wydawały się nierozwiązywalne. Nie wszystkie, oczywiście, przecież seria musi na czymś żerować przez następne numery; wszystko zgodnie z powyższą recepturą na tasiemca. Scenariusz tej części jest zdecydowanie lepiej poprowadzony niż poprzednio, widać, że twórcy oswoili się już z tematem i gładko przeskakują pomiędzy kolejnymi punktami wycieczki. Wątek agentki w głowie Deadpoola rozwija się gładko i logicznie, ale nie za logicznie, dzięki czemu śledzi się go bez bólu, a nawet z przyjemnością. Dużo bardziej spodobał mi się główny motyw tego tomu, tj. zaprzedanie duszy przez czarodzieja – jest szybki, jest zaskakujący (przynajmniej na miarę dość przewidywalnych komiksów głównego nurtu), jest satysfakcjonujący. Na okrasę dostaniemy też porcję obowiązkowych, niestandardowych naparzanek (w jednej uczestniczy jeden z flagowych bohaterów Marvela, a jego dobór jest sam w sobie zabawny i metanarracyjny w kontekście historii powstania Deadpoola), łamanie czwartej ściany w zdrowych ilościach oraz ostrożne próby pogłębienia postaci zwariowanego najemnika. Tyle i aż tyle, ile wymagamy od „Deadpoola”.
Humor uległ zdecydowanej poprawie. Twórcy nie muszą już udowadniać na siłę jak bardzo śmieszną i zwariowaną postacią jest nasz ulubieniec, on po prostu jest wiarygodny w tym co robi. Co prawda to wciąż nieszczególnie wyrafinowany ani przesadnie błyskotliwy dowcip, lecz nie denerwuje jak w poprzednim tomie. Szczególnie podobał mi się pierwszy rozdział stylizowany na historyjkę z lat osiemdziesiątych, który zawiera zwartą historię, będącą jednocześnie wstępem do właściwej fabuły. Szkoda, że reszta komiksu zdecydowanie odstaje od niej poziomem.
Będąc przy poprzednim tomie, doszło do zmiany na stanowisku rysownika. Kreska Mike’a Hawthorne’a nie jest może tak wyrazista jak jego poprzednika, ale jest za to bardziej klarowna i profesjonalna. Tony Moore niósł ze sobą wszystkie zalety i wady komiksów spoza głównego obiegu, w tym niezbyt elegancką narrację. W praktyce całość wygląda jakby podczas produkcji filmu akcji wywalono ze stołka reżysera europejskiego artystę, a wstawiono na jego miejsce wyrobnika z Hollywood. Niby gorzej, lecz jednak lepiej.
Na koniec jeszcze ciekawostka przyrodnicza: w epizodzie Jessica Jones pręży się przed Lukiem Cagem w samej koszuli, po czym ją zrzuca. Cenzorom z Marvela najwyraźniej nie wystarczyły różnego rodzaju listki figowe umieszczone w strategicznych miejscach kadrów, więc zakutali bohaterkę w bieliznę o cielistym kolorze. Bardzo ciekawy zabieg, zważywszy na fakt, że to komiks dla dorosłych ze scenami podrzynania gardła, wycinania nerki, rozrywania ciała i piekła pełnego okaleczonych grzeszników.
Jeżeli chcieliście dać Deadpoolowi jeszcze jedną szansę, to mam dla Was dobrą wiadomość - seria się rozwija i nabiera drugi oddech, więc spokojnie możecie kupić kolejny tom. A jeśli zaś polubiliście pierwszy, tym też będziecie raczej usatysfakcjonowani.
Tytuł: „Deadpool" tom 2: „Łowca dusz"
- Scenariusz: Brian Posehn, Gerry Duggan
- Rysunki: Scott Koblish, Mike Hawthorne
- Tłumaczenie: Oskar Rogowski
- Wydawnictwo: Egmont
- Data publikacji: 29.06.2016 r.
- Liczba stron: 132
- Format: 16,5x23,5 cm
- Oprawa: miękka
- Papier: kredowy
- Druk: kolor
- Cena: 39,99 zł
Dziękujemy wydawnictwu Egmont za udostępnienie komiksu do recenzji.
Galeria
comments powered by Disqus